Wybuch brudnej bomby

Daniel Wardziński

Mama Selita "3, 2, 1...!", Aloha

Debiut Mama Selita to płyta młodego zespołu, którą po przesłuchaniu włącza się jeszcze raz
Debiut Mama Selita to płyta młodego zespołu, którą po przesłuchaniu włącza się jeszcze raz 

Dla osób, które widziały Mama Selita na żywo, materiał z nowego albumu "3,2,1...!" nie będzie nowością. Zespół przetestował go na licznych, gromadzących coraz większą publikę koncertach.

W ten sposób rozpoczynając nagrania na album, członkowie zespołu znali go już na pamięć. To słychać na płycie i sprawia to, że brzmienie debiutanckiego albumu Mamy ma w sobie bardzo dużo koncertowej dynamiki. Mama Selita nie daje się szufladkować. "3, 2, 1...!" jest różnorodne, ale zarazem spójne w swoim brzmieniu. Potężny początek albumu z funkrockowym "Napadem" i okraszonymi potężnym gitarowym refrenem "Bombami" z miejsca uświadamia z jak dużym potencjałem mamy do czynienia. Wtedy wchodzi przebojowa w najlepszym tego słowa znaczeniu "Mistrzyni kamuflażu" i znakomicie zwalniająca tempo, fascynująca brzmieniowo "Dobranoc". Ten album to bardzo mądra muzyczna konstrukcja zbudowana z dziesięciu numerów ukazujących pełne spektrum zalet i umiejętności zespołu.

Igor Seider - wokalista Selity, którego można było usłyszeć ostatnio chociażby na "Aloha 40%" czy albumie "Wyga.co" (jako Igorilla) to gość, który bezwzględnie potrafi posługiwać się mikrofonem. Raz brzmi trochę jak Fred Durst z Limp Bizkit, raz trochę jak Duże Pe. Nie o porównania tu jednak chodzi, bo Igora słucha się z czystą przyjemnością. Błyskotliwość, fajny dobór słów, ciekawe przemyślenia. Potrafi być zarówno hiphopowym MC jak i frontmanem w zespole rockowym. W obu wersjach brzmi co najmniej dobrze.

Za Igorem stoi zespół, który sprawia, że "3, 2, 1...!" potrafi zarówno porywać swoją energią jak i fascynować głębią . Dla przykładu partia gitary z "Dymu" to rzecz naprawdę niesamowita, a rozpoczynając wymienianie takich partii można by ciągnąć je w nieskończoność. Muzyczna chemia między basem Herberta Makucha, gitarą Grzegorza Stańczyka i perkusją Mikołaja Stefańskiego ma w sobie tak dużo emocji, że Igor na przedzie staje się zapalnikiem "brudnej bomby" o dużej sile rażenia. Ciężko nie polubić tego albumu. Kolejny dowód na to, że kierowanie się samymi singlami, może wprowadzać w błąd. "Zły chłopak" to najbardziej irytujący utwór na płycie. Ma w sobie naturalną przebojowość, ale refren to już przegięcie. Dużo bardziej podoba mi się atakujący krytyków "Rocky" w którym Igor z bardzo efektowną złośliwością serwuje jedne z lepszych zwrotek na płycie.

Można zresztą zaliczyć do nich również gościnny występ Hadesa, który bardzo dobrze poczuł się w muzycznym świecie Mama Selita i w swoim stylu wzbogacił album. "3, 2, 1...!" to naprawdę mocne wejście na scenę, rzecz świeża, dynamiczna i przebojowa. "Ej chłopaki, kiedy druga płyta/ Synu milcz... Wtedy gdy ktoś ją wyda!" - mówi Igor w "Rockym" i wydaje mi się, że z takim materiałem na koncie, o propozycje będzie znacznie łatwiej. Płyta młodego zespołu, którą włączamy od nowa, kiedy się kończy. I jeszcze raz i jeszcze raz... To nie zdarza się codziennie.

8/10

Zobacz teledysk "Brudne bomby":

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas