Wilczyca bez pazurów
Shakira "She Wolf", Epic
Choć wilczyca to zwierzę drapieżne, nowej płyty Shakiry można spokojnie słuchać nawet późną porą. Nikomu nie grozi niebezpieczeństwo.
Po raz pierwszy usłyszeliśmy o artystce za sprawą przebojowego albumu "Laundry Service". Gorące południowe rytmy przeplatały się na tym krążku z porcją zgrabnego rock'n'rolla i popu. Kolejne albumy kolumbijskiej gwiazdy w coraz mniejszym stopniu odznaczały się jakimkolwiek charakterem. Nowa płyta, jeśli w ogóle go posiada, to jedynie w tytule.
Shakira przyzwyczaiła słuchaczy do swojego latynoskiego temperamentu i niekończącej się fiesty. Pod tym względem nie zawiodła i tym razem. Niestety każdy słuchacz, obcując z jej nową produkcją, zatytułowaną "She Wolf", odkryje, że te melodie gdzieś już słyszał... Przyznaję, że ilekroć napotykałem w radiu zwiastujący płytę utwór tytułowy, z przyjemnością wsłuchiwałem się w hipnotyczny i delikatny dźwięk gitary, niestety całość albumu odbiega od poziomu pierwszego singla.
Można zarzucić wokalistce, że niebezpiecznie oscyluje wokół kiczu, zabieg ten jednak sprawia wrażenie w pełni przemyślanego i świadomego. Przeważające na krążku produkcje tandemu The Neptunes uczyniły z "She Wolf" fiestę nieco syntetyczną, co nie dziwi w dobie wszechobecnego electropopu. Podobne płyty już dawno wydały Lady Gaga i Britney Spears (intro kawałka "Why Wait" to wręcz kopia wstępu do "Gimme More"). Co więcej, Shakira splagiatowała nawet samą siebie. Wschodni klimat wspomnianego "Why Wait" sprawia wrażenie tylko odrobinę zmienionej wersji "Eyes Like Yours" z "Laundry Service".
Melodyka nowego albumu to czyste do-re-mi. Tak banalne, że momentami przyprawia o mdłości. Dobrze, że nowe dzieło Shakiry chociaż kończy się w dobrym guście i z pazurem (a może jedynie pazurkiem), utworem zatytułowanym "Mon Amour". To ostatnia premierowa kompozycja na tej płycie, bo trzy ostatnie numery to hiszpańskojęzyczne wersje zamieszczonych wcześniej piosenek, m.in. "She Wolf". Zabieg ten jednak nie uratował muzycznego karnawału. Nie starczyło nawet na udane Ostatki.
4/10