Reklama

WaluśKraksaKryzys "Atak": Zmienić słabości w siłę [RECENZJA]

Pełno tu kraks i kryzysów - na szczęście tylko w ramach obrazów, którymi raczy nas w tekstach Waluś. "Atak" to bowiem płyta wyjątkowo osobista, a przy tym świetnie skomponowana.

Pełno tu kraks i kryzysów - na szczęście tylko w ramach obrazów, którymi raczy nas w tekstach Waluś. "Atak" to bowiem płyta wyjątkowo osobista, a przy tym świetnie skomponowana.
Okładka płyty "Atak" projektu WaluśKraksaKryzys /

Wydawałoby się, że jeszcze niedawno WaluśKraksaKryzys wypuścił album "Miły Młody Człowiek" w nieistniejącej już, niszowej Oficynie Trzech Szóstek. Od tamtej chwili minęły 3 lata, a kariera muzyka potoczyła się jak w bajce: liczne występy na festiwalach muzycznych, w tym I miejsce w Jarocinie. Artystą po podziemnym debiucie zainteresował się Mystic, dzięki czemu "Atak" to pozycja brzmiąca zdecydowanie bardziej profesjonalnie niż album z 2019. Ale czy wraz z ujawnieniem się światu, nie stracił nic z dawnej pasji? Nie będę was trzymać w napięciu: "Atak" to świetny album, będący potwierdzeniem, że muzyka gitarowa ma się wciąż doskonale, tylko trzeba znaleźć na nią odpowiedni przepis.

Reklama

Przesterowane gitary w tytułowym utworze z pewnością nie brzmiałyby tak, gdyby nie Sonic Youth. Solówka w połowie "Najgorszych rzeczy" brzmi jak rzecz wzięta wprost z najlepszych live'ów Jimiego Hendrixa. Rozłożony na pół utworu mostek we "Wszelakich rzeczach" pachnie natomiast na odległość nową falą.

U Walusia da się usłyszeć mnóstwo inspiracji, ale autor potrafi nimi zarządzać w taki sposób, aby stworzyć z tego własną oryginalną formułę. A spoza gitar, mamy tu bardziej elektroniczne, rozedrgane "Tuż przed północą" czy wyciszone acz rozbudowane aranżacyjne "Krok po kroku".

Zresztą co do aranżacji, Waluś wie doskonale, w jaki sposób bawić się ze słuchaczem. Chętnie rozkłada schematy, przełamuje je i nagina ich konstrukcję na rzecz własnych potrzeb. A co ważne, czyni to nieustannie na wysokim poziomie.

Jeżeli już szukać słabszego punktu, to w wokalu, a może bardziej w sposobie jego realizacji. Partie Walusia nagrywane są warstwowo: zwykle składają się z kilku nałożonych na siebie nagrań zbyt bliskich sobie pod kątem głośności. Gościnny udział Błażej Króla, rzucającego czysty, pozbawiony ozdobników wokal, okazuje się ogromnym wytchnieniem, gdyż przez ten sposób realizacji, śpiew gospodarza często traci na czytelności. A przecież Waluś ma naprawdę ciekawą barwę głosu. Z czasem da się jednak do tego przywyknąć, bo - co ważniejsze - gospodarz ma naprawdę coś do powiedzenia.

Muzyka muzyką, wokal wokalem, ale teksty to perełki. "Ze wszystkich rzeczy wiecznych, miłość trwa najkrócej" śpiewa z pasją Waluś we "Wszelakich wadach", zapewniając sobie miejsce w kanonie cytatów o uczuciach.

Gospodarz ochoczo rozlicza się ze swoimi słabościami. "Czemu przy tobie mnie pamięć kaleczy, wypominając najgorsze rzeczy?", rzuca w jednych z utworów. Ale sam z chęcią rozdrapuje rany, relacjonując chociażby swoje bitwy z alkoholizmem. "Atakuję bezdomnego, biorę rozwód z piciem/Wszystko po to, by znów k...a cieszyć się życiem" śpiewa w tytułowej piosence, a w "Uśmiechu Chelsea" dopełnia swój obraz słowami "DNA dla DDA - dziadek, tata, to i ja/DNA od pana z DDA". I nawet jeżeli te miejscami dość oczywiste rymy potrafią razić, to warstwa emocjonalna nadrabia wszelkie niedoróbki.

"Atak" ostatecznie okazuje się płytą zaskakująco intymną, mówiącą dużo o przeszłości Walusia i odkrywający go od strony, o której pewnie niekoniecznie chciałby mówić w inny sposób. Taki bywa już język sztuki: pozwala powiedzieć rzeczy, które w innych przypadkach nie przeszłyby przez gardło. Grunt, że dzięki temu otrzymaliśmy świetnie napisaną i zagraną płytę.

WaluśKraksaKryzys "Atak", Mystic Production

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: WaluśKraksaKryzys | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama