W inną stronę

Daniel Wardziński

Sofa "Hardkor i disko", EMI Music Poland

"Hardkor i disko" Sofy jest zbyt zachłannie eklektyczny
"Hardkor i disko" Sofy jest zbyt zachłannie eklektyczny 

Sofa to jeden z zespołów, które w pierwszej dekadzie XXI wieku wniosły na polską scenę muzyczną sporo życia. Uzdolnieni i pomysłowi muzycy, urzekająca wokalistka i dużo dobrej muzyki na dwóch płytach wydanych w Kayaxie, które zmieniły status nieznanej grupy z Torunia.

Debiut w dużej wytwórni to niecałe czterdzieści minut muzyki, która pokazuje, że zespół nie będzie więźniem tego co prezentował na "Many Stylez" i "Doremifasofa". Nowa Sofa to album w dużym stopniu dyskotekowy, stawiający na elektroniczne brzmienie, taneczny i... zbyt zachłannie eklektyczny.

Można się w tej płycie pogubić, można się nią trochę zniecierpliwić, a jeśli ktoś liczył na spójność to niestety się zawiedzie. Z jednej strony mamy atakujący bardzo ciężkim dubstepem "Chaos ADHD", a z drugiej niemal pop-rockowe "Serpentyny i mydlane bańki". Tytułowa dyskotekowość jest odczuwalna praktycznie przez cały czas (z krótkimi przerwami na bardziej emocjonalne kawałki), ale wyrażana w bardzo różnorodne sposoby. Zmieniają się też osoby stające za mikrofonem.

Naturalnie pojawia się S.T.U.B., MC, który choć jest chwilami trochę banalny zarówno w treści jak i formie, to ewidentnie się rozwija i pracuje nad swoim stylem. To owocuje i sprawia, że słucha się go lepiej. Pojawia się Tomasz Organek, który jako frontman irytuje najbardziej. Jego wokal nie ma nic wspólnego z tytułowym "Hardkorem". Można wręcz powiedzieć, że jest rozlaźle miękki i nieprzyjemnie jękliwy, a jego kawałki to najsłabsze momenty płyty. Najlepiej wypada natomiast dziewczyna, która powinna stanowić główny wokal grupy - Katarzyna Kurzawska. Jej charakterystyczny głos w połączeniu z kilkoma znakomitymi melodiami na tym albumie ratuje trzeci album zespołu przed sporą wpadką.

W elektroniczno-tanecznej odsłonie Sofa jest tak przekonująca jak w wersji r&b. Pożyczki - z rocka chwilami bardzo przypominającego Myslovitz oraz z nowoczesnych rozwiązań brzmieniowych z Wysp, sprawiają, że ten album stara się objąć trochę za dużo muzycznych inspiracji na raz. Wszystko zaczyna się nieprzyjemnie rozjeżdżać, a obecność takich numerów jak nieznośni "Chłopcy" czy nie do końca trafione "Chaos ADHD" sprawia, że wysłuchać album w całości jest niełatwo.

Dlaczego warto po niego sięgnąć? Dla znakomitej wokalistki, niezłego rapera i muzyków, którzy ciągle idą do przodu. Dla porywającego "Clutter", gdzie pani Katarzyna śpiewa tak, że wywołuje ciarki. Dla urzekających oderwaną od ziemi abstrakcją "Serpentyn i mydlanych baniek". Dla całej końcówki albumu, która pokazuje, że elektroniczne inspiracje można było ugryźć ciekawiej, a cieplejsze, soulowe kawałki jak ostatni "On nie mówi" nadal są najsilniejszą stroną zespołu. Gdyby wyrzucić stąd kilka utworów, dograć parę bliższych temu co słyszymy w drugiej połowie płyty, mielibyśmy kolejny powód do chwalenia Sofy. Zamiast tego jest trochę świetnej rozrywki, pomieszanej z numerami o których lepiej zapomnieć.

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas