Tyler, the Creator "CHROMAKOPIA": Can you feel that fire? [RECENZJA]
Gdy wszyscy myśleliśmy, że w 2024 roku z amerykańskiego rapu zapamiętamy tylko rozczarowujące "Vultures" od Kanyego Westa i Ty Dolla $ign, bez większych zapowiedzi Tyler, the Creator wypuścił swój siódmy studyjny krążek "CHROMAKOPIA". Album kompletny, który uratował nam rok.
Całość rozpoczyna się słowami mamy Tylera - Bonity Smith - by ten nigdy nie zgasił światła, które jest w nim. Te słowa dosłownie obrazują nam to, co później usłyszymy. Tyler na tym krążku oddał się w pełni swojej kreatywności i złamał wszystkie konwenanse, jakie raperów "obowiązują". Co więcej, zrobił to perfekcyjnie.
Znany mimo wszystko z jazzowych wstawek i popowych brzmień, na tym krążku przeszedł już sam siebie. Zróżnicowanie poszczególnych utworów jest przeogromne, ale najbardziej fascynujące jest to, jak to wszystko jest spójne ze sobą. Dłonie same składają się do oklasków.
Otwierający "CHROMOKOPIĘ" utwór “St. Chroma” to podsumowanie drogi, jaką przeszedł, by móc odpiąć wrotki na dalszej części albumu - i tak też się dzieje. Do tego ikoniczne wersy "Can you feel the light inside? Can you feel that fire?" śpiewane gościnnie przez Daniela Caesara, nastrajają nas odpowiednio na cały album. Naprawdę trudno o lepsze intro.
Później płynnie przechodzimy do tego, co już dobrze znamy u Tylera, czyli bardziej agresywnego rapu w "Rah Tah Tah". W dalszej części krążka dostajemy też "Thought I Was Dead" z gościnnym udziałem ScHoolboy Q i intra wykonanego przez Santigolda. To są te cięższe momenty, które trzymają krążek w granicy rapu.
A wszystko po to, by potem znowu odbić do wolniejszego "Noid" z gościnnym udziałem Willow. Te dwie rzeczy będą się powtarzały nieustannie: mnóstwo gości, którzy bardziej lub mniej, ale dołożyli swoją cegiełkę, oraz momentami drastyczna różnorodność kawałków na krążku, o której już wspominałem. W "Noid" ponownie przemawia jego matka, tu też mamy flagowy przykład genialnego samplowania przez Tylera. Sposób, w jaki wkomponował fragment "Nizakupanga Ngozi" zambijskiego zespołu Ngozi Family sprzed pięćdziesięciu lat, jest spektakularny. O beatswitch’u już nawet nie będę wspominać…
Najbardziej jednak podobają mi się te nieco soulowe momenty, które wybrzmiewają w refrenach "Take Your Mask Off" i zamykającego krążek "I Hope You Find Your Way Home". Pierwszy z nich to oczywiście nawiązanie do “RUNNING OUT OF TIME” z legendarnego "IGOR’A". Ponownie wśród gości pojawia się Daniel Caesar, który swoim głosem idealnie wkomponowuje się w "CHROMAKOPIĘ". "I Hope You Find Your Way Home" nawiązuje z kolei do poprzedniego "Call Me If You Get Lost" i motywu powrotu do domu rodzinnego, który na tym krążku lirycznie gra pierwsze skrzypce.
Mimo tego, że gości można jeszcze mnożyć (chociażby utwór "Sticky" i gościnne zwrotki Lil Wayne’a, SexxyRed i GloRilli), niedosyt może pozostawiać brak Frank Oceana, na collabo z którym fani Tylera czekają od "Flower Boy’a" z 2017 roku. Ta plejada gwiazd mimo wszystko jest zaskakująca i myślę, że pogodzenie ich wszystkich na krążku, tak by nie stłamsili gospodarza - Tylera, jest imponujące.
Gdy w połowie października na mediach społecznościowych Tylera pojawiło się tajemnicze wideo z napisem "CHROMAKOPIA", wszyscy wiedzieli, co się szykuje. W stylu Kendricka Lamara, dwa tygodnie później Tyler opublikował cały krążek. Trzeba natomiast przyznać, że ten powrót Tyler, the Creator zrobił w genialnym stylu.
Powtórzę to po raz kolejny, "CHROMAKOPIA" to album kompletny, wykraczający poza wszelkie ramy i trudny do zaszufladkowania. Tyler the Creator po raz kolejny zapisał się w historii.
Tyler, the Creator "CHROMAKOPIA", Columbia Records
10/10