Reklama

Tede "ESPEOERTE 0121": ten sam ziom [RECENZJA]

Grzebanie w zakurzonych dyskach twardych często jest niezłym pomysłem na nudę, ale nie zawsze publikacja odnalezionych archiwaliów przynosi dobry skutek. W tym przypadku jest zgoła inaczej, a przy okazji można odpocząć od tych wszystkich nowych rzeczy TDF-a.

Grzebanie w zakurzonych dyskach twardych często jest niezłym pomysłem na nudę, ale nie zawsze publikacja odnalezionych archiwaliów przynosi dobry skutek. W tym przypadku jest zgoła inaczej, a przy okazji można odpocząć od tych wszystkich nowych rzeczy TDF-a.
Okładka albumu "ESPEOERTE 0121" /materiały prasowe

Oczywiście, że Tedemu robota za majkiem pozwoliła rozsiąść się na tronie, niemniej na spokojnie można stwierdzić, że przy beatmaszynie radził sobie niewiele gorzej. Szkoda więc, że tak mało się mówi o tym, jak dobrym i ciekawym był beatmakerem, bo przecież w czasach Warszafskiego Deszczu"S.P.O.R.T.U." należał w tej dziedzinie do czołówki niewielkiej ówczesnej sceny. Później było równie dobrze, przypomnijcie sobie tylko "Odkupienie", dysk, który był dodatkiem do "Mefistotedesa", czy ostatnie WFD. Ile tam było klimatu dawnych lat.

Reklama

Podobnie jest z "ESPEOERTE 0121", którego główną zaletą jest ta aura żywcem wyjęta z początków przełomu tysiącleci, nie tylko ze względu na datę powstania wykorzystanych tu beatów, ale i całą otoczkę - od oprawy po styl. Cudowny archaizm, który powala swoim chałupnictwem i stylówką skrytą między meblościanką a gniazdkiem, z którego za chwilę wolno popłynie strumień Neostrady.

Fanów współczesnego rapu i dokonań Tedeusza z Sir Michem ostrzegam - pierwsze zetknięcie z "ESPEOERTE 0121" może okazać się szokiem kulturowym. W tych podkładach Granieckiego jest więcej minimalizmu i mroku niż sportowego baunsu, oszczędność sampli przecina się z prostymi bębnami, a loopy wydają się nie mieć końca. I to w tym wszystkim jest najciekawsze. 

"ESPEOERTE" uderza swoim filmowym klimatem, kojarzącym się z hip-hopem z Marsylii i tymi wszystkimi rapami spod szyldu IAM i Fonky Family. "GRASZ W TO ZIOMEK?" atakuje jamajskim rytmem, ale takim wyjętym z mokotowskiej piwnicy z plakatem Izraela na ścianie, i dęciakiem świetnie krzyżującym się z refrenem. "TOMASZ" to z kolei kolejna próba uchwycenia hardcorowej warszawskiej otoczki sprzed dwóch dekad dzięki pianinu. Faworyt w zestawie, miękki, "SOLO DEBIUT" z fenomenalnym przejściem perkusji aż każe włączyć "Chaos""Reminiscencji" WFD.

Owszem, podkłady są monotonne, nie ma w nich rozbudowanych form, natłoku sampli i aranżacji, która stara się trzymać to wszystko w kupie. Ale raz jeszcze - kluczowa jest tu data. Trochę jak z De Loreanem, a w zasadzie "BIT JAK DELOREAN", jest to wycieczka do lat minionych, pionierskich dla naszego rapu.

Klisze, reminiscencje, nostalgia. To wszystko dzięki wspomnieniom RRX-u, nocnych eskapad, drivera Pawła, zielonych liści i freestyle'ów z Borixonem. Tedego trzeba pochwalić za to, że rap idealnie dopasował do beatów i czasów, kiedy one powstały. "Rap z tego roku robiony na retro instrumentalach" podążając za "INTREM". Począwszy od estetyki, chociażby refrenów "STYLE WOLNE TAK" i "GRASZ W TO ZIOMEK?", kończąc na smętach "TOMASZA".

Leciwy Tede brzmi świetnie. Jest tu pełno detali w tekstach - przedmioty, sytuacje i historia z "JADE JADE", w którym na osobną pochwałę zasługuje prostota rymu dragi-Pragi. Wychwalana też jest obowiązkowa waga "S.P.O.R.T.U." i jego wpływu na resztę sceny - "Asy mówią S.P.O.R.T. to klasyk / Album Jacy wyprzedził swe czasy / Wtedy nie było tak cacy / Bolał was temat kasy, co chojracy?". 

To pewniaki, ale nie można zapominać też o osobistym "TOMASZU" czy "ŚWIATŁA KAMERA AKCJA", które dokładnie opisują, jak to wszystko się zaczęło. A na zakończenie można po prostu włączyć dodatkowe "BYŁEM W TYM" i podsumować to wszystko "Nie wiem jak wy, ale ja byłem w tym / Widziałem z bliska, rap bywa zły".

Muzyka z lamusa nie dla lamusa. 20 lat sukcesów i zwycięstw, zwieńczonych materiałem dla tych, którzy doskonale pamiętają czasy czarnych tablic rejestracyjnych, jak i tych, którzy ze szczegółami chcą dowiedzieć się, czym był Mini Disc. Za to wielkie joł Tedemu, bo znowu można robić coś po swojemu i na swoich zasadach, nie oglądając się za trendami.

Tede "ESPEOERTE 0121", Wielkie Joł

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tede | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy