Środkowy palec w stronę list przebojów
MGMT "Congratulations", Sony
Postanowili wypiąć się na show-biznes, który zakochał się w uzależniających singlach z ich debiutanckiej płyty "Oracular Spectacular". Skutecznie. MGMT z premedytacją nagrali płytę pozbawioną singli.
Jeżeli zabujaliście się w MGMT z powodu tych trzech kompozycji: "Time to Pretend", "Kids" i "Electric Feel", to już możecie szukać innego obiektu westchnień. Na "Congratulations" brak słodko-gorzkich piosenek, które intensywną przebojowością powodowały zawroty głowy. Tym razem pod czaszką zakręci się wam z innych powodów, których przedsmak otrzymaliśmy już w psychodelicznych i progresywnych fragmentach "Oracular Spectacular". Fragmentach, które wielu być może przeoczyło (czytaj: przeskipowało). Teraz nie ma na to szans. Albo słuchasz całości, albo do widzenia.
Rdzeniem albumu jest kompozycja "Siberian Breaks". 12-minutowy utwór, zbudowany na podobieństwo progrockowych suit i składający się z - jak to określili sami MGMT - "jakichś ośmiu piosenek", świetnie oddaje charakter "Congratulations". Płyty bardzo retro, bardzo psychodelicznej, momentami zajmującej i wciągającej, w innych przeciętnej i nieprzekonywującej. Nie twierdzę, że brakuje na tym albumie następców wspomnianych wyżej singli, bo nie taki był pomysł na "Congratulations". Brakuje natomiast wyrazistych piosenek, a płytę pamięta się za wspomniane "Siberian Breaks" (bo takie długie) czy "Brian Eno" (bo ma taki tytuł)."Congratulations" za bardzo zlewa się w jedną całość. Być może urozmaiconą brzmieniowo, z udanymi piosenkami, ciekawymi zabiegami aranżacyjnymi, ale jednak monotonną...
Zaskakująca jest uparta niechęć MGMT do kontynuowania stylistyki "Kids" czy "Time To Pretend". Prawda jest taka, że gdyby nowojorczycy zadebiutowali "Congratulations", najprawdopodobniej słyszeliby o nich tylko pies z kulawą nogą i jakichś kilkunastu fanów neo-psychodelii. Dzięki wspomnianym przebojom, które - co trzeba zaznaczyć pogrubioną czcionką - równocześnie są znakomitymi piosenkami, duet dostał szansę jedną na milion. Używając piłkarskiej nomenklatury, "Congratulations" tej okazji nie marnuje, akcja przeniosła się jedynie na skrzydło. Czy trzecia płyta przyniesie bramkę? Zobaczymy.
Swoją drogą ciekawe, co by się wydarzyło, gdyby MGMT mieli kaprys nagrania płyty zawierającej same cholernie chwytliwe numery? Przecież potrafiliby to zrobić lewą ręką! Na razie, a być może nigdy, tego się nie dowiemy.
6/10