Szykujecie już państwo zbiór płyt na lato? Znajdzie się i coś na literę "V". A to dlatego, że szczecińska Vespa - celebryci na polskiej scenie ska - wydała bardzo przyjemną rzecz.
Wielu fanów i artystów oddanych ska narzeka. Bo jak to jest, że reggae święci triumfy, a o jego protoplaście mówi się tak mało? Ale Vespa nie psioczy, jej kwestie niedopieszczenia i samoumartwiania nie dotyczą. Nie skarży się ani na brak zainteresowania, bo cieszy się nim już od debiutu wydanego w 1997 r. w oficynie QQRYQ, ani na frekwencję na koncertach. Co więcej, czuje się na tyle pewnie, że swoją najnowszą płytę utrzymała w żartobliwej konwencji.
Z okładki patrzą więc ludzie sukcesu - spożywają w jacuzzi wysokoprocentowe alkohole, grają w golfa, robią zakupy w towarzystwie bagażowego. Wystarczy przeczytać pozdrowienia, by zobaczyć z jakim to światowym towarzystwem mamy do czynienia. Bo przecież Edzia Górniak, Jasiu Pospieszalski, Jusia Steczkowska i Jaca Cygan nie bujają się z byle kim i nie każdemu pozwalają zdrabniać swoje imię. A to jeszcze nic - na krążek wpadł z wizytą reprezentant Madness i sama Madonna!
Zatem lans na całego, acz przyznam szczerze - nie ufam zwykle dowcipnisiom. Tak to już nad Wisłą bywa, że swoim chichotem przykrywają zwykle warsztatowe niedociągnięcia. Ale Vespa gra jak z nut, i to tych starych, swingowych. Przy tym swoich fascynacji latami 30. i 40. nie zapaskudza punk rockiem czy hardcorem. Nic, tylko jamajska pulsacja, wdzięczna, wyeksponowana sekcja dęta, wystylizowany wokal i filuterne, nieraz bardzo seksowne teksty.
Cofamy się do czasów rewii, femme fatale i skropionych alkoholem macho, stylowych klubów, w których siedziało się pod krawatem oraz pełnych bezbłędnych ripost filmów noir. "Starsi, Grubsi, Bogatsi" proponują też parę niewinnych skoków w bok, choćby ku znacznie wolniejszemu rocksteady, w coverze "Get Up Edina" Desmonda Dekkera, ostrzejszemu od reszty rockabilly w "Christine", czy jazzującemu "Pi Bip". Nie szkodzi to jednak spójności albumu, wręcz przeciwnie.
Oczywiście, kto będzie chciał znaleźć dziurę w całym, ten ją znajdzie. Ot, na przykład Alicja za mikrofonem nieraz szarżuje i nie wszystkie ze zmanierowanych wokaliz łatwo przełknąć. Band nie grzeszy też szczególną ambicją. Nie ma się jednak co oburzać. Po elementarz ska należy się cofnąć do krążka Ziggie Piggie, ska-jazzowego wyrafinowania szukać u The Bartenders. Vespa zapewnia "tylko" przednią rozrywkę.
7/10