Recenzja The Killers "Wonderful Wonderful": Udane odkupienie
The Killers postrzegali “Wonderful Wonderful" jako formę odkupienia po "Battle Born" - wydanej w 2012 roku płycie, uznawanej nawet przez nich za wypadek przy pracy. Na szczęście po przesłuchaniu najnowszej pozycji grupy łatwo wybaczyć zespołowi dawne grzechy.
Ciekawa sprawa z tymi The Killers - na swoich pierwszych pozycjach tak udanie dokładali cegiełkę do ruchu odrodzenia post-punku, że nic dziwnego, iż zostali zaproszeni do ścieżki dźwiękowej filmu "Control" opowiadającemu o życiu (i śmierci) Iana Curtisa z Joy Division. O predyspozycjach muzyków wystarczająco dużo mówi już nazwa - ta zaczerpnięta została z nieistniejącego w rzeczywistości zespołu, występującego w teledysku do "Crystal" New Order. Udzielone niegdyś błogosławieństwo największej muzycznej inspiracji The Killers skłania aż do pytania: czyż nie można było sobie wymarzyć lepszego początku?
A jednak mimo poszerzania się grupy słuchaczy, z czasem nie było trudno oprzeć się wrażeniu, że za wybuchem ogromnej popularności podążyło również pogłębiające się z biegiem czasu zagubienie artystyczne. Sukces odmiennego w porównaniu do reszty pierwszego albumu "Somebody Told You" kierował później The Killers w nieco lżejsze rejony, ale synth-popowego kierunku rozpoczętego przy okazji "Day & Age" czy coldplayowego "Battle Born" nie spodziewał się w zasadzie nikt. Co więcej, lider grupy, Brandon Flowers, ostatnimi czasami oficjalnie przeprosił słuchaczy za drugi z tych albumów, twierdząc, że nie był wystarczająco dobry i nie powinien ujrzeć nigdy światła dziennego!
Nic dziwnego, że po tych próbach odnalezienia nowej formuły muzycy postanowili zrobić sobie dłuższą przerwę. Ta trwała cztery lata i wiecie co? Opłaciła się! Grupa Brandona Flowersa dawno nie wykazywała się bowiem taką witalnością.
Czy powrócili do swoich post-punkowych korzeni? Cóż, co najwyżej lekko do nich nawiązują, ale i tak warto przysłuchać się tej partii basu w tytułowym "Wonderful Wonderful", która nadaje utworowi zadymionej atmosfery Manchesteru lat 70. Chociaż najciekawiej i tak się dzieje, kiedy z tego monochromatycznego klimatu odbijają w końcówkę, nie bojąc się zastosować ryzykownych przesterów i sprężeń, o które można by posądzać prędzej Sonic Youth. Skrzyżowanie tych dysonansów z tak słodką melodią robi spore wrażenie.
Dalej wcale nie jest gorzej, chociaż już mniej odważnie. Funkujący fundament "The Man" podniesie z fotela absolutnie każdego, a syntezatory w "Tyson vs Douglas" błyskawicznie obudzą skojarzenia z hymnami rocka lat 80., nawet gdy energiczny refren przenosi nas niespodziewanie we współczesność. Z kolei "The Calling" urzeka swoim kontrastem stanowiącym połączenie bluesowego rytmu, inspiracji hard rockiem spod znaku Led Zeppelin z elektronicznymi przeszkadzajkami i bębnami z automatu perkusyjnego.
Dlatego też szkoda, że The Killers w dalszym ciągu lubią stawiać jednak na oczywistości, wszak generyczne "Life To Come" czy wchodzące w stadionowo-patetyczne tony "Rut", mimo wcześniejszej obecności podobnych klimatów w twórczości The Killers, łatwiej odnalazłyby się na płycie U2.
Na szczęście, podobnie jak grupa Bono, muzycy pałają sympatią do Briana Eno. Dzięki temu powstało cudownie rozmarzone, wręcz oniryczne "Some Kind of Love" nie tyle tylko zainspirowana utworem "An Ending (Ascent)" autorstwa ojca ambientu, ale nawet go samplujące. Ostatecznie powstaje z tego wariacja na temat Sigur Rós, gdyby tylkp islandzcy muzycy zdecydowali się na anglojęzyczne utwory i oddali nieco od post-rockowych źródeł w kierunku bardziej tradycyjnej, piosenkowej struktury. W kategorii potrzebnego oddechu kompozycja ta radzi sobie o wiele lepiej niż roztrzęsiona, a przez to zbyt uniesiona ballada w postaci "Have All the Songs Been Written".
Mimo tych kilku słabszych momentów, ostatecznie nowy album The Killers lśni w pozytywnych barwach - kilkuletnia przerwa naprawdę była potrzebna, wszak muzycy udowodnili tym razem, że potrafią pokazać coś nowego nie sprawiając przy tym wrażenia, iż sami są nie do końca do tego przekonani. A tak właśnie bywało na poprzednich dwóch płytach. Pozostaje im tylko kibicować, by na swoim szóstym albumie kroczyli już pewniej i swobodniej.
The Killers "Wonderful Wonderful", Universal
7/10