Recenzja "T2 Trainspotting: The Original Motion Picture Soundtrack": Narkotyczna narracja
Jakie są główne zadania soundtracku do filmu? Jednym z nich jest to, żeby w momencie słuchania przywoływać najlepsze bądź najbardziej kluczowe momenty dzieła. Nie zapominajmy, że są jeszcze takie, które nie tylko ilustrują, ale również dają mnóstwo rozrywki.
Pamiętacie otwierającą scenę "Trainspotting", słynny monolog jednego z głównych bohaterów oraz kawałek, który tam był w tamtym konkretnym momencie? Tak, to był Iggy Pop ze swoim "Lust For Life". Jedna z najbardziej legendarnych scen w historii kina sprawiła, że ten utwór narodził się na nowo. Jak się potem okazało otwierał także jeden z najważniejszych soundtracków w historii muzyki.
Ścieżka dźwiękowa do pierwszego "Trainspotting" była tak samo kultowa jak sam film. No okej, może trochę przesadziłem, ale naprawdę niewiele mu ustępowała, tym bardziej że autorom udało się zebrać ówczesną śmietankę brytyjskiej sceny i pozyskać licencje na kilka legendarnych numerów. W ten oto sposób Damon Albarn i jego Blur, Pulp, Elastica oraz Leftfield spotkali się na jednej płycie z New Order, Brianem Eno i Lou Reedem. To tylko część ludzi, którzy zapewnili tamtej płycie nieśmiertelność. Jak będzie z drugą częścią?
O samym filmie nie ma sensu tutaj pisać, ale trzeba pogratulować "selektorom", że udało im się zachować klimat. Mimo braku na pokładzie hitu, jakim u poprzednika było "Born Slippy" Underworld (chociaż pojawia się tutaj ich "Slow Slippy", które w oczywisty sposób nawiązuje do pierwowzoru), to jednak jest się czym pochwalić i przede wszystkim jest czego słuchać. Co najważniejsze - z przyjemnością i bez częstego skippowania.
Mamy delikatną powtórkę z rozrywki, ponieważ kompilację znowu otwiera Iggy Pop ze swoim "Lust For Life", ale tym razem w interpretacji i remiksie The Prodigy, który brzmi... nijako i bezpłciowo. Skład czasy swojej świetności ma już dawno za sobą i taki opener może wydawać się chybionym strzałem, ale im dalej w las tym lepiej.
Starsze rzeczy, jak Frankie Goes To Hollywood z "Relax", "(White Man) In Hammersmith Palais" od The Clash czy szlagier Queen - "Radio Ga Ga", świetnie uzupełniają utwory idoli współczesnych brytyjskich nastolatków. Niezależne granie od The Fat White Family i High Contrast bardzo zgrabnie rozbrzmiewa w opozycji do rozmarzonego dream popu Wolf Alice.
W początkowym zapowiedziach była mowa o tym, że główną gwiazdą składanki będzie skład z Edynburga - Young Fathers. Jedna z największych nadziei brytyjskiego alternatywnego hip hopu, która jeszcze nie wykorzystała w pełni swojego ogromnego potencjału, nie uczyni tego także tym razem. Trzy numery, które dostarczyło szkockie trio, są totalnie bezpłciowe w stosunku do "konkurencyjnych" Irlandczyków z The Rubberbandits, których "Dad's Best Friend" jest najjaśniejszych hiphopowym punktem albumu nie licząc... "It's Like That" Run-DMC i Jasona Nevisa. Tak, to kolejna ze staroci, która tutaj się znalazła i podobnie jak "Dreaming" Blondie znakomicie wpisuje się w obraną konwencję.
Czy "T2 Trainspotting: The Original Motion Picture Soundtrack" dorównało wielkiego poprzednikowi? Nie, zdecydowanie nie, ale nie można mu odmówić tego, że w znakomity sposób oddaje klimat produkcji i zapewnia ogrom frajdy. A przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Różni wykonawcy "T2 Trainspotting: The Original Motion Picture Soundtrack", Universal
8/10