Recenzja Salvador Sobral "Paris, Lisboa": Skromnie i z gracją

Nie ma tu wielkich przebojów, nastawienia na odcinanie kuponów z popularności, która przyszła wraz z wygraną w 2017 roku Eurowizji. "Paris, Lisboa" to dość skromny, jazzujący album, a przy tym bardzo udany.

Salvador Sobral na okładce płyty "Paris, Lisboa"
Salvador Sobral na okładce płyty "Paris, Lisboa" 

Wygrana Eurowizji 2017 przez Salvadora Sobrala była niemałym zaskoczeniem. W momencie, gdy większości widzów konkurs ten kojarzy się z rozbuchanymi, balansującymi na granicy kiczu występami stowarzyszonymi z piosenkami, które nie stronią od przepychu, pojawił się on.

Samotnie stojący przed mikrofonem facet w za dużym garniturze, pozbawiony czegokolwiek, co mogłoby odwrócić od niego uwagę. Zaśpiewał skromną piosenkę o miłości, napisaną w rodzimym języku. I tak ciągnął swoje partie w akompaniamencie niespecjalnie chwytliwej melodii wygrywanej na fortepianie, do którego z czasem dołączyły smyczki.

To jednak wystarczyło, aby porwać miliony widzów na całym świecie (bo przecież Eurowizja nie jest transmitowana wyłącznie w Europie, podobnie jak nie występują w niej tylko kraje z naszego kontynentu). Czy "Paris, Lisboa" chwyci równie mocno? Wątpię, bo nie jest to materiał, który z założenia ma na celu porwanie tłumów, choć tak bardzo chciałbym się mylić!

Jeżeli jeszcze dobrze pamiętacie występ Sobrala na Eurowizji, możecie spodziewać się mniej więcej, co może znaleźć się na "Paris, Lisboa". Artysta przypomina siedzącego z boku jakiejś zapomnianej francuskiej knajpy, barda-emigranta, który w pewnym momencie podchodzi do fortepianu, zaczyna na nim grać, a cała sala przestaje zajmować się swoimi błahostkami, aby zwrócić na niego uwagę. Ale kiedy już rozkręci się na dobre, zwołuje swoich znajomych, a ci przychodzą z kontrabasem i perkusją, by porwać wszystkich. Do tradycyjnego jazzowego instrumentarium dochodzą czasami elementy orkiestralne, zbliżające całość do szeroko pojmowanej muzyki filmowej, ale w zasadzie nie są zbyt dominujące.

Chwila, chwila. Jazz? Tak, zdecydowanie dominuje on warstwę muzyczną. Ale nie martwcie się: to nie żaden free jazz czy hard-bop, które to podgatunki pewnie wymagałby jakiegoś wcześniejszego wprowadzenia dla niezorientowanych osób. Sobral w zamian proponuje lekkie, jazzujące melodie, które jeżeli czymś faktycznie zaskakują, to swoim minimalizmem. Czasami jest to zaznaczone szczególnie mocno - w drugiej połowie "Playing With the Wind" pojawia się bardzo przyjemna solówka na fortepianie, w "Benjaminie" da się usłyszeć nawet scat, natomiast "Paris, Tokyo II" to już jazzowy band pełną gębą.

Sam Sobral ma delikatną, nieco wręcz kruchą barwę głosu, ale potrafi wznieść się z nią na nieprawdopodobne wyżyny emocjonalne. Chętnie się bawi swoim śpiewem: w coverze "Ela disse-me assim" Lupicino Rodriguesa czy w "Mano a mano" objawia swoją poetycko-romantyczną stronę, delikatnie stąpając pod nutach, by chwilę wcześniej w "Cerca del mar" ukazać swoją bardziej zadziorną naturę. Nawiązuje cudowny, niemalże intymny dialog muzyczny z własną siostrą w "Prometo ñao prometer", by w "Grandes ilusiones" skakać tak, że trudno sobie wyobrazić, aby ktokolwiek mógł mu towarzyszyć.

Jeżeli miałbym podsumować "Paris, Lisboa", napisałbym, że to po prostu niesamowicie przyjemny krążek. Niestety, jego założenia pociągają za sobą kilka wad, z którymi Sobral będzie musiał się jakoś zmierzyć na następnej płycie: jeżeli nie włoży się lekkiego wysiłku, to nie jest to pozycja wybitnie angażująca sama z siebie. Jeśli - mimo cudownej umiejętności przekazywania umiejętności przez Salvadora - ktoś odbierze "Paris, Lisboa" jako muzak, nie będę specjalnie zdziwiony.

A to dlatego, że po jakimś czasie uderzyć może jednostajny klimat, który sprawia, że poszczególne piosenki zaczynają zlewać się ze sobą. Z drugiej strony, może to jednocześnie spora zaleta tego krążka: być pozycją, która może działać sobie spokojnie jako tło codziennych czynności, a jednocześnie zyskiwać po głębszym wsłuchaniu? Wszak gracji oraz wysmakowania jest tu wręcz niebywale dużo.

Salvador Sobral "Paris, Lisboa", Warner

7/10

Oto szczegóły występów Salvadora Sobrala w Polsce:

4.04 - Kraków, Klub Studio
6.04 - Katowice, NOSPR Katowice
7.04 - Wrocław, Narodowe Forum Muzyki
8.04 - Warszawa, COS Torwar.

Eurowizja 2017: Finał

Kristian Kostov z BułgariiMichael CampanellaGetty Images
13 maja odbył się finał 62. Eurowizji. Triumfował Portugalczyk Salvador Sobral (na zdjęciu z siostrą). Kasia Moś zajęła 22. miejsce. Zobacz zdjęcia!Michael CampanellaGetty Images
Salvador Sobral z PortugaliiMichael CampanellaGetty Images
Hovig z CypruMichael CampanellaGetty Images
Ilinca i Alex Florea z RumuniiMichael CampanellaGetty Images
Levina z NiemiecMichael CampanellaGetty Images
O.Torvald z UkrainyMichael CampanellaGetty Images
Robin Bengtsson ze SzwecjiMichael CampanellaGetty Images
Lucie Jones z Wielkiej BrytaniiMichael CampanellaGetty Images
Blanche z BelgiiMichael CampanellaGetty Images
Alma z FrancjiMichael CampanellaGetty Images
JOWST z NorwegiiMichael CampanellaGetty Images
Manel Navarro (z lewej) z HiszpaniiMichael CampanellaGetty Images
Demy z GrecjiMichael CampanellaGetty Images
Jacques Houdek z ChorwacjiMichael CampanellaGetty Images
Isaiah z AustraliiMichael CampanellaGetty Images
Dihaj z AzerbejdżanuMichael CampanellaGetty Images
Joci Pápai z WęgierMichael CampanellaGetty Images
Francesco Gabbani z WłochMichael CampanellaGetty Images
Anja z DaniiMichael CampanellaGetty Images
Artsvik z ArmeniiMichael CampanellaGetty Images
OG3NE z HolandiiMichael CampanellaGetty Images
SunStroke Project z MołdawiiMichael CampanellaGetty Images
Naviband z BiałorusiMichael CampanellaGetty Images
Nathan Trent z AustriiMichael CampanellaGetty Images
Kasia Moś z PolskiMichael CampanellaGetty Images
IMRI z IzraelaMichael CampanellaGetty Images



Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas