Recenzja Peter J. Birch "The Shore Up In The Sky": Amerykanin z Wołowa
Tomek Doksa
Ta płyta mogłaby być najlepszą reklamą wycieczek za ocean. Ameryka jest na niej na wyciągnięcie ręki, nawet z małego Wołowa.
Sprawdziłem z ciekawości: Peter nie może póki co równać się z "Żonami Hollywood". Na pewno nie na Facebooku, gdzie stylizowane na bardziej amerykańskie niż sama Statua Wolności polskie bizneswomen cieszą się dużo większą popularnością. Wiem, że to dwa nie przystające do siebie światy i nie wypada artysty przyrównywać do tworów celebryckich, ale akurat to zestawienie pokazuje wyraźnie, jak ślepo jesteśmy zakochanym w Ameryce narodem. Podoba nam się byle świecidełko z kalifornijską palmą w tle, albo marna, ale cycata pocztówka z Miami, a tu przecież pod nosem, w małym dolnośląskim Wołowie, narodził się talent, który ma w sobie więcej prawdziwej Ameryki, niż wszystkie polskie "housewives" razem wzięte.
Bo gdyby oderwać się od szklanego ekranu i włączyć "The Shore Up In The Sky" szybko się okaże, że ta płyta cała jest przesiąknięta jankeskim klimatem. Inspirowana klasycznym country i graniem na folkową nutę, zakorzeniona w rhythm'n'bluesie i rockabilly, do tego zagrana na studyjną setkę, jak to niegdyś robiła cała amerykańska scena. Niby w bardzo alternatywnym wydaniu, a jednak o przyjemnie melodyjnej strukturze (jak w końcowym, moim ulubionym numerze tytułowym, po którym - tu podpowiedź dla niecierpliwych - wchodzi jeszcze zaskakujący, psychodeliczny instrumental) - czyli jakby nie było, na wzór najlepszych gitarowych wydawnictw, jakie powstały po drugiej stronie Atlantyku.
Peter konsekwentnie idzie ich tropem i już za samą długoletnią wierność rockowym ideałom należą mu się brawa. Ale wzorowanie się na najlepszych (można tu wymieniać Neila Younga, Jeffa Buckleya, Father Johna Misty'ego...) to tylko część sukcesu, cała reszta siedzi w jego głosie i talencie do pisania świetnych numerów. Tych akurat na "The Shore Up In The Sky" nie brakuje - od pobudzającego nie tylko tytułem "Wake Up Louisiana!", po nieznośnie wręcz radiowy "Everyday Chances".
Jeśli więc tylko macie okazję, wybierzcie się koniecznie na najbliższy koncert Petera, by posłuchać ich na żywo. Tańszego biletu, by odlecieć i posmakować Ameryki nie zafunduje wam żadna żona, zwłaszcza ta z Hollywood.
Peter J. Birch "The Shore Up In The Sky", Borówka Music/Gusstaff
8/10