Recenzja Papa Roach "Who Do You Trust?": Muzyka starego gimbusa
Czy w 2019 roku jest sens wyciągania z szafy zdartych lenarów i rozciągniętego czarnego longsleeve'a?
Prawie dwie dekady temu, nu metal był dla wielu gimnazjalistów istotnym elementem życia, jakkolwiek dziwnie teraz to brzmi. Dla każdego, kto na początku nowego milenium uczęszczał do gimnazjum, ten specyficzny gatunek nie ograniczał się tylko do Linkin Park (posłuchaj przeboju "Numb"!) i Limp Bizkit (sprawdź utwór "Nookie"!), które zdominowały szkolne korytarze, ale i będących trochę "w cieniu" Papa Roach. Ci właśnie wydali swój dziesiąty album, który pomimo wielu braków (a zwłaszcza najważniejszego, czyli zalet...), stara się przypominać dawne czasy.
Gdyby nie "Infest" i "Lovehatetragedy" (okej, od biedy też "Getting Away With Murder"), nie wiadomo jak wyglądałby gust dzisiejszych trzydziestolatków. Po latach mózg o wiele łatwiej może rozróżnić dobre od złego, więc po najnowsze dzieło kalifornijskiego zespołu można sięgnąć tylko i wyłącznie z sentymentu. Bo czy istnieją inne powody, dla których "Who Do You Trust?" może wydawać się atrakcyjnym materiałem? Czy śpiewane refreny i rapowane zwrotki zmieszane z wątpliwej jakości riffami i elektroniką mogą jeszcze imponować?
Nie, absolutnie. U Papa Roach przez lata zmieniło się niewiele, a nowy album najłatwiej porównać do poprzednika "Crooked Teeth", który był zbiorem kawałków dla mało wymagających. Tutaj jest podobnie, a całościowo, w co ciężko uwierzyć, jest znacznie gorzej, mimo że tym razem obyło się bez takich ekscesów jak "Periscope".
Weźmy na tapet "Top of the World" - nie da się tego numeru przesłuchać na trzeźwo, ale równie trudno o lepsze reminiscencje związane z łączeniem słabego metalu z nijakim rapem, do których wkradają się kompletnie niepotrzebne syntezatory. Nawet takie "Feel Like Home", jedna z łagodniejszych kompozycji w zestawie, brzmi niczym wymuszone strony B singli popowych bandów, nie wspominając już o zepsutym przez fatalny refren "Problems", które samym tytułem wystawia sobie opinię.
W "Not The Only One" ewidentnie coś się popsuło na mostku, a ckliwe "Elevate" i "Come Around" brzmią niczym słaby żart pijanych członków jakiejś kapeli z przeglądu lokalnych zespołów, litościwie nie wspominając o agresywnym "I Suffer Well". Mimo odważnych zapowiedzi o tym, że "Who Do You Trust?" jest najbardziej eklektycznym i odnoszącym się do inspiracji zespołu materiałem, ciężko znaleźć tutaj cokolwiek zatrzymującego na dłużej.
Nic nowego, czyli sporo elektroniki, samplerów, rap i śpiew. To może teksty lub wokale wnoszą coś nowego? Wolne żarty... Jacoby Shaddix odstawił imprezy, jeszcze trochę się buntuje, kombinuje, a refrenami stara się łagodzić muzykę. W przeciwieństwie do niej samej, mimo dużej dozy syndromu wzruszania ramionami, wokale aż tak nie wadzą i dają się łatwo zapomnieć, aczkolwiek przy kilku lirykach warto pokusić się o facepalm.
"Who Do You Trust?" to pozbawione jakichkolwiek emocji granie dla nikogo, które w teorii miało ponownie trafić do mas. Dobrych piosenek próżno tu szukać, a w miarę niezłe, a już przynajmniej w niczym nie przeszkadzające "The Ending" ginie pośród bezpłciowych utworów. Papa Roach nie pomagają nawet sentymenty. Ich nowe dzieło pozostawia spory niesmak i ostatecznie jest nie do strawienia. A jak czegoś strawić nie można, to wiadomo, co z takim pokarmem najczęściej się robi...
Papa Roach "Who Do You Trust?", Eleven Seven Music / Mystic
2/10