Recenzja Natalia Sikora "Tribute to Mira Kubasińska": Stępić pazur!
Zwyciężczyni drugiej edycji "The Voice of Poland" postanowiła wziąć na warsztat utwory legendy polskiego blues rocka i mimo niewątpliwych zalet części jej interpretacji, nie był to w pełni trafiony pomysł.
Miło wiedzieć, że młodzi artyści nie zawsze perfidnie się rozpychają łokciami, ale zdarza się im również powszechnie okazywać szacunek do starszych muzyków, którzy wpłynęli na ich twórczość. Całkiem niedawno serca słuchaczy absolutnie skradł Krzysztof Zalewski, który wziął na warsztat nieco mniej oczywiste utwory Czesława Niemena. Nie wiem czy Natalia Sikora - zwyciężczyni drugiej edycji "The Voice of Poland" - czerpała inspiracje z ruchu starszego kolegi, ale sam zabieg jest, powiedzmy, dość podobny. Wokalistka zinterpretowała bowiem numery Breakoutu (i wcześniejszego Blackoutu) zaśpiewane przez Mirę Kubasińską, chociaż w powszechnej świadomości to przecież Tadeusz Nalepa kojarzony jest jako główny głos zespołu.
Hołd hołdem, ale podczas mierzenia się z legendą trudno nie wyzbyć się pewnych porównań. Stąd też najlepszym rozwiązaniem jest próba wdrożenia w to wszystko własnego charakteru, tak by nie mówiono zaledwie o coverowaniu, a o interpretacji. I chociaż Natalii Sikorze i towarzyszącym jej muzykom jak najbardziej się to udało, to jednak muszę ich w kilku miejscach nieco uszczypnąć.
Czasami wystarczy zrobić niewiele, by materiał zyskał. Wyrzucenie gitarowego wstępu z "Zapraszamy na korridę" działa bardzo na plus, bo zostawia słuchacza wyłącznie z esencją. Z "Wielkim ogniem" jest dość podobnie, tylko kompozycję tę skrócono w zasadzie o połowę. Z kolei zwolnienie tempa w "Do kogo idziesz" zrywa niemal zupełnie z utworu bluesowy fundament, ale jednocześnie nadaje mu odświeżający ciężar, który nie był aż tak odczuwalny w oryginale. Być może to dobry sposób na rekompensację zastąpienia zagranego na flecie poprzecznym przejścia w oryginale "Poszłabym za tobą" solówkami na gitarze, co pozbawia kompozycję zupełnie wisienki na torcie, która nadawała jej emocjonalnej przeciwwagi.
Dość mocno od oryginału odchodzi "Co tam za mgłą", któremu bliżej teraz do hard rocka aniżeli oryginału czerpiącego pełnymi garściami z bluesa. "Nie przechodź obok mnie" w interpretacji Natalii Sikory staje się mniej rozmarzone, głównie przez przyspieszenie tempa i znacznie bardziej wyrazistą sekcję rytmiczną, ale trudno nie zatęsknić za poetyckością oryginału.
A reszta? Na ogół trzyma się na tyle blisko oryginalnych propozycji Breakoutu, że aż szkoda, iż muzycy nie postanowili bardziej zaszaleć. W przeciwieństwie do wokalistki, którą podpisała płytę "Tribute to Mira Kubasińska" swoim imieniem i nazwiskiem. Owszem, "Pożegnalny blues" mógł się wydawać w jakiś sposób ryzykowny, wszak to numer, który Nalepa i Kubasińska postanowili zaśpiewać wspólnie, gdy tu mamy występ samej Natalii Sikory. Ale nawet nie o to chodzi, szczególnie że artystka wyszła z tego wyzwania zwycięsko. To, co najbardziej gryzie, to fakt, że wokalistka Breakoutu była posiadaczką głębokiego, stosunkowo niskiego wokalu, potrafiła imponować skalą, lecz jednocześnie traktowała go dość oszczędnie, nawet zmysłowo.
Natalia Sikora prezentuje zupełnie inny rodzaj podejścia do śpiewania: tak wylewny, że aż ekstrawertyczny, a do tego nieziemsko zadziorny i pewny siebie, miejscami wręcz bardzo ofensywny. Wokalistka nie stroni od bardziej krzyczanych partii, do czego zresztą pretenduje ją charakterystyczna barwa głosu (nie zapomnijmy o naprawdę idealnej dykcji!). Gorzej, że nie zawsze autorka "Tribute to Mira Kubasińska" potrafi przekuć te cechy w swoje zalety.
Kiedy w "Pożegnalnym bluesie" potrafi jeszcze całość odpowiednio wyważyć, w "Na drugim brzegu tęczy" staje się nazbyt krzykliwa, przez co wokal zwyczajnie irytująco drży, a końcówki wersów nabierają "koziej" charakterystyki. Obecne w "Poszłabym za tobą" szarże dyskwalifikują utwór: gdzieś ucieka płynność wokalu, ustępując miejsca sylabizowaniu albo odejściu od śpiewu na rzecz krzyku. Z kolei próby wzmocnienia swoich partii rockową chrypką sprawiają, że całość wypada dość kuriozalnie.
Irytuje też przerysowanie czy tendencja do efekciarstwa pretendujące interpretacje Natalii Sikory do obecności na festiwalach piosenki aktorskiej. Szczególnie przejawia się to w kończącym krążek "Liście zabrał wiatr", która to piosenka w oryginale była już wystarczająco podniosła. Po co więc ją jeszcze "dociskać"? Rozumiem, że jedną z głównych inspiracji Natalii Sikory jest Janis Joplin, tylko trudno nie oprzeć się wrażeniu, że pewna granica została tu zupełnie niepotrzebnie przekroczona. Całościowo partie wokalne chociażby na "BWB Experience" (swoją drogą bardzo niedocenionej płyty) prezentowały się jednak znacznie lepiej.
Tak więc trochę ten album boli. Bo Breakout legendą całkiem zasłużenie jest, a od osoby, która wygrała talent show oparty przecież w sporej mierze na interpretacjach piosenek innych ludzi należy wymagać trochę więcej. Natalia Sikora niewątpliwie jest utalentowaną artystką, ale śmiem wątpić, czy aby na pewno wybór utworów Kubasińskiej i Nalepy był słuszny w stosunku do tego, jaką wokalistką chce być. A jeżeli już miał być taki wybór, to mała rada na koniec: pazurki czasem warto stępić, bo konsekwencje tych ostrych są przewidywalne. Stępione zaś, gdy już się porządnie wbiją, odczuwa się najmocniej.
Natalia Sikora "Tribute to Mira Kubasińska", MTJ Agencja Artystyczna
5/10