Recenzja Misia Furtak "Co przyjdzie?": Przyjdzie wam się zachwycić

"To piosenka mocna i delikatna zarazem" - mówiła Misia Furtak o swoim pierwszym singlu z nowej płyty, utworze "Nie zaczynaj". Okazuje się, że w taki sam sposób można określić jej cały solowy album.

Misia Furtak na okładce płyty "Co przyjdzie?"
Misia Furtak na okładce płyty "Co przyjdzie?"

Niektórzy Misię Furtak pamiętają jeszcze jako wokalistkę i basistkę zespołu tres.b, który - ku niezadowoleniu wiernej grupki fanów - w 2013 roku zakończył (?) swój żywot. Na otarcie łez przyszły solowe płyty członków grupy - Olivier Heim wydał album "A Different Life", a Misia (jako Misia Ff) wypuściła EP-kę. W międzyczasie wokalistka zaangażowała się we współpracę z Wojtkiem Mazolewskim, a w ubiegłym roku ukazała się jej płyta "Off the Grid" nagrana wspólnie z Piotrem Kalińskim. Na długogrającą wypowiedź Michaliny musieliśmy więc czekać aż pięć lat. Ale było warto.

Tym razem wokalistka nie chowa się za żadnym pseudonimem czy nazwą, a swoje debiutanckie solowe dzieło podpisuje własnym imieniem i nazwiskiem. Mamy do czynienia z materiałem dojrzałym i przemyślanym. Komfort współpracy, jaki autorka zapewniła sobie w nagrania angażując zaprzyjaźnionych muzyków sceny alternatywnej (m.in. Hania Raniszewska z duetu Tęskno, Piotr Madej aka Patrick the Pan oraz udzielający się w New People i Magnificent Muttley Aleksander Orłowski), z pewnością przełożył się na kameralność materiału.

Na "Co przyjdzie?" znajdziemy zarówno teksty w języku ojczystym, jak i kilka napisanych po angielsku. Po wydaniu EP-ki Misia mówiła mi w wywiadzie, że pisanie po polsku pozwala jej na większą zabawę formą. Tu swoją grę ze słuchaczami zaczyna prowadzić już na starcie, wraz z otwierającym album wersem: "Nie zaczynaj ze mną, twojego czasu niech ci będzie żal". Takich językowych eksperymentów na płycie jest sporo, choć jednocześnie Misia jest w warstwie słownej dość oszczędna i niezwykle staranna. Na wiele pozwala sobie za to wokalnie, bardzo swobodnie operując swoim charakterystycznym głosem.

Gdzieś między słowami, między jednym oddechem a drugim, wyczuć można wręcz terapeutyczność powstania tej płyty, na której autorka zagląda w głąb siebie, oswaja strach i próbuje poskładać puzzle przeszłości, które posłużą jako wskazówki na dalszej drodze. Muzycznie dzieje się dużo - piękne minimalistyczne klawisze, delikatne smyczki, charakterne gitary czy nawet sampel z powrotu statku kosmicznego "Columbia" na Ziemię - ale wszystko ma tutaj swoje odpowiednie miejsce. Niczego nie brakuje i niczego nie zbywa.

Płyta Misi utkana jest z subtelności i siły, z chropowatości i łagodności, z intymności i emocjonalnego obnażenia. A gdzieś nad tym wszystkim unoszą się opary melancholii. Pytasz, Misiu, co przyjdzie? Myślę, że mnóstwo zachwytów nad twoim albumem i bardzo dobry dla ciebie rok. A jeszcze milsza jego końcówka, w której przyjdzie nam zebrać najlepsze polskie płyty 2019. Twojej tam na pewno nie zabraknie.

Misia Furtak "Co przyjdzie?", Agora

9/10 

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas