Recenzja Mika Urbaniak & Victor Davies "Art Pop": Zamach na piosenki

Dawid Bartkowski

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij

Ludzie najbardziej lubią to, co już doskonale znają. Dlatego covery wcześniej słyszanych piosenek to nie tylko przepis na sukces. To również najprostsza droga pójścia na łatwiznę.

Mika Urbaniak i Victor Davies na okładce wspólnej płyty "Art Pop"
Mika Urbaniak i Victor Davies na okładce wspólnej płyty "Art Pop".

Oczywiście są też te wszystkie PR-owe i marketingowe gadki, w którym to cały świat dowiaduje się, że artyści kochają się w twórczości innych, chcą sprawdzić się w nowej roli i sprostać wyzwaniu. W przypadku "Art Pop" Miki Urbaniak i Victora Daviesa wszystkiego jest po trochu, ale ostatnią rzeczą, którą można by było im zarzucić, jest brak kreatywności. A w tym przypadku sprawdza się to dwojako.

Bo chcąc nie chcąc, wokaliści każdej z piosenek dali więcej słońca i zwykłej, ludzkiej radości, czemu dowodzą fantastyczny, otwierający "Pop Life" Prince'a i świetny "Mr. Brightside" The Killers. Dzięki temu zyskała nawet "America" Razorlight, która dodatkowo w ich interpretacji jest zdecydowanie lepsza niż słynny oryginał.

Rozstrzał stylistyczny wybranych piosenek jest spory. Z jednej strony na tapet zostały wzięte utwory Stereophonics, The Killers i Kings of Leon, z drugiej Human League, Rihanny i Joe Jacksona. Z dala od pierwotnego wydźwięku, który najczęściej został zastąpiony przez subtelną elektronikę z folkowymi elementami.

Niekiedy bardzo zaskakująco - przykładowo z jazzowego klimatu "The Look of Love" Dusty Springfield nie pozostało nic i, co najważniejsze, wyszło to nadspodziewanie dobrze. Mało? Proszę bardzo - "Sweet Child O' Mine" Guns N' Roses to świętość i ciężki kawałek chleba dla wszystkich śmiałków, ale tutaj, mimo okrutnego kiczu brzmiącego niczym kuriozalny mariaż eurodance'u i kolejnej próby układania bębnów, udało się wyjść obronną ręką.

Pośród kilku naprawdę niezłych, niekiedy nawet mocnych utworów, na "Art Pop" znajdują się też interpretacje, które są zamachem na dobre piosenki. W "Don't You Want Me" całkowicie zginął urok Human League, "Use Somebody" nabrało nijakości, a "Umbrella" broni się tylko ciekawe śpiewanym refrenem Daviesa.

W żaden sposób nie da się też obronić coverów polskich kompozycji. "Ludzkie gadanie" Maryli Rodowicz i Seweryna Krajewskiego brzmi zupełnie bezpłciowo, a dzieła zniszczenia dopełniają słabe i niepotrzebne chórki. To nie wszystko. Przepis na porażkę rodzimego klasyka jest jeszcze jeden, równie prosty. W "Śnie o Warszawie" Czesława Niemena, Mika śpiewa zwrotkę po polsku, Victor robi to po angielsku. I nie, to nie jest słabe. To jest fatalne, a punkt karny, w przypadku tak legendarnego i specyficznego utworu jest liczony podwójnie.

Jeśli istnieje coś takiego, jak muzyka bezpieczna, to "Art Pop" jest tego idealnym przykładem. Ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Propozycja dla tych, którym obce jest poszukiwanie muzyki na własną rękę, a muzyczne lenistwo i zaprogramowane przez algorytmy playlisty to codzienny rytuał. Można, ale lepiej tylko raz, bo sama sympatia do twórców to trochę za mało.

Mika Urbaniak & Victor Davies "Art Pop", Agora

5/10

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Przejdź na