Reklama

Recenzja Meller Gołyźniak Duda "Breaking Habits": Dawno się tak nie grało

Szanowani muzycy tworzą wspólną grupę i nagrywają album, którego nikt za bardzo się po nich nie spodziewał. Czy to miało prawo się udać? Nie? No, ale się udało!

Szanowani muzycy tworzą wspólną grupę i nagrywają album, którego nikt za bardzo się po nich nie spodziewał. Czy to miało prawo się udać? Nie? No, ale się udało!
Okładka płyty "Breaking Habits" zespołu Meller Gołyźniak Duda /

Kultura supergrup w Polsce jest właściwie martwa. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych serca fanów muzyki biły głośniej za każdym razem, gdy powstawały projekty w stylu Emerson, Lake & Palmer, Cream, Tapeworm czy ostatnio Minor Victories oraz Prophets of Rage, tak w naszym kraju sprawa ma się o wiele gorzej. Zresztą pomyślcie sami: ile jesteście w stanie z pamięci wymienić polskich supergrup? Nieaktywne od kilku lat Lenny Valentino? Złożone z weteranów polskiego rocka Wieko, o którym jednak zaskakująco mało słychać? No, słabo.

Reklama

Aż tu niespodziewanie pojawiło się nam trio, które spokojnie można nazwać mianem supergrupy. Tworzą je Maciej Meller (do niedawna nieco zapomniane dzisiaj artrockowe Quidam), Maciej Gołyźniak, będący perkusistą alt-popowego Sorry Boys oraz Mariusz Duda - basista oraz wokalista Riverside. Można co prawda zastanawiać się, czemu muzycy zdecydowali się na sygnowanie swojego albumu wyłącznie nazwiskami. Tak, imiona automatycznie tworzą się w zgrabne 3M, ale nawet nie o to chodzi. Sedno stanowi tu bowiem fakt, że na "Breaking Habits" muzycy jawią się jako zespół z prawdziwego zdarzenia.

W czym tkwi klucz do sukcesu Mellera, Gołyźniaka i Dudy? Cóż, muzycy postanowili zastosować się do tytułu i faktycznie zerwać ze swoimi dotychczasowymi zwyczajami. W końcu po dominacji Mellera i Dudy spodziewalibyśmy się czegoś zahaczającego o rock progresywny, prawda? A tu proszę: otrzymujemy album na wskroś rockowy. I to w takiej klasycznej, w miarę prostej i lekko surowej formie. Co więcej, wszystkie instrumenty zostały nagrane w jednym pomieszczeniu, a edytowanie nagranych ścieżek zostało zastosowane jedynie na partiach wokalu i gitarze akustycznej. Dawno się tak nie grało. Jeszcze lepiej: to naprawdę działa!

Przyznajcie: który refren w polskim rocku ostatnio ruszał wami tak bardzo jak "Shapeshifter"? To zresztą doskonały dowód na to, że nie trzeba wcale naciskać pedału z overdrive'em i wykrzykiwać wersy wniebogłosy, aby udowodnić siłę utworu. Naprawdę się da! Wystarczy tylko znaleźć odpowiedni patent, wlać w to nieco wrażliwości, podlać fragment partiami gitary w stylu Led Zeppelin i voila!

Weźmy na wokandę również rozpoczynające album "Birds of Prey". Napędzany mocno przesterowanym, ciemnym w brzmieniu riffem utwór zaskakuje zaraźliwą wręcz energią. Takie wrażenia zacierają nawet cichsze zwrotki, wszak muzycy doskonale wiedzą, jak trzymać słuchacza w napięciu. "Feet On The Desk" ma w sobie ciekawy bluesowy vibe, który dodatkowo powstrzymany jest przez narrację Mariusza Dudy, prezentującego w mówionych fragmentach dość zaskakujące rejestry. Dodatkowo całość zdaje się lekko nawiązywać do dylanowskiego "Knockin' on the Heaven's Door".

Warto zatrzymać się również przy utworach instrumentalnych. Tytułowe "Breaking Habits" jest porywające od początku do końca. Kompozycja rozpoczyna się lekkimi gitarowymi mgłami i prostymi uderzeniami stopy z werblem, by z czasem nabierać coraz więcej ciężaru, a pod koniec wybuchnąć pod naciskiem perkusyjnych talerzy, dynamicznie napędzającego basu oraz wysoko prowadzonej gitary. Dla takich momentów warto słuchać całych płyt.

Jeżeli chodzi jednak o główne skojarzenie, trudno nie mieć wrażenia, że autorom "Breaking Habits" blisko jest do innej supergrupy - Them Crooked Vultures. Zespół złożony z Josha Homme'a z Queens of the Stone Age, Dave'a Grohla z Nirvany i Foo Fighters oraz Johna Paula Jonesa, basisty Led Zeppelin również zdawał się zwrotem muzyków w stronę bardziej klasycznej formie rocka. Oczywiście są momenty, gdy muzycy nieco odchodzą od założenia, wszak wspomniany wyżej utwór tytułowy romansuje lekko z post-rockiem, a 9-minutowe "Floating Over" zahacza o rock progresywny. Wszystko takie skoki w bok należy jednak uznać za przyprawę, która ma uwypuklić zalety głównego dania.

Trudno nie być zaskoczonym, bo i niespecjalnie należało mieć wysokie oczekiwania. Riverside od pewnego czasu nagrywa albumy zaledwie dobre, z obozu Quidam dawno nie było nic słychać, a Sorry Boys zdaje się mieć zupełnie inny target niż będzie miał projekt Meller Gołyźniak Duda. A tu proszę: otrzymaliśmy naprawdę bardzo dobry album, którego wady trudno znaleźć. "Breaking Habits" nie jest w żaden sposób innowacyjne, ale ma szanse podbić serca miłośników rocka. Czuć w tym pasję i miłość do muzyki, a to rzecz, którą zaskakująco często trudno przekazać.

W dostarczonej mi informacji prasowej można przeczytać pytanie "eksperymentalny skok w bok czy początek nowej historii?". Mam nadzieję, że podobnie jak ja widzicie przed wspólnym projektem Mellera, Gołyźniaka i Dudy świetlaną przyszłość.

Meller Gołyźniak Duda, "Breaking Habits", Rock Serwis

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Meller/Gołyźniak/Duda | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama