Recenzja Maja Kleszcz & incarNations "Romantyczność": Barwa, wcielenie, głos
Iśka Marchwica
Nazywanie Mai Kleszcz "polską Adele", "polską Billy Holiday", "polską Amy Winehouse" jest krzywdzące. Dla Mai oczywiście. Maja Kleszcz z projektem IncarNations nie jest żadnym powieleniem schematu, kopią wielkich poprzedniczek. Jest marką samą w sobie, którą warto poznać, a należy wręcz docenić.
Od czasu fenomenalnej płyty "Infinity" Kapeli ze Wsi Warszawa (2008 r.) i rozstania się Mai Kleszcz i Wojtka Krzaka z tym zespołem, minęło kilka bardzo intensywnych lat. Chociaż projekt IncarNations kiełkował już od 2005 roku, aż pięć lat zajęło duetowi zebranie i opracowanie materiału, który byłby wizytówką IncarNations. Udało się - od płytowego debiutu, Maja z Wojtkiem kojarzeni są z muzyką poetycką, polskim bluesem, nietuzinkowymi tekstami, brzmieniem wręcz lepkim od znaczeń, odwołań i retro-nawiązań. "Romantyczność" jest trzecim i chyba najbardziej dojrzałym i mięsistym albumem IncarNations.
Nie dajmy się zwieść lekkiej jazzującej piosence o pięknym brzegu Żoliborza, otwierającej "Romantyczność". Utwór, wywołujący w wyobraźni obraz przyjemnej kawiarenki z uroczą wokalistką przy mikrofonie, śpiewającej o słonecznych dniach w Warszawie, dla żony napisał Wojtek Krzak - to jedyna kompozycja w całości stworzona przez Wojtka i jedyna tak optymistyczna i jasna w kolorycie w tym zestawieniu. Cała płyta mieni się różnymi barwami i odwołaniami do dawnych stylistyk piosenkowych.
Od "westernowego" "Zanim wstanie miasto", z charakterystycznym pospiesznym rytmem perkusji i długimi nutami wokalu, przez jazzowe "Najpiękniejsza jak Aniołek w Raju", z uroczym tekstem Adama Mickiewicza, intymny walczyk "Mej miłości oddam jabłko", bluesowe "Noc smutna w więzieniu", które - jestem tego pewna - z wielką chęcią zaśpiewałaby sama Janis Joplin lub Billy Holiday, aż po ogniste "Wojna lubi jeść", w którym ewidentnie słychać echa miłości do world music i kapelowego surowego brzmienia (na to skojarzenie na pewno wpływ ma wprowadzenie wokaliz śpiewanych ostrym białym głosem). Z całego materiału "Romantyczności" wybija się piosenka o diabolicznym numerze 6 - "A może miałby Pan ochotę". Kompozycja Mai Kleszcz do soczystych i niezwykle erotycznych słów Agaty Dudy-Gracz, ocieka nie tylko seksapilem, ale przede wszystkim - teatralnym doświadczeniem zarówno autorki tekstu, jak i samej wokalistki. Maja tekstem się bawi, wyśpiewując każde słowo, jak tancerka skupiająca się na każdym ruchu, kroku i spojrzeniu.
"Romantyczność" jest albumem nasączonym znaczeniami, smaczkami, brzmieniami i wspomnieniami. Maja Kleszcz i Wojtek Krzak sięgnęli po najróżniejsze i przy tym najlepsze tradycje polskich piosenek, ze skrawków dawnych kompozycji tworząc nową jakość. Siłą nowego materiału incarNations, jest maksymalnie wyrazisty przekaz przy użyciu tak naprawdę niewielu środków (charakterystyczny chrypliwy głos Mai o ciemnej barwie, gitary, perkusja, instrumenty smyczkowe wykorzystywane w pojedynczych utworach). To płyta dla smakoszy, miłośników nietuzinkowej muzyki, którzy przy kolejnych odsłuchach lubują się w wyłapywaniu smaczków, śmiesznostek, odwołań, językowych zabaw. Płyta tak nieprzenikniona, jak wszystkie romantyczne poematy - można do niej wracać i wracać i wciąż odkrywać coś nowego.
Maja Kleszcz & incarNations "Romantyczność", Fonobo
7/10