Recenzja Maciej Maleńczuk "Maleńczuk gra Młynarskiego": Co tu można spieprzyć?
Był już jeden z rosyjskich mistrzów, więc nadszedł czas na polskiego. Proszę tylko nie szukać dziury w całym!
Pierwsza myśl - co można powiedzieć o płycie z tekstami polskiego Mistrza, Wojciecha Młynarskiego? Teoretycznie dużo, oczywiście biorąc pod analizę jego nieznaną twórczość, ale czy można coś więcej dodać o tekstach, które są znane, podziwiane i interpretowane od lat? Nie, bo o takich "Absolutnie", "Maraton Sopot - Puck" czy "Jeszcze w zielone gramy" powiedziano już wszystko. W przypadku "Maleńczuk gra Młynarskiego" należy dyskutować tylko i wyłącznie o trzech rzeczach. O samej selekcji, jej zasadności oraz jakości interpretacji największych i tych "prawie" największych piosenek autorstwa nieodżałowanego Młynarskiego.
Nawet wyciągając jeden z wersów ukrytych na nowej płycie Maleńczuka - "tyle jeszcze jest do spieprzenia, a będzie jeszcze więcej" - można odnieść wrażenie, że coś nie wyszło. Już sam pomysł na taką płytę może wydawać się nie do końca trafiony, bo mimo swojej uniwersalności, teksty Młynarskiego do łatwych nie należą i przy "złej selekcji", mogą rzutować na całą jego twórczość.
Fakt, że jednym z kluczowych aspektów maleńczukowej selekcji, była sytuacja polityczna i część liryków została sprytnie dobrana według takiego klucza, to jednak nie brak tu humoru i przede wszystkim dwuznaczności. Niech "W co się bawić?" i otwierający "Mam zaśpiewać coś o cyrku" posłużą za najlepszy przykład. Warto też mieć na uwadze dobór z różnych okresów twórczości warszawskiego poety i artysty. To się ceni.
Ponadczasowość każdego (!!!) z tekstów jest nader oczywista, ale najważniejsze w tym przypadku jest to, jak to wszystko wyszło w praniu. Wcześniejsze kompozycje Juliusza Borzyma, Jacka Szczygła i Jerzych: Derfela, Abratowskiego, Wasowskiego i Matuszkiewicza, zostały wzięte na warsztat przez samego Maleńczuka i jego zespół i... wyszło całkiem nieźle, aczkolwiek nie ma co się spodziewać zbyt wielu zaskoczeń. Jest tu dużo typowego bluesa i prostych form, które nie pozwalają do końca rozwinąć skrzydeł sekcji, mimo że wszystko ładnie ze sobą współgra.
Zdarza się bossa nova, czasami pojawiają się nietypowe aranże, jak w "Balladzie o Szewcu Dratewce", jest czysto i w miarę przestrzennie, ale czy na pewno sam Maleńczuk jest odpowiednią osobą do wykonywania tekstów Młynarskiego? I tak, i nie, chociaż ten nietypowy fałsz, z kulminacyjnej "Nowej jElicie", ma w sobie dużo uroku.
"Co by tu spieprzyć panowie? / Co by tu jeszcze?" - śpiewa Maleńczuk w "Co by tu jeszcze". Samego albumu krakowski bard nie spieprzył, ale będąc uzbrojonym w taką broń, jak "Szajba" czy "Żniwna dziewczyna", można jednak wymagać trochę więcej. Zbyt dużo tu prostych form, mogących wydawać się hołdem dla pierwowzorów, czasami wykonanie nie należy do najlepszych, ale... jest całkiem sympatycznie. Tylko i aż, i to niekoniecznie dzięki samemu gospodarzowi, chociaż to wcale nie powinno nikomu przeszkadzać.
Maciej Maleńczuk "Maleńczuk gra Młynarskiego", Sony Music
6/10