Recenzja Luis Fonsi "Vida": Ciepła, bardzo zła muzyka
"Hej, Fonsi?" retorycznie pyta Demi Lovato w "Échame la Culpa" na powitanie latynoskiego gwiazdora. Tylko po co?
Dobra promocja to klucz, więc z olbrzymią rezerwą trzeba podchodzić do produktów, które okazują się dobrym polem do popisu marketingowców i PR-owców. Niby każdy to wie, ale nie zawsze udaje się to zrobić.
Czy o takim "Despacito" można myśleć w zupełnie innych kategoriach? Zapewne tak, ale bez odpowiedniej pomocy, piosenka nie osiągnęłaby tak gigantycznego sukcesu na całym świecie. Utworu nie wspominam przypadkowo, bo oczywiście nie mogło go zabraknąć na najnowszej, dziesiątej już płycie Luisa Fonsiego. Jakby tego było mało, to również w zremiksowanej wersji z Justinem Bieberem. Kogo to obchodzi, że kawałek ma już ponad dwa lata? On musiał się tutaj znaleźć, bo bez niego komercyjny i sprzedażowy sukces byłby w zasadzie niemożliwy. Bo kto by wtedy kupił "Vidę"?
"U siebie" Luis Fonsi jest wielką gwiazdą. Każdy, kto ponadprzeciętnie interesuje się muzyką, chociaż raz musiał usłyszeć to nazwisko, chociażby dlatego, że sympatyczny Portorykańczyk zdobył kilka nagród Latin Grammy. I "Vida" zapowiada się na kolejny sukces, bo ten mariaż ballad i kilku tanecznych, dość prostych utworów, powinien zadowolić nie tylko przeciętnych, mało wymagających Kowalskich, ale i kilku fanów latynoskim dźwięków.
Jest tu całkiem sporo odniesień do R&B (niezłe "Más Fuerte Que Yo"), ale i popu z tamtych stron świata, gdzie w takim "Calypso" pierwsze skrzypce stara się grać wpadająca z wizytą Stefflon Don. Wśród tej całej plejady bezbarwnych, plastikowych i pozbawionych jakichkolwiek emocji kompozycji, znajdują się też całkiem niezłe i nieprzekombinowane piosenki. Ciężko mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do "Poco A Poco", bo już sam wokalny sampel nadaje charakteru. Innym razem pojawia się też pytanie, jak ekipie udało się stworzyć tak solidny, imprezowy utwór jak "Apaga La Luz"?
To są tylko wyjątki, bo jako całość "Vida" to nic innego jak niskiej jakości produkt, który brzmi jak zrobiony na szybko materiał dla finalistów talent show. Zupełnie nie da się spokojnie słuchać obrzydliwie słodkich ballad. "Le Pido Al Cielo" to zbrodnia na guście, wzniosłość "Dime Que No Te Iras" powoduje, że ciężko zatrzymać krew z uszu, a "Ahí Estás Tú" zbiera wszystkie wady w jednym miejscu i streszcza je niewiele ponad 3 minuty. Naprawdę szkoda więcej czasu na znęcanie się, bo to zadbali już sami autorzy płyty. A szkoda, bo dobrego popu, tego najbardziej komercyjnego, napompowanego do granic sztuczności, też da się słuchać, a często nawet z olbrzymią przyjemnością.
Bezpieczna muzyka do radia i telewizji śniadaniowych czasami oferuje całkiem sporo. Ciekawić powinna zwłaszcza ta, która jest wykonana w innym języku niż polski i angielski, od biedy francuski. Co z "Vidą"? Nie ma tu w zasadzie nic, bo nawet okładka sugeruje, że to nie może być dobre. I nie jest.
Luis Fonsi "Vida", Universal
2/10