Recenzja LemON "Tu": Mów do mnie prosto, panie Igorze

"Pijemy i schylamy się, do kielichów, by wyłowić resztki miłości. Emocjonalny kompost" - słowa pochodzą z singla "Tu", zapowiadającego czwarty album zespołu LemON. Singla, który narobił smaku - na mocne, mniej egzaltowane teksty, rozbudowane kompozycje, niedomówienia, może jakąś tajemnicę. Po części oczekiwania się te sprawdziły (kompozycje). A po części nie (teksty), dlatego płyta "Tu" wywołuje bardzo mieszane uczucia.

Igor Herbut na okładce płyty "Tu" LemON
Igor Herbut na okładce płyty "Tu" LemON 

Bo z jednej strony - znalazło się na niej kilka świetnych kompozycji, ciekawych i różnorodnych. Choćby wspomniany "Tu" - numer, w którym postawiono na skromne, proste brzmienie i słusznie, bo nie potrzeba tu niczego więcej. Jest ciężko i szorstko, zaś nastrój panuje poważny, na szczęście nie patetyczny.

Inna niezła kompozycja to "Kalka", z wdzięcznym riffem, czy jedna z najciekawszych piosenek w zestawie - zamykająca album "Po", z ciekawą, nieregularną grą perkusji. Igor Herbut czaruje swoim świetnym głosem, tym razem w wydaniu łagodnym, wręcz łzawym. Zdaje się, że wydanie mocniejsze, zadziorne na czas powstawania "Tu" raczej poszło w odstawkę (wyjątkiem "Full Moon") - album prezentuje balladowe oblicze zespołu, a tutaj krzyków nie potrzeba.

Z drugiej strony na płytę wpadło kilka numerów, które zaszkodziły ogółowi - "Tak nie nie", o komunikacji z płcią przeciwną, "Sowa" z tematem przywodzącym na myśl znaną już melodię czy przygnębiający "Ostatni walc". Wszystkie numery pochodzące z albumu "Tu" na żywo na pewno wypadną świetnie, choć brakuje im pazura znanego choćby ze "Scarlett". Jest jeszcze jeden element, który wciąż uwiera - przepełnione niepotrzebnymi metaforami teksty. Cytując słowa "Tak nie nie": "Mów do mnie prosto - tak, nie, nie", panie Igorze.

W materiałach promocyjnych zespół przytacza piękną historię powstania płyty, Herbut wspomina o miejscach i inspiracjach. Dla słuchacza najważniejsza spośród tego wszystkiego zdaje się być informacja o nagrywaniu albumu na "setkę" (nie pierwszy zresztą raz) - partie poszczególnych instrumentów rejestrowane były w tym samym momencie, podczas wspólnej gry, przypominając tym samym grę na żywo. O wyjątkowej energii wytwarzanej podczas takiego nagrywania niejeden się już przekonał. O wpływie tego sposobu nagrywania na muzykę grupy można również się przekonać - czuć to w niedoskonałym, szczerym brzmieniu, poszczególne elementy wydają się być ze sobą idealnie zespolone. Punkt dla grupy za dobrą decyzję.

Tymczasem, w oczekiwaniu na pełne energii koncerty, podczas domowego odsłuchu, na dłuższą metę niestety "Tu" po prostu męczy. Po wielu przesłuchaniach fraza "emocjonalny kompost" uruchomiła wyobraźnię wyżej podpisanej - gnijąca skrzynia, w środku ciemnozielone trawy, chwasty, badyle rozmaite, nad nimi paskudny odór rozkładających się resztek. Wyżej podpisaną lekko zemdliło.

LemON "Tu", Warner Music Poland

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas