Recenzja Lao Che "Dzieciom": Raczej dla dorosłych
Tomek Doksa
Jesteś już duży, ale wciąż czujesz się mały? Posłuchaj, co dzieci z Lao Che ci przygotowały.
Bardzo przepraszam za ten częstochowski rym na wejście, ale zdecydowanie udzielił mi się klimat nowej płyty ekipy Spiętego. Płyty - to akurat dla większości z was pewnie oczywiste, jednak wszystkim innym należy się wyjaśnienie - wbrew swojemu tytułowi zupełnie nie dla dzieci. Chyba że jesteście dużymi, wiecznymi dzieciakami, jak z tej nieszczęsnej rymowanki - wtedy przybijajcie piątki i dołączajcie do zabawy. Nowy materiał Lao Che nie pozwoli wam się nudzić.
Na mieście mówią, że spora w tym zasługa Emade. Producenta, który naszpikował kolejne wydawnictwo rodzimych specjalistów od koncept albumów, intrygującym nawet dużo bardziej niż warstwa tekstowa, światowym brzmieniem. Światowym jednak nie tyle pod względem realizacji, ile inspiracji - równie wschodnich, co zachodnich. I mówią prawdę, bo album "Dzieciom" zaskakuje najbardziej dźwiękowym eklektyzmem, licznymi wpływami i żywiołowością. Brawa z tego miejsca oczywiście dla całego składu, jak i wspomagających Lao Che na tej płycie gości: muzyków Mitch & Mitch oraz Pink Freud, których jazzująca nuta dodała i tak barwnemu materiałowi jeszcze więcej kolorytu.
Tutaj niemal każda pozycja może zaskakiwać. Długie, ponad siedmiominutowe "Z kamerą wśród zwierząt buszujących w sieci" i "A chciałem sobie", ale też nieco krótsza "Znajda" pochłaniają improwizowanym klimatem, "Dżin" oraz "Tu" przypominają muzyczną wycieczkę dookoła świata, a "Errata" brzmi, jakby na płycie Lao Che pojawił się specjalista od... emotroniki, Milosh.
Na papierze wygląda to być może nazbyt różnorodnie, ale na samym krążku wszystko komponuje się sprawnie i ładnie niczym... w bajce dla dzieci. Słuchać go powinni zdecydowanie jednak dorośli. Ci dzietni, i ci nie, byle tylko lubili zabawy słowem, mieli skłonność do autorefleksji i choć odrobinę poczucia humoru. Spięty, mimo tytułowej zasłony i przyjętej konwencji, opowiada tu całkiem poważne rzeczy, z których można wyciągnąć mniej lub bardziej życiowe wnioski (nawet z tak infantylnie brzmiącej "Bajki o Misiu"). Przy okazji oczywiście przednio się do tego bawiąc.
Na mieście niesłusznie więc się obawiają, że po tak zaskakującej płycie, Lao Che przy kolejnej zabraknie równie dobrych pomysłów. Dziwne to podejrzenia o tyle, że mnie osobiście ten krążek napawa ogromnym optymizmem i utwierdza wręcz w przekonaniu, że na następnym albumie zespół ponownie (i znów z powodzeniem) czymś nas zaskoczy. Tym bardziej zresztą, że skoro sami muzycy mówią o nim, że to najbardziej spontaniczny w zespołowej karierze, pozostaje tylko kibicować i trzymać kciuki za ich równie udane, kolejne wyskoki.
Lao Che "Dzieciom", Mystic
8/10