Recenzja Kazik i Kwartet ProForma "Tata Kazika kontra Hedora": Rubasznie i poważnie
Kamil Downarowicz
Dla wielu fanów twórczości Kazimierza Staszewskiego do najważniejszych płyt w całej bogatej dyskografii artysty zaliczają się tytuły "Tata Kazika" i "Tata 2". Nagrany z grupą Kult w latach 90. materiał poświęcony został w całości twórczości Stanisława Staszewskiego, który był ojcem Kazika i zarazem bardem stołecznej bohemy wczesnych lat PRL-u. Kiedy wydawało się, że Kazik z repertuaru swojego rodziciela wycisnął wszystko, co się dało, dość niespodziewanie pojawił się album "Tata Kazika kontra Hedora".
Płyta początkowo nazwana została "Syn Staszka", ale ostatecznie zmieniono jej tytuł na "Tata Kazika kontra Hedora". Jest to bezpośrednie nawiązanie do tekstu z utworu Staszewskiego, "12 groszy". To kolejny rozdział współpracy Kazimierza z poznaniakami z Kwartetu ProForma, z którym lider Kultu zarejestrował w 2015 roku album "Wiwisekcja". Znalazły się na nim kompozycje m.in. Nicka Cave'a, Kurta Weilla i Toma Waitsa.
Staszewski najwyraźniej na tyle zaufał młodszym znajomym, że postanowił wspólnie z nimi wziąć na warsztat kolejną porcję tekstów swojego taty. Efektem tej kooperacji jest 15 kompozycji (plus intro) o balladowo-knajpianym klimacie z rockowym sznytem. O poczynaniach młodszego ze Staszewskich w ostatnich latach można mieć różne zdanie. Nie brakuje głosów, że "Kazik skończył się dawno temu na 'Kill’em All'" i już nic ciekawego nie ma do powiedzenia. Tymczasem niedawne wydawnictwo Kultu "Wstyd" było naprawdę całkiem niezłe. Dawało to spore nadzieje na to, że kolejne kroki Kazika w artystycznej karierze nie okażą się bolesnym upadkiem, na który przykro będzie patrzeć. Spieszę uspokoić, jest dobrze.
Co prawda płyta "Tata Kazika kontra Hedora" nie zaskakuje w żaden sposób i jest do bólu przewidywalna, ale paradoksalnie w tym właśnie tkwi jej największa siła. Zupełnie jakbyśmy spotkali się ze starym znajomym w dusznej, zadymionej knajpie, wypili z nim jednym haustem kilka setek czystej i zaczęli prowadzić pijackie rozmowy. Jest więc wesoło, rubasznie, ale gdy któregoś z was weźmie na osobiste zwierzenia, robi się również poważnie. Nie wiem, czy to był zamierzony efekt, ale produkcja brzmi jakby żywcem wyjęta z lat 90., przez co całość nabiera specyficznego, szorstkiego klimatu. W rolach głównych występują tutaj: gitara elektryczna i akustyczna, bas, akordeon, pianino, tamburyn i trąbka, a więc zestaw instrumentów, który każdy szanujący się fan Kazika zna na pamięć.
Kwartet ProForma i Kazik brzmią nie tylko znakomicie, ale i potrafią z łatwością wytworzyć odpowiedni nastrój. Autentyczny i bezpretensjonalny. Zupełnie jakby wszyscy panowie urodzili się w pierwszej połowie XX wieku. Przykłady? Mamy tu jarmarczne kompozycje "1947" i "Jest między nami obcość", wyjęte jakby żywcem z folkloru Polski Ludowej piosenki "Ta droga była daleka", "Leonardo", mocniejsze uderzenia w postaci "Klubu cynicznych egoistów" i "Apelu poległych" (czyżbym słyszał tu wczesne Black Sabbath?), a także niezwykle nastrojowe ballady "Ogrodnik" oraz "Zmysłowa i pijana".
Brakuje tutaj co prawda ponadpokoleniowych przebojów na miarę "Baranka" czy "Celiny", ale większość melodii z miejsca wpada w ucho i nie chce z niego wylecieć. Myślę też sobie, że Kazik mógłby chwilami śpiewać bardziej, hmm, pijacko? Brakuje tego zdartego, niedbałego wokalu z płyt "Tata" i "Tata 2". Ale pewnie nie można mieć wszystkiego, dlatego trzeba cieszyć się tym, że Staszewski jest w formie i zdecydowanie nie powiedział nam jeszcze ostatniego słowa.
Kazik & Kwartet ProForma "Tata Kazika kontra Hedora", SP Records
7/10