Recenzja Jazzpospolita "Humanizm": Przemyślana improwizacja
Są na tym świecie rzeczy stałe, a jedną z nich jest z pewnością wysoka forma Jazzpospolitej. Co najlepsze - wcale nie wydaje się, żeby kiedykolwiek mieli ją stracić, bo "Humanizm" nie dość, że wnosi kolejne nowości do ich dyskografii to również stara się strącić wysoko zawieszoną poprzeczkę.
Tak, Jazzpospolita jest jednym z największych pewniaków na polskiej scenie muzycznej. Przypomnijcie sobie, kiedy po raz ostatni wydali słabą płytę. Problem z odpowiedzią czy bezpardonowe "nigdy"? Na upartego można nawet stwierdzić, że każde ich kolejne dzieło jest lepsze od poprzedniego. Czy podążając takim tokiem myślenia można stwierdzić, że "Humanizm" jest ich opus magnum?
Nie, raczej nie, ale nie można też postawić go niżej od poprzednika, czyli "Jazzpo!". Najnowsza produkcja jest też najlepszym przykładem kreatywności warszawskiego kwartetu, a przy okazji wypadkową wszystkich poprzednich dokonań grupy wnoszącą także kilka nowych elementów ze śpiewem i większą melodyjnością na czele. Może i nie wypada obecnie podpierać się trywialnymi i pustymi określeniami pokroju "dobrej zmiany", ale w tym przypadku wszystko jest uzasadnione już od pierwszych dźwięków. Kolejny etap ewolucji kwartetu został właśnie odhaczony.
Już pierwszy indeks na trackliście - "Kraina wewnętrzna" - stopniowo buduje napięcie i każe się zastanowić co będzie dalej. A tam jeszcze lepiej, bo post-rock, nu jazz i psychodelia idą ze sobą w parze, jak nigdzie indziej w Polsce. Mocno fusionowe "Pies", "Zmiany" i "Jestem w pewnym sensie turystą" trafiają gdzieś pomiędzy krautrockową "Krainę wewnętrzną" i zaskakujący swoją formą "Pusty pociąg".
Improwizacja miesza się z bardzo przemyślanymi kompozycjami, a część z nich jest stworzona wręcz do radia. Fajnie by było usłyszeć tam "Combination" i "Zakamarki", które zostały ubarwione wokalami Pauliny Przybysz i Noviki. Początkowo można było mieć obawy co do ich występów na "Humanizmie", ale obie panie dobrze wpisały się w konwencję płyty. Szczególne brawa należą się tej drugiej, bo zadanie miała o tyle trudniejsze, że jej styczność z żywym jazzującym graniem jest o wiele mniejsza niż koleżanki po fachu.
Wokalne nowości, którymi uraczyła nas grupa, wyszły nowej płycie tylko na dobre. Napisać "aż strach pomyśleć, co będzie dalej" mija się trochę z celem, bo cholera wie, jaka będzie ich następna płyta. Być może będzie garściami czerpała z poprzedników, ale zapewne wniesie coś nowego do ich twórczości. Dokładnie tak samo, jak "Humanizm".
Jazzpospolita "Humanizm", Postpost
8/10