Reklama

Recenzja Izabela Trojanowska "Na skos": Zrób sobie lata 80.

Moda na retro w popkulturze ma się dobrze. Gadżety, ubrania, design, filmy i w końcu muzyka sprzed trzech dekad - wszystko to stało się pożądanym elementem domówek, na których poubierane w neonowe dresy towarzystwo tańczy do Whitney Houston, New Order, Kobranocki i... Izabeli Trojanowskiej.

Moda na retro w popkulturze ma się dobrze. Gadżety, ubrania, design, filmy i w końcu muzyka sprzed trzech dekad - wszystko to stało się pożądanym elementem domówek, na których poubierane w neonowe dresy towarzystwo tańczy do Whitney Houston, New Order, Kobranocki i... Izabeli Trojanowskiej.
Izabela Trojanowska na okładce płyty "Na skos" /

W Polsce sentyment do lat 80. ma dodatkowy posmak, ponieważ łączy się z czasami PRL-u i jego specyficznym klimatem. Dla wielu był to okres dzieciństwa i młodości, dlatego patrzą oni na Polskę Ludową przez różowe okulary. To już nie tyle stan wojenny, cenzura i permanentnie puste sklepowe półki, co raczej śmieszna, niegroźna i absurdalna rzeczywistość rodem z filmów Barei, którą warto czasami odwiedzić. I to głównie właśnie ta część słuchaczy może zainteresować się nowym wydawnictwem Izabeli Trojanowskiej.

Młodsze pokolenia kojarzą ją głównie z roli chłodnej Moniki Ross-Nawrot w serialu "Klan", nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, że Trojanowska występowała kiedyś z Budką Suflera, nagrała płyty z Tadeuszem Nalepą oraz Janem Borysewiczem i zdobywała nagrody najważniejszych polskich festiwali muzycznych. Jej największe przeboje - "Pieśń o cegle", "Tyle samo prawd" i przede wszystkim "Wszystko czego dziś chcę" - nucili niemal wszyscy, zaś sporo dziewczyn, zafascynowanych drapieżnym, niesfornym wizerunkiem swojej idolki, próbowało upodobnić się do niej, podobnie jak ich amerykańskie koleżanki do Madonny.

Reklama

"Na skos" to powrót artystki na scenę i zarazem powrót do pierwszych lat jej kariery muzycznej, bowiem ze swoim rockowo-popowym brzmieniem płyta przypomina drugi w karierze krążek Trojanowskiej, nagrany wspólnie z Janem Borysewiczem w 1982 roku, "Układy". Nie jest to przypadek bo wokalistka do współpracy ponownie zaprosiła dziś lidera Lady Pank.

Efekt jest taki, że już po włączeniu pierwszego utworu z playlisty - "Posłańcy wszystkich burz" - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenosimy się trzydzieści lat wstecz. Czuć tu trochę The Pretenders czy Cyndi Lauper, ale przede wszystkim... Lady Pank. I to na przestrzeni całej płyty. Borysewicz ma wypracowany tak charakterystyczny styl, że nie sposób go z miejsca nie rozpoznać. Z jednej strony to wielka zaleta, z drugiej pewne ograniczenie sprawiające, że słuchając "Na skos" można mieć wrażenie, że to nowy album Lady Pank z gościnnym udziałem Trojanowskiej.

Wyjątkiem jest prawdopodobnie  snująca się leniwie kompozycja "Ściany", gdzie słychać echa Mike'a Oldfielda z czasów "Discovery" z pinkfloydowym plumkaniem gitary oraz utwór "Mniej więcej" napędzany zapętlonym gitarowym riffem i mocnym biciem perkusji.

Jeżeli chodzi natomiast o teksty, to raczej na Literacką Nagrodę Nobla Pani Izabela nie ma szans, ale specjalnej żenady też tutaj nie ma. Żenadą nie jest też ta płyta, co wielu mogłoby podejrzewać, nie wysłuchawszy nawet żadnego kawałka, który na nią trafił.

Izabela Trojanowska "Na skos", Universal Music Polska

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Izabela Trojanowska | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy