Recenzja Brockhampton "iridescence": Problemy forumowego rap-boysbandu

Po kilku miesiącach triumfów, trzeba było na chwilę zwolnić i powalczyć z problemami. Zmiany w składzie, duże pieniądze i "debiutancki" album.

Okładka płyty Brockhampton "iridescence"
Okładka płyty Brockhampton "iridescence" 

Rap różnymi kolektywami stoi, ale takiego fenomenu jak Brockhampton jeszcze nie miał. Nie tylko lokalnie czy gdzieś w odseparowanej, wirtualnej rzeczywistości, ale w ogóle. Brzmi ciekawie? Jasne, tym bardziej, że idzie za tym również wysoka jakość muzyki serwowana przez Kevina Abstracta i spółkę. Unikatowego tworu garściami czerpiącego ze współczesnego rapu i klasyków czarnej muzyki.

Wystarczy spojrzeć na karierę Brockhampton, żeby zdać sobie sprawę, jak wejść z buta na scenę i rozstawiać wszystkich po kątach. Już dawno newcomerzy nie namieszali tak bardzo na scenie, zdobywając przy tym uznanie wielu środowisk - od zatwardziałych konserwatywnych hiphopowców, którzy widzieli w forumowych chłopcach przeciwieństwo raperów w śmiesznych strojach, przez konsolowych nerdów, aż po studentów będących pod wpływem różnych specyfików, którzy zarywają noce przed ważnym egzaminem. Im to się udało i wcale nie będzie to wielkim nietaktem, jeśli uznamy, że 2017 rok należał do nich. W końcu kontrakt z wytwórnią na kilkanaście milionów dolarów nie wziął się znikąd, dzięki czemu "iridescence" mogło powstać w bardzo komfortowych warunkach w Londynie i na Hawajach.

Wszystko musiało chwycić. Tak się właśnie stało - trzy (!) longplaye wydane w ciągu raptem kilku miesięcy zdobyły grono fanów na całym globie. Niezależny hiphopowy boysband (sic!) z własną wizją rapu, w którym przester spotyka niezwykle chwytliwe, minimalistyczne beaty okraszone świetnymi hookami i refrenami. Wszystkie części "Saturation" (plus wydany dwa lata temu mixtape "All-American Trash") trzymały wysoki poziom, jednak cierpiały na chorobę dwóch-trzech numerów, które zdecydowanie górowały nad resztą. Od dawna zapowiadany, "prawdziwy" debiut składu takich problemów nie ma. Na "iridescence" chłopaki jadą równo, pozwalając sobie przy tym na wszystko, co im się podoba. I ten chaos, który powoduje częste zmiany klimatu, jest jedną z największych zalet jednej z najbardziej oczekiwanych płyt tego roku.

Ostatnio Brockhampton miało wiele rozterek, przy którym kolejna zmiana tytułu płyty to pikuś. Z powodu oskarżeń o molestowanie seksualne z grupy został wyrzucony jeden z jej filarów, Ameer Vann, ale na szczęście nie wpłynęło to za bardzo na jakość materiału. Brak jednej z bardziej charakterystycznych postaci składu udało zatuszować równą formą pozostałych, wśród których prym wiodą Dom McLennon i Matt Champion, popisujący się świetnymi wersami w "BERLINIE" i przebojowym "HONEY". Dwoi się i troi Kevin Abstract - produkuje, skreczuje, rapuje (świetne wersy "I been feeling defeated, like I'm the worst in the boyband" w mocarnym "WEIGHT" czy niezły solowy numer "SOMETHING ABOUT HIM"), rzuca refrenami. Niewiele ustępuje mu Joba z dołującym "Suicide thoughts, but I won't do it / Take that how you want, it's important I admit it" w genialnym "SAN MARCOS". Typowe życie nastolatków w wielkim mieście, walczących o równość społeczną, znającym ból, lęk i smak porażki.

Pod względem brzmienia zaskoczeń nie ma żadnych - to stary, dobry Brockhampton, który daje się poznać już na wysokości pierwszego numeru. "NEW ORLEANS" nie jest tak mocny, jak poprzednie openery, ale doskonale zapowiada typową dla nich jazdę napędzaną fantastycznymi, często brudnymi (odrażające na początku "VIVID" i "WHERE THE CASH AT") kompozycjami Romila, któremu pomagają pozostali członkowie składu. Jeden wielki gatunkowy kocioł, w którym jest miejsce na brudne syntezatory ("J'OUVERT"), melodyjne gitary ("SAN MARCOS") i sample z Radiohead ("TAPE").

Znowu wygrali. Nie jest tak dobrze jak na trzech częściach "Saturation", ale ten niby hiphopowy żart w końcu musiał przynieść taki album, jak właśnie "iridescence", pełen nerdowskiego uroku. Może nie przypadnie to wszystkim do gustu, ale za samo pianino i chór w "THUG LIFE", a także pomysłowe "LOOPHOLE" trzeba przyznać co najmniej punkt więcej.

Brockhampton "iridescence", RCA Records

8/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas