Recenzja BeMy "Grizzlin'": Na Zachód z nimi!

BeMy to kolejny po Besides czy Hollow Quartet zespół, który udowadnia, że "Must Be The Music" - pomimo kilku wpadek wśród wyboru laureatów (Sachiel, Najlepszy Przekaz w Mieście, który ustąpił pola tylko grupie LemON) - to program polskiej muzyce potrzebny. Autorzy "Grizzlin'" udowadniają bowiem, że istnieje poważna szansa na wypełnienie indierockowej niszy w profesjonalny sposób.

BeMy mają szansę na wypełnienie indierockowej niszy w profesjonalny sposób
BeMy mają szansę na wypełnienie indierockowej niszy w profesjonalny sposób 

Powyżej napisałem co prawda "indie rock", ale ograniczenie grupy złożonej z braci Eliego i Matii Rosińskich - Francuzów polskiego pochodzenia - wyłącznie do tego gatunku byłoby sporym błędem. Szczególnie, że to nie gitara jest tu dominująca: po przesłuchaniu całości ma się wrażenie, że otrzymaliśmy album, w którym organiczność i elektronika rozkładają się równomiernie. A że za każdym razem muzycy trzymają wysoki poziom? Tym lepiej!

Należy tu zaznaczyć, że otwierające album, singlowe "Time" wywołuje odrobinę za dużo skojarzeń. Czy Mattia swoim śpiewem, szczególnie w najbardziej ekspresyjnych momentach, nie pobrzmiewa tam tak, jakby Czesław Mozil z czasów Tesco Value oraz Brendon Urie z Panic! At the Disco postanowili się scalić? A taki pulsujący bas, stowarzyszony z przesterowaną perkusją? Jasne, było. Ale za to jak daje się porwać słuchaczowi!

Później jest tylko lepiej i, na szczęście, różnorodnie. Mamy akustyczne (no, pod koniec piosenka zmierza w zupełnie nieoczekiwanym kierunku) "Half of My Body", które dzięki swojej delikatności i intymnej atmosferze może kojarzyć się z twórczością muzyków, związanych z oficyną Nextpop. "Playard" to już utwór, który powinien wywoływać entuzjazm na stadionach - skojarzenia z lepszymi momentami Coldplay, U2 czy 30 Seconds to Mars są wskazane. W "Getaway" z kolei można wyczuć wpływy disco-popu. Może BeMy to nie polskie Primal Scream, ale bracia Rosińscy doskonale wiedzą, jak zaskoczyć słuchacza. Zapomniałbym: Mattia w pozostałych utworach skutecznie udowadnia, że jest wokalistą kompletnym z pełni wykształconym, własnym stylem.

Największy zarzut można postawić produkcji. Zapewne zapytacie "Ale jak to? Przecież brzmi to świetnie!". I macie rację, bo w końcu mix i mastering "Grizzlin'" stoją na niezwykle wysokim poziomie, którego często nie osiągają utwory pojawiające się nieustannie w rotacji. Problem w tym, że utwory grają zbyt równo. Przez to umykają wszelkiego rodzaju smaczki: wrażenie przestrzenności okazuje się zgubne, bo całość wybrzmiewa bardzo blisko słuchacza. Szczególnie daje się to odczuć w takich momentach jak ośmiobitowy motyw wchodzący po drugiej minucie w "Black Swan", który to w całej kompozycji zwyczajnie się gubi.

"Grizzlin'" to płyta wartościowa, ale nie pod względem artystycznym. Jeżeli ktoś oczekuje niesamowitych doznań estetycznych wynikających z obcowania z prawdziwą sztuką, niech natychmiast zawróci. Mamy do czynienia z kompozycjami o mocnym potencjale przebojowym, nagranego przez grupę aspirującą do stania się częścią mainstreamu. Na szczęście nie tego miałkiego, ale zrobionego z jajem i faktyczną pasją do przekazywania radości słuchaczom. To piosenki, które powinny pojawiać się na kanałach muzycznych, by stać się jednym z budulców rewolucji w muzyce głównego nurtu. I tego właśnie życzę grupie BeMy, bo bracia Rosińscy w pełni na to zasługują. Chociaż z drugiej strony muzycy marzą o podbiciu zachodniego rynku. Wiecie co? Myślę, że dawno nikt nie miał takiej szansy.

BeMy "Grizzlin", Universal Music Polska

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas