Recenzja Barbara Wrońska "Dom z ognia": Osobisty pop
Proszę koniecznie zanotować, żeby pamiętać o Basi Wrońskiej na koniec roku!
Jak to dobrze, że kobiety tak mocno rozpoczęły rok w polskiej muzyce! Pola Rise, Rosalie., Drekoty, a teraz Barbara Wrońska nie zawiodły, a nawet zaoferowały o wiele więcej, niż początkowo można było się po nich spodziewać (proszę tylko źle tego nie odbierać!). Ich płyty są zupełnie inne, ale mają wspólny mianownik. Są przepełnione emocjami, wrażliwością i nieobliczalnością.
Każda też jest na swój sposób wyjątkowa, ale "Dom z ognia" dystansuje swoje konkurentki. Barbara Wrońska nagrała płytę teoretycznie najprostszą i najbardziej uniwersalną, ale w tym przypadku teoria nie jest równa praktyce. To jest avant pop, który bierze wszystko, co najlepsze z jej wcześniejszych projektów. A może jeszcze więcej, bo Wrońska udowadnia, że swoje inspiracje można wykorzystać w bardzo dobry sposób.
W prostocie jest recepta na sukces, ale jeśli się przy niej trochę pokombinuje, to efekt może totalnie zaskoczyć. Muzycznie "Dom z ognia" imponuje na każdym polu. Brzmi, jakby Wrońska zamknęła się na długo w swoim pokoju i słuchała tylko rodzimego bigbitu, Kobiet, Stereolab i francuskiego mistrza Serge'a Gainsbourga. Fantastyczne kompozycje z "Nieustraszonymi" i "Nie czekaj" na czele, genialnie wyprodukowaną "Rozmową" ze skrytymi dęciakami i prostotą pianina w "Blasku" wprawia w emocjonujący trans i poraża pięknem.
Zarzuty można postawić anglojęzycznemu "Depression", które zahacza o rejony znane miłośnikom skandynawskiego popu i trudniejszej kompozycji, "Abstrakcji", której już sama nazwa wiele mówi. Nie chodzi tutaj nawet o sam tekst, jeden ze słabszych na płycie. Utwór jest przekombinowany, przeładowany produkcją i wydaje się, że poświęcono mu zbyt dużo uwagi przy stole mikserskim. Trochę szkoda, bo zaburza to spójność albumu i jego piosenkowej formy, ale pal licho, gdyby nie odstawał poziomem. Tak niestety nie jest.
"Teraz jest najlepszy czas, odczarować wróżby z kart / Do krawędzi tylko krok / Skoczysz teraz czy nie?" - pyta wokalistka w przebojowym "Nie czekaj". Płyta to nie tylko mocne kompozycje, ale i teksty. Te są pełne nostalgii, intymności i zwykłej ludzkiej wrażliwości, do tego przepięknie zaśpiewane, jak "Koniec lata" czy "Prosta droga" z imponującym i genialnie eksploatowanym na początku zwrotki tekstem: "nawigacji słodki głos / taki ci zgotował los / bo nieważne gdzie, ale ważne jak / mapy lepiej spal, zasłaniają świat".
W "oczekiwaniu na happy end", posługując się frazą jednej z piosenek, można odnieść wrażenie, że druga część płyty nieznacznie zwalnia, ale w tej osobistej retro formule jest coś więcej niż tylko muzyka. Całość to nie tylko zbiór piosenek z mądrymi i przepełnionymi własnymi doświadczeniami tekstami. To również płyta, której potrzebowała sama Basia Wrońska, która już na początku lutego jest jedną z rodzimych faworytek do zwycięstwa w którymś z końcoworocznych zestawień. Takich rzeczy nie było nawet u Pustek.
Barbara Wrońska "Dom z ognia", Kayax
8/10