Reklama

Recenzja Arek Kłusowski "Po tamtej stronie": Jestem na tak!

Debiutancki krążek Arka Kłusowskiego to dowód na to, że nie trzeba nazywać się Dawid Podsiadło, aby nagrać wysmakowany popowy album.

Debiutancki krążek Arka Kłusowskiego to dowód na to, że nie trzeba nazywać się Dawid Podsiadło, aby nagrać wysmakowany popowy album.
Arek Kłusowski na oładce płyty "Po tamtej stronie" /

Przyznaję: obawy co do tego albumu były uzasadnione. Arek zapowiadał swój debiutancki krążek już kilkukrotnie, nawet jeszcze przed uczestnictwem w trzeciej edycji "The Voice of Poland", w której to zdobył trzecie miejsce. Ba, jeżeli dobrze poszukacie, posłuchacie nawet singli promujących te płyty! Co więcej, niedługo po programie zakręcił się wokół muzyków związanych z Gorgo Music, z którymi to wcześniej - delikatnie mówiąc - artystycznie było mu zupełnie nie po drodze. I faktycznie, nie wszystkie wybory były wówczas słuszne.

A jednak "Po tamtej stronie" wyszło nakładem niezależnego labelu, Fonobo, któremu z dala od komercyjnych wojaży Sylwii Grzeszczak czy Juli. Słuchając debiutanckiego dzieła Arka, wiadomo od razu, że to alt-popowe towarzystwo Mai Kleszcz oraz Ralpha Kamińskiego pasuje do niego o wiele lepiej. A, nie zapomnijmy o tym, że podczas prac nad "Po tamtej stronie" Arkowi towarzyszyła m.in. Daria Zawiałow. Tym samym możecie mieć pewne rozeznanie, czego należy się spodziewać po płycie. Ale do rzeczy!

Reklama

Jasne, łatwo po pierwszym zetknięciu z twórczością Arka rzucić hasło, że to muzyka dla sierot po Arturze Rojku. Z byłym liderem Myslovitz i Lenny Valentino łączy go bardzo specyficzna, delikatna, daleka od hipermaskulinistycznej barwa głosu. Podobieństwo szczególnie nasuwa się na myśl, gdy Kłusowski wchodzi w wyższe rejestry. Z drugiej strony, wydaje się, że w momentach niewymagających ekwilibrystyki, w jego barwie tkwi więcej stabilności w porównaniu do roztrzęsionego, nieco neurotycznego i zachrypionego Rojka. Od razu słychać, że autor "Po tamtej stronie" nie jest jakimś naturszczykiem - to lata ćwiczeń, pełna świadomość specyfiki własnego głosu, umiejętność wykorzystania szerokiej skali czy modulowanie (bo przecież nie powiecie, że w "Treściach zakazanych" i chociażby w "W martwym punkcie" oraz "Time Makes Us Strangers" brzmi jak ta sama osoba). To, co na pewno jeszcze jest cechą wspólną Arka Kłusowskiego i Artura Rojka to umiejętność pisania intrygujących, nieco enigmatycznych tekstów.

Autor "Po tamtej stronie" wychodzi z bardzo słusznego założenia, że czasami niemówienie czegoś wprost sprawia, iż emocja wdraża się w słuchacza jeszcze bardziej, bo ten musi się zaangażować przy odbiorze. Dlatego na płycie nie usłyszycie "chcę cofnąć czas, by wszystko naprawić", tylko "odnajdę cię - zrobię, co mogę/przestawię zegary o kilka lat w tył"; Arek nie śpiewa wprost o autodestrukcji jego rówieśników, zamiast tego rzuca "W moim roczniku ludzie przestali się cieszyć / Wielkie marzenia zostały zniszczone przez leki / Stan nieważkości niechcący stał się powszechnym darem"; nie wyzna "chcę ci tyle powiedzieć", ale proponuje w zamian "w głowie wciąż trzymam zapas słów / proszę daj się złapać znów". Dobrze słuchać tekstów z takimi bardziej metaforycznymi zestawieniami, które nie popadają w grafomanię, bo przecież było już kilku takich, którzy na tym polegli.

To, co na pewno intryguje nieoczywistość tych tekstów i otwartość interpretacyjna, bo przecież "Treści zakazane" można odczytać całkiem osobiście, jak i jako pewnego rodzaju manifest artystyczny, według którego muzyk działa dalej, pomimo poczucia wyobcowania. Jeszcze ciekawiej wypada pełne wątpliwości "Jak" w odniesieniu do tego, jak potoczyła się kariera Arka w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Tak, sporo tu rozgoryczenia, ale teksty są zdecydowanie bardziej różnorodne i nie zawsze traktujące się w pełni poważnie: tutaj na pierwszy plan wypływa zadziornie zaśpiewane, nieco kabaretowe "Ally" traktujące o zdradzie w bardzo... hm... specyficzny sposób.

A co z samą muzyką? To dość nowoczesne podejście do popowej materii z wieloma naleciałościami muzyki alternatywnej. "Rocznik 92" składa się z synthwave’owych inklinacji muzycznych (te matowe bębny!) połączonych z niesamowicie wyrazistą, niosącą utwór partią gitary basowej. "Treści zakazane" oraz "Jak" w przyjemny sposób romansują z electropopem, wrzucając słuchacza niespodziewanie w bardziej klubowe klimaty. Zresztą elektroniki jest tu naprawdę sporo, chociaż zwykle równoważona jest bardziej tradycyjnym, organicznym instrumentarium. Taki "Zbieg samotności", w zwrotkach narzucający skojarzenia z ośmiobitowymi ścieżkami dźwiękowymi, w refrenie oferuje żywą perkusję, solidny bas i funkującą gitarę. W singlowym "Po tamtej stronie" sample oraz syntezatory idealnie dopełniają klimatu w refrenie, choć zwrotki unikają przecież jakichkolwiek eksperymentów w tej materii.

Czy coś nie zagrało? Anglojęzyczne "You Make Me Feel" oraz "Time Makes Us Strangers" - mimo tego, że jak najbardziej poprawne - burzą spójność krążka. Jasne, wiem, że fajnie byłoby upchnąć gdzieś piosenki nagrane z okazji projektu A.M.G., ale nie na rzecz koherentności pozycji. Całe szczęście rzucono je na sam koniec krążka.

Ale czy oprócz tego czegoś da się tu przyczepić? Jest wokalistą z pełną świadomością swojego głosu, tego, co chce osiągnąć i piszący teksty, na których chce się skupić uwagę? Jest! Są dobre, pozbawione zbędnych elementów i dłużyzn kompozycje? Są! Jest kandydat na jeden z najciekawszych debiutów roku i pozycję popową nr 1 w tym roku na rodzimym rynku? Zaryzykuję i napiszę, że - zgodnie z duchem talent shows, w których Arek brał udział - jak najbardziej jestem na tak!

Arek Kłusowski, "Po tamtej stronie", Fonobo Label

9/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Arek Kłusowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy