Recenzja Agata Nizińska "niePOKORNA": Zbyt pokorna

Wnuczka Wojciecha Pokory skutecznie zachęca do własnej twórczości zabawną grą słów w tytule swojego albumu. Jeżeli jednak - zgodnie z nomenklaturą - spodziewacie się odkrywczych, odważnych pomysłów, buntu wobec współczesnych trendów, podążania pod prąd i błyskotliwych tekstów, to niestety aż tak dobrze nie jest. Przynajmniej przez znaczną część płyty.

Agata Nizińska na okładce płyty "niePOKORNA"
Agata Nizińska na okładce płyty "niePOKORNA" 

Aktorsko-kabaretowe korzenie Agaty Nizińskiej - nie tylko wynikające z drzewa genealogicznego, ale również z jej własnego wykształcenia - miały prawo nastrajać pozytywnie do jej debiutu. Artystyczna wrażliwość wyciągnięta z tradycji piosenki aktorskiej mogła sugerować bowiem pewną lekkość, nawet humorystyczność całości. Informacja prasowa opisywała z kolei "niePOKORNĄ" jako pozycję inspirowaną r'n'b, soulem i alternatywnym popem, będącą pod kątem lirycznym duchowym spadkobiercą tekstów Agnieszki Osieckiej, Wojciecha Młynarskiego i Jeremiego Przybory. I naprawdę chciałbym, by tak było, ale debiut Nizińskiej zawodzi na zbyt wielu polach.

Zacznijmy od pozytywów: Nizińska posiada naprawdę ciekawy głos i wie, jak go wykorzystać. Jej podstawowa barwa jest dość niska, twarda, nawet lekko chropowata, ale potrafi w nią wdrożyć niespotykaną swobodę. Najlepiej świadczy o tym "W balona", będące w zasadzie utworem popisowym całego albumu. W zwrotkach artystka prowadzi swoje partię przekornie, nieco dziewczęco, przecinając to lekkimi chórkami, a potem akcentowaniem końcówek wersów w refrenie zdradza inspiracje czarną muzyką.

Równie dobrze prezentują się "Chwile", w których sekcją rytmiczną udało się oddać rhythm'n'bluesowy groove, kierując cały utwór w stronę retro. Agata Nizińska, kierując partie własnym torem melodycznym, pokazuje, że niewątpliwie zasłuchiwała się w klasykach soulu z lat 60. i 70. z Arethą Franklin na czele. Warto pochwalić też "Ms. Wanna Be" - niesamowicie funkująca podbudowa (te dęciaki!) oparta na silnej brzmieniowo, bujającej partii basu w połączeniu z zaciągającymi, cudownie podróżującymi po skali wokali to ten moment, w którym Agatę Nizińską się wręcz uwielbia.

Zupełnie niespójnym w porównaniu do reszty zawartości, ale również jednym z mocniejszym ciosów albumu jest anglojęzyczny utwór "It Happens". Tutaj coś na kształt retro-hymnu w duchu deep soulu spotyka się z bardzo zgrabną, mało inwazyjną alternatywną elektroniką. Posłuchajcie jak pod te wszystkie chórki oraz wolną, ale silną zarówno brzmieniowo, jak i groove'em perkusję wkrada się post-dubstepowa elektronika. Te bassowe wobble, trapowe hi-haty i lekkie glitche zaburzające rytmikę dość mocną przełamują konwencję krążka, ale... to naprawdę działa! Szkoda, że Agata Nizińska nie pozwoliła sobie na więcej eksperymentów w tym stylu.

Problem "niePOKORNEJ" tkwi bowiem w tym, że zanim dojdziemy do tych wszystkich momentów musimy przeczołgać się przez pierwszą połowę albumu. A tutaj Nizińska robi wiele, aby przekonać do siebie szeroką publiczność. Zbyt szeroką, żeby uznać to za sukces artystyczny, bo rozpoczynające płytę piosenki za bardzo kierują się w stronę nijakiego, radiowego popu.

Singlowe "Dobro zło" ma być przejmujące, ale od strony muzycznej zbyt otwarcie romansuje - choć pewnie niezamierzenie - z dokonaniami późnego Bajmu (dotrwajcie do refrenu, jeżeli nie wierzycie!). Do tego tekst dosłownie tonie w banałach: "Tyle krętych dróg/Przygotował Bóg/Wciąż zmieniamy front/Czy to wielki błąd?" śpiewa na początku pierwszej zwrotki Agata Nizińska, by w refrenie rzucić "I tak nienasyceni ciągle czegoś nam brak/Może kiedyś ktoś zmieni ten nasz świat?".

Hej, czy tylko ja mam déjà vu? Tak jakby podobnego rodzaju wersy polski pop mielił już setki razy? To ten typ tekstów, które mają sprawiać wrażenie głębokich, wzniosłych, ale operują na najprostszym, czytelnym dla absolutnie każdego poziomie skojarzeń i absolutnie unikają głębszych metafor. "Dom" miał wzruszać, ale dostajemy znowu zestaw truizmów z najbardziej oczywistą symboliką: morze, mewa, niebo, wicher, księżyc. A szkoda, gdyż w zwrotkach wyjątkowo dobrze sprawdza się to połączenie prostych, fortepianowych akordów z minimalistyczną, opartej na pogłosie perkusją (ta delikatna, ledwo słyszalna stopa!), która ukrywa jak może, że została ułożona za pomocą sekwencera.

Do "Mol Dur" naprawdę trudno się przekonać, gdy słyszymy otwierające "Rozkładasz talię nieczystych kart" później dobite przez częstochowski rym "Namiętności w dłoniach tasujesz/Tylko ja wiem, co w głębi czujesz", żeby nie wspomnieć o występującym w drugiej zwrotce połączeniu "klawisz/bawisz", który to rym dopowiada się jeszcze przed zakończeniem frazy przez wokalistkę.

No właśnie - dumnie zapowiadana warstwa liryczna to w zasadzie największe rozczarowanie całości. Kolejne wersy często zdają się powstawać na zasadzie pierwszych skojarzeń i prób ich sensownego sklejenia. "Elity" miały potencjał humorystyczny, ale takie siłowe podejście do tekstu zabija całą zgryźliwość i obecny komizm: linijki nie płoną jak powinny, a wbijane szpile okazują się tak stępione, że odbijają się co najwyżej od tłustych brzuchów wspominanej świty. "Gdzie jest Adam?" funkcjonuje prawdopodobnie najbliżej piosenki kabaretowej, ale tekst opowiadający o wystawieniu przez faceta znów potrafi rzucić wyciągniętym zupełnie z kapelusza i nieprzystającym stylistycznie do reszty utworu "zaraz potem znikł/zupełnie tak jak David Copperfield".

Do plusów trudno też zaliczyć brzmienie: niestety, próby uzyskania retro brzmienia przy jednoczesną pogonią za głośnością i sterylnością kończy się bolesną utratą dynamiki nagrań. Brakuje tu brudu, czegoś, co nada nagraniom więcej duszy, takiego analogowego ziarna, które naprawdę w przypadku tego albumu działałoby niesamowicie. Do tego środek wydaje się nadmiernie ściśnięty, wchodzi w granice przesteru, a przy niedostatecznie zredukowanych sybilantach (głoskach syczących) w "Dobro zło" bywa to wręcz dyskwalifikujące.

Szkoda Agaty Nizińskiej jako piosenkarki, bo podskórnie czuć - szczególnie w drugiej połowie albumu - że stać ją na nagranie czegoś o wiele lepszego, a przede wszystkim ambitniejszego. Więcej odwagi, której przecież nie brakuje pod koniec płyty oraz pracowite podszkolenie własnego pióra i wymiana pozostałych, obecnych tu tekściarzy (którzy zresztą nie pierwszy raz zawodzą) to dobre rady na zrealizowanie następcy "niePOKORNEJ". Tylko czy wokalistka zechce z nich skorzystać?

Agata Nizińska "niePOKORNA", My Music

4/10

Wojciech Pokora i Agata NizińskaVIPHOTOEast News


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas