Recenzja A_GIM "Votulia": Salutuj weteranowi
Solowy album Agima - lidera Őszibarack i członka projektu NERVY - nie tylko potwierdza, że polska scena muzyki elektronicznej ma się świetnie. "Votulia" pokazuje również, że młodzi wciąż powinni uczyć się od weteranów.
W ciągu ostatnich lat polska scena muzyki elektronicznej znacznie się rozbudowała i poszła w o wiele bardziej alternatywne brzmienia niż to, z czym kojarzono to pojęcie jeszcze dziesięć lat temu. Chociaż takie podejście wydaje się dość świeże, to wciąż nie brakuje miejsca dla weteranów elektroniki i ci pokazują, że wcale nie zamierzają ustąpić. Nie mówię tu nawet o wciąż świetnie radzącym sobie Władysławie Komendarku, będącym prawdziwym ojcem chrzestnym tego gatunku na naszej scenie. W końcu młodsi od niego Michał Cichy, Igor Pudło czy Agim Dżeljilji regularnie ustawiają młodych w szeregu.
Ci dwaj ostatni wraz z Janem Młynarskim utworzyli zresztą projekt NERVY, łączący orkiestralne brzmienia z nowoczesnymi, syntezatorowymi rytmami, stanowiącymi krajobraz po dubstepowej bitwie. "Votulia", będąca pierwszym solowym albumem Agima, po części wydaje się naturalnym podążaniem w stronę aktualnych trendów w alternatywnej elektronice i jednoczesnym rozwinięciem tego, co prezentował muzyk na poprzednich projektach - w tym na Őszibaracku, będącym jedną z ciekawszych prób tworzenia w Polsce avant-popu. Z drugiej strony, nie brak tu elementów zaskakujących. Zupełny brak żywych instrumentów (pierwszy raz w dyskografii muzyka!) jest tylko pierwszym z nich.
Po rozpoczynającym album numerze "Rajka" z gościnnym udziałem Klarka wydawałoby się, że A_GIM podąży w stronę tej post-dubstepowej elektroniki rodem z ostatnich dokonań Jamiego XX, Bonobo czy tria Moderat. To ten sam rodzaj głębokiej przestrzeni połączony z tkwiącym na pierwszy rzut ucha w tle niby-werblem, któremu jednak nie brakuje odpowiedniej mocy, aby stanowić odpowiedni akcent po nawałnicy perkusyjnych stóp. Dużo tu zabaw przy użyciu kompresji side-chain, powodującej te charakterystyczne pompowanie dźwięków, które ostatecznie składają się na zaskakująco dynamiczne nagranie. Oraz klimat - atmosfera nocy wręcz przepełnia nagranie. Do tego dochodzi sam wokal Klarka (członka duetu Lilly Hates Roses), który momentalnie budzi skojarzenia z Thomem Yorke'iem. Jednocześnie prowadzony jest na tyle bezpiecznie, że w swoich partiach nie popada w ryzyko często muskane przez lidera Radiohead.
O dziwo dotychczasowy trop zostaje szybko porzucony. "Panzerschokolade" napędzane jest przez industrialową perkusję wyjętą z twórczości Zamilskiej, ale pod kątem budowania melodii, monumentalizmu syntezatorów i aranżacji bliżej temu do lepszych momentów... Jeana Michela Jarre'a! W "Lonely", z gościnnym udziałem bezbłędnej jak zawsze Noviki, klimat wyznacza new-age'owa imitacja harfy. Nie popada ona jednak w patos, za co brawa dla twórcy, bo z taką materią łatwo przekroczyć tę cienką linię.
Dopiero przy przebojowym "Carpet Burn", nagranym we współpracy z duetem BeMy, wracamy do torów wyznaczonych przez utwór otwierający album. Od tej pory A_GIM już nie popuszcza - i to do samego końca. Otrzymujemy bowiem jeszcze mocno sfuzzowaną "Akebię" i nawiązującą do mrocznego techno tytułową "Votulię".
Niestety, to tylko tyle. Mamy bowiem do czynienia z EP-ką, złożoną z zaledwie z sześciu utworów trwających łącznie 29 minut. Z jednej strony pozostawia to niedosyt, z drugiej - sprawia, że momentalnie chcemy do krążka wrócić. A trzeba przyznać, że potencjał na kolejne odsłuchy i wyłapywanie pozostawionych przez Agima smaczków jest całkiem spory. Szczególnie, że za pierwszym razem materiał może wydawać się dość jednorodny, mimo oczywistego profesjonalizmu wykonania oraz jasności w wyznaczaniu konceptu i podążania jego tropem. Dopiero z czasem okazuje się, iż "Votulia" to płyta wielu barw: w większości ciemnych, ale jednak na tyle różnorodnych, by móc się nimi bez skrępowania cieszyć. Dość sporo zyskują w nocy, więc już wiecie co zrobić, gdy za oknem zrobi się ciemno, nie?
A_GIM "Votulia", Agora S.A.
8/10