Przyszłość rysuje się jasno

SBB "SBB", Metal Mind Productions

Muzycy SBB dali z siebie wszystko
Muzycy SBB dali z siebie wszystko 

Imponujące zebranie ponad 40-letnich doświadczeń na jednej płycie. Józef Skrzek i Apostolis Anthimos nie poszli na łatwiznę w postaci "best of", ale przygotowali świeży materiał, skrzący się od pomysłów, twórczo nawiązujący do największych osiągnięć.

Płytę "SBB" można potraktować jako swoiste odwołanie do tak samo nazwanego koncertowego debiutu z 1974 roku; jako klamrę spinającą dotychczasowy, imponujący dorobek. Sami muzycy wprawdzie nie zakładają, że to będzie ostatni album SBB, jednak nie sposób się uwolnić od podsumowujących refleksji.

Każdy z 16 utworów (prawie 80 minut muzyki!) nawiązuje do ważnych wydarzeń i sytuacji związanych z historią śląskiej formacji, od wspólnego grania z Czesławem Niemenem, występu na słynnym festiwalu w Roskilde (razem z Bobem Marleyem, który wraz z chórkiem śpiewał Skrzekowi urodzinowe "Happy Birthday"), przez wyjazd do Ameryki i tamtejsze rozwianie złudzeń, sukcesy na Baya Prog w Meksyku (przed SBB grał Marillion) po finałowe "Requiem" - hołd dla zmarłych współpracowników i przyjaciół. Choć ten ostatni numer koresponduje z czernią okładki, przyszłość SBB rysuje się jasno.

Czasami trudno sobie wyobrazić, że tak pełną instrumentalnego przepychu muzykę nagrało tylko dwóch muzyków: Skrzek (wokalizy, bas, fortepian, różnego rodzaju klawisze, syntezatory, mini moog) i Lakis (gitary, perkusja). W tej suicie - moim zdaniem album "SBB" jak najbardziej zasługuje na to miano - jest miejsce na kosmiczne odloty Skrzeka, od dawna zafascynowanego el-muzyką ("Piwnica"), na jazzowe miniaturki Lakisa ("Rozstanie"), na ciągnące do przodu prog-rockowe partie ("Niemen", "Bunkry wiedeńskie" to przykład klasycznego SBB), elementy fusion czy harmonie jazz-rockowe. Wszystko płynnie przechodzi z jednego utworu w drugi, prowadząc słuchacza według dobrze przemyślanego planu - nawet jeśli często gęsto odchodzimy od głównego tematu, to po pewnym czasie wracamy na dobrze znaną ścieżkę.

Esencją tych wyżej wymienionych elementów jest niepokojące "Requiem" - 11-minutowy kolos pełen zmian tempa, w którym dużą rolę gra nadająca ton perkusja. Poza tym "rozjeżdżające" się efekty gitarowe, wstawki syntezatora i mooga, delikatne trącenia basu, by za chwilę zaskoczyć przejmującą partią klawiszy na tle zgrzytającej gitary. Mocna rzecz!

Obecne relacje w SBB dobrze oddaje tytuł "Zaufanie" - "podstawą każdego zdrowego układu pomiędzy ludźmi jest zaufanie... nasz sukces oddaje sens tegoż w każdym calu..." - napisali muzycy grupy w książeczce do płyty. Efekt? Najlepszy album SBB na pewno od dekady (a w tym czasie ukazało się przecież sześć płyt z premierowym materiałem).

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas