Dla wielu "czarna muzyka" to wciąż albo ziomki na ławkach, albo Czesław Niemen w butach Jamesa Browna. Ich siostry Przybysz nie przekonają, bo będą przekombinowane. Potrzeba bodźców mniej subtelnych. Takich dostarcza DoriFi.
O jak miło słyszeć synkopowane rytmy, funkujące gitarki, rozentuzjazmowaną sekcję dętą i elastyczny, nieco filuterny wokal. Co z tego, że mainstream szedł w tę stronę wielokrotnie - wszakże byli Poluzjanci, było The Positive, była Mika Urbaniak, że o Reni Jusis i Kayah nie wspomnę. Ja i tak zawsze trzymam kciuki, choćby dlatego, że lat zaległości w muzyce afroamerykańskiej nie nadrobi się szybko.
Zebrany na płycie "Entliq Pentliq" zespół to profeska i doświadczenie. DoriFi z dumą cytuje listę projektów, w które zaangażowani byli muzycy. Dąbrowska, Pilichowski, Dudziak - nazwiska można by ciągnąć jeszcze długo. Taka ekipa obiecuje jakość, ale grozi rutyną czy podejściem produktowym, jak w wypadku niesławnego Funky Filona. Ludzie wpadną, nagrają swoje w wyznaczonym terminie i skoczą do kolejnego projektu. Nie będzie błędów, nie będzie duszy. W tego typu przedsięwzięciach wszystko zależy tak naprawdę od liderki.
Ta debiutuje, ale mając już rekomendację radiowej Trójki i jury Vena Music Festivalu. Tremy nie uświadczymy. DoriFi dwoi się za mikrofonem i troi: intonuje po jamajsku, rapuje, swinguje, szaleje przy wsparciu chórków, zwalnia jazzując, przyspiesza funkując. Na szczęście wiele bliżej jej do soulowej szkoły Ewy Bem, niż rozpaczliwego eklektyzmu Tatiany Okupnik. Śpiewa z uśmiechem, a najbardziej godnym popisem lekkości jest "Szkoda". Tylko czasem przydałby się wspomagający tekściarz, bo co rusz w ucho razi infantylna wyliczanka albo inne "choć się starałam, chociaż bardzo chciałam, zapomniałam".
"Entliq Pentliq" zasługuje na miano płyty podwójnie letniej. Po pierwsze, z tego powodu, że jest wprost wymarzona na lato. Pasuje do ciemnych okularów, kwiecistych szortów i podstępnie uderzających drinków. Ale też letnia, z racji na temperaturę krążka. Żadnego wędrowania "od wielkiej złości po wielką miłość" czy "mocnych brzmień". Wyobraźnia dalej poniosła specjalistów od PR, niż artystów.
6/10
Zobacz teledysk do utworu "A ja tak lubię lalalato" DoriFi: