Opał "Oczy szeroko zamknięte": Rapowy czarny koń [RECENZJA]
Bycie zwykłym jest niezwykłe, zwłaszcza mając na płycie logotyp Brain Dead Familia. Najbardziej uniwersalny żołnierz z tym znaczkiem, jednocześnie najbardziej przystępny dla masowego słuchacza, oczu szeroko nie zamyka, ale za to mocno otwiera głowy i zaprasza do swojego świata.
Opał flaków nie wypruwa, ale za to ma inne fascynacje i korzysta z różnych dobrodziejstw, dzięki czemu balansuje pomiędzy lekkością i konsekwentnym spełnianiem marzeń o nagrywaniu coraz to lepszego rapu a emocjami i wspomnieniami trudniejszych chwili. Jest tu sporo relaksu (wszystkie nagrody za "WizzAir" w kategoriach pomysł, wykonanie, JetLagz), a kiedy pojawiają się trudniejsze i bardziej angażujące tematy, Opałowi świetnie udaje się utrzymać zainteresowanie i sprawić, że słuchacz będzie rozkminiał razem z nim, nawet leżąc na kanapie. To też jest duża sztuka, może nawet większa niż może się wydawać.
Wpierw trzeba oddać szacunek za umiejętności. Opał doskonale wie, kiedy ma przyspieszyć z flow jak w "Dziurze", "Omenie" czy "Dropie". Kiedy trzeba to bawi się słowem w "Leku na nieśmiertelność" ("I skoro w górę niesie liście chłodny wiatr do gwiazd / Podążam śladem za nimi, czy to już follow-up?") i "Houston, mamy problem" ("Jestem nie do zdarcia, mamo / Tak mnie wychowano, żeby z butów mi nie wystawało siano / No a za te siano kupię sobie buty" - szacuneczek), a i umiejętnie połączy dwa słowniki - polski i angielski ("I niech lecą we mnie kule, ja mam bullet time / Nim do końca tu zwariuję, skunem stulę czas / Nie mam siły już w ogóle, taki state of mind / I w slow motion obserwuję jak się psuje świat" w "Bullet Time").
Trudniejsze treści, często zahaczające o rodzinę czy próbę wyjścia z życiowego dołka zgrabnie łączą się ze złodziejami zapalniczek, podróżami i obserwacjami otaczającego świata. Jest więcej niż nieźle, ale największego hiphopowego propsa trzeba wysłać za chwile szczerości, wyrażone prostym i dosadnym językiem. Z klasą i bez wymuszonego nadęcia, zwłaszcza za poruszający fragment "Alicji w Krainie Dziwów" - "Mama na dwie zmiany, papa na dwie zmiany j*** / Czasem brakowało 'synu przebacz', ale nigdy chleba".
Chwalić trzeba za wiele pojedynczych linijek, bo niemalże w każdym z tekstów znajdą się perełki, godne odnotowania. Trochę gorzej z całymi zwrotkami, ale i tak pisanie, rapowanie i śpiewanie przychodzi Opałowi z nadzwyczajną lekkością. Większość refrenów też powinno się podobać - w stu procentach spełniają swoją rolę, są świetnie napisane, chwytliwe, nie są tylko podkładem do kolejnych to autotune'owych eksperymentów. W opozycji do nich za to aż za bardzo rzucają się w uszy puste i wymuszone hashtagi jak "U mnie też dobrze, rzucam na blok, blok, nowy krążek / Prawie jak hokej #EdmontonOilers" w "Dropie".
Mimo wszystko Opał kradnie show, jest tutaj nie tylko głównodowodzącym, ale i największą gwiazdą. Kroku próbują mu dotrzymać coraz bardziej odlatujący Kosi i Łajzol w znakomitym "WizzAir", zaskakująco dobrze wypada Siles w "Omenie" ("Wpisz '53715', odwróć kalkulator, przewrotnie bywało" - wpiszcie), a Gibbs wokalnie radzi sobie tak samo dobrze jak z beatmaszyną.
"Oczy szeroko zamknięte" nie wyróżniają się też niczym w kwestii samych podkładów. Plejada beatmakerów wyrobiła typową średnią krajową, która niczym nie zaskakuje, może poza wschodnim, bardzo stylowym "RytuWow" Gibbsa, przesterowanym "BadTrip" 4Money, jak i będącym skutkiem ubocznym eksperymentów z purpurą "Voodoo Kartel" Flvwlxssa. A ten, przecież chwilę wcześniej dostarczył również pięknie płynący "WizzAir", na miękko jeden z podkładów roku.
Jasne, że "Lek na nieśmiertelność" ma w sobie urok hiphopowych hitów z list przebojów, a "Dropem" być może zainteresowałby się Quebonafide podczas jakiejś tureckiej podróży, ale można było oczekiwać trochę więcej. Żonglować klimatami też trzeba potrafić, dopasować tematykę do beatów również (albo na odwrót!), więc lepsza selekcja ostatecznie mogłaby jeszcze podnieść jakość.
Opał miał tu w pełni zaprezentować swój potencjał i zrobił co do niego należało. "Oczy szeroko zamknięte" wcale by nie straciło na skróceniu, pozbyciu się kilku niepotrzebnych gości, no ale ziomeczki muszą być, przecież to hip hop, wiadomo. Czarny koń tego roku, krążek self charger, który może pomóc przebić się do jeszcze większego grona. Lepszej okazji może już nie być.
Opał "Oczy szeroko zamknięte", VooDoo People / Brain Dead Familia
7/10