Oki "PRODUKT47": Aż włos się jeży! [RECENZJA]

Nowa fala młodych raperów wydaje dużo materiałów, ale w tym całym streamingowo-instagramowym wyścigu zapomina o oryginalności. Do bólu wtórna rywalizacja kserobojów, w której na szczęście są też unikaty. Jednym z nich jest Oki. Nie tylko inny, ale i trzymający poziom.

Okładka albumu "PRODUKT47"
Okładka albumu "PRODUKT47"materiały prasowe

OIO mimo wielkiego sukcesu komercyjnego, budziło mieszane uczucia. Przezroczysty Otsochodzi, Young Igi, który trochę wypadł z formy po solidnych solowych materiałach, oraz Oki, raper posiadający największych wachlarz umiejętności, któremu jeszcze nie udało się jeszcze postawić kropki nad i. Do teraz. "PRODUKT47" miał udowodnić, że razem z flow i umiejętnościami śpiewania idzie także całkiem niezłe pisanie. I jeśli ktoś miał wcześniej jakiekolwiek wątpliwości, to właśnie tutaj zostają rozwiane.

Przypomnijcie sobie "47universe" i "47playground". To nie były złe produkcje, ale paradoksalnie trochę zbyt rozciągnięte, z numerami, które nie powinny się wydarzyć. Nie jestem pewien, czy Oki postanowił wyciągnąć wnioski, czy aż tak w krótkim czasie się rozwinął, ale nagrał materiał na miarę swojego potencjału, który prawdopodobnie już na zawsze będzie punktem odniesienia w jego solowej twórczości.

Oki bez muzyki popada w depresję i robi ją od środy do wtorku. Pod kołdrą otrzymuje nagrody, rozdaje świąteczne prezenty, po psychodelikach traci zasięg, w głowie ma melodyjki i linijki oraz potrafi okiełznać każdy podkład, nieważne, czy to w bardziej klasycznej formie, czy z plakietką 2022. Raper nie ma tu też żadnej poważnej wtopy, a selekcja jest naprawdę mocna. Z "PRODUKTU47" bije uniwersalnością, może zachwycić piewców spotkań na schodkach z żelkami i głośnikiem bluetooth ("Jeżyk!"), Kowalskiego ("Jakie to uczucie?"), jak i tych pod full capem, którzy szukają mocniejszej treści ("Stado hartów" i "Bardziej sobą niż kiedykolwiek", starczy, nie ma się co za bardzo rozpędzać).

Nieźle wypada Oki pod względem tekstów, oczywiście o ile ktoś nie analizuje wersów z pomocą słownika języka polskiego. Miało być prosto i jest, a tam, gdzie trzeba, lubiński raper dodaje dosadności i potrafi podkoloryzować słowami zwrotkę. Przykłady? Proszę bardzo: "Czy noszę Rolex / Czy raczej no flex / Raczej flex, to miał być zegarek, który miałem mieć / W sensie pierwszy, jaki będę miał" jeszcze trafia w bardziej współczesny trend, jednak już "Tata nie chciał, żebym poszedł w jego ślady, wiesz / Tata jest górnikiem, no i tata taty też / Tata jest górnikiem, więc zawsze był w domu cash / Teraz zamiast Mikołaja prezenty przynosi jeż" luźno można potraktować jako liryczny obiekt westchnień starszej gwardii.

Na osobny akapit zasługują świetne refreny, bo płyty tak nimi "najeżonej" dawno nie było w polskim rapie. Co numer to popis. Jest pomysłowy "Nowy drag", ale jest też radiowe "Jakie to uczucie?", być może tutejszy highlight Okiego. Ten z "Albo jest zajebiście, albo jest smutno" jest bardziej rozbudowany niż niejedna zwrotka, a doskonałym intrem do niego jest to, co dzieje się na mostku.

"PRODUKT47" to też piekielnie mocna produkcja. Weźmy takie "Stado hartów" - hołd dla najntisowego soundu nie tylko z mocnym bębnem, ale i przede wszystkim sztuczkami Phunk'illa, który dodaje kolorów całości swoimi popisami na gramofonie. "Jakie to uczucie" to do bólu przebojowy eksperyment, który zamieszanie robi teraz, a miałby na to duże szanse także ponad dwie dekady temu. Taneczny groove, pozytywny feeling, dominacja na każdej liście przebojów. "Sonic skit" chwyta za brudne południe, duże dawki kolorowego syropu i zamiast zamuły dodaje Okiemu skrzydeł w ściganiu się ze samym sobą.

Bardziej żywe są outkastowe, a przecież takich dźwięków u nas się nie spotyka, "Fresh water soda" i "Jeżyk!" z prostym, na maksa chwytającym syntezatorem i syntetyczną perką. Krótko, ale treściwie jest przy samym otwarciu - dęciaki mijające się z wysokim głosem rapera w "I to jest fakt" dają nie tylko energii, ale i są dobrym wstępem do bardziej oszczędnych "Pereł". Trochę smrodu przynosi "Total bandits polne", "Zwariowane melodie" atakują swoją rozmytą kwasowością, podobać może się również "Bardziej sobą niż kiedykolwiek" luźno interpretujący środkowego Kanyego Westa. Klasa.

"PRODUKT47" jest materiałem, który nie tylko ostatecznie potwierdza ogromny talent Okiego, ale i ma szansę zmienić tok myślenia tych, którzy ciągle powtarzają, że kiedyś to było. A teraz nie ma nic. Nieprawda. Wystarczy sprawdzić ten materiał i posłuchać jak lubinian odstawia konkurencję. Nie tylko tutaj w postaci mulącego Taco Hemingwaya i szorstkiego Palucha, ale i tegoroczną w ogóle, bo to produkt, którego nie da się nie lubić. Tak jak jeży.

Oki "PRODUKT47", 2020

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas