Reklama

OCHMAN "Testament": Album, do którego mamy wracać [RECENZJA]

Dwadzieścia cztery lata, a już spisał testament. Na szczęście chodzi o ten muzyczny. Krystian Ochman zaprezentował swój nowy krążek, w którym umieścił zapis swoich przeżyć i obserwacji. Zrobił to w znany jemu sposób.

Dwadzieścia cztery lata, a już spisał testament. Na szczęście chodzi o ten muzyczny. Krystian Ochman zaprezentował swój nowy krążek, w którym umieścił zapis swoich przeżyć i obserwacji. Zrobił to w znany jemu sposób.
Krystian Ochman przygotował drugą płytę /Dagmara Szewczuk /materiały prasowe

W znany sposób, dlatego że drugi album, podobnie jak pierwszy, emanuje muzyczną różnorodnością oraz modulacją emisji głosu. Może nawet teraz trochę śmielej. Na "Testamencie" Ochmana znalazło się czternaście kompozycji. Połowa z nich to wcześniej opublikowane single: "8ball", "Rozmyty obraz", "Bittersweet" (gościnnie Opał), "Bronia" (z Jerry Heil), "Cry For You" (gościnnie zwycięzcy Eurowizji 2022, Kalush Orchestra), "Ona widzi nas" oraz najnowsze "Telefony"

Album rozpoczyna się od intra, którego końcowa melodia jest początkiem melodii pierwszego utworu z płyty, czyli "8ball". I tak przez cały krążek jedno wynika z drugiego - album jest bardzo spójny. Jeżeli miałbym nazwać jedną główną emocję prezentowaną na tym albumie, to byłaby to złość, choć sam artysta się na to nie zgadza, twierdząc, że to bardziej gorycz. Ja tu słyszę bardzo często ostry, głośny, krzykliwy głos, patetyczny. Czasem z odrobiną żalu. Okładka płyty też mówi swoje. 

Reklama

To moje odczucie, ale jedno się na pewno zgadza i łączy oba te pojęcia, czyli związek z przykrymi uczuciami, przeżyciami lub doświadczeniami. Wyjątkiem o tej reguły są takie piosenki jak: "Sexy Lady" (w tle cudowny saksofon!), "Telefony" czy "The Wind" (ostatni, wyciszający utwór). Dają one trochę lekkości i oddechu od stylistyki pozostałych utworów. Krystian jest tutaj trochę euforyczny, psychodeliczny, momentami wręcz demoniczny. Wystarczy na przykład posłuchać "Rozmytego Obrazu" albo "8ball". Całości dopełniają teledyski do chociażby tych utworów.

Mimo, że emocję było mi łatwo nazwać, to ze stylem jest już nieco trudniej. Ochman bawi się tutaj swoją muzyką, eksperymentuje. Można powiedzieć, że to album bardziej hip-hopowy, ale są odstępstwa. To po prostu album, który balansuje między gatunkami. Oprócz hip-hopu usłyszymy między innymi elektronikę, pop, trap, trochę folkloru.

To, z czym nie ma dyskusji w przypadku Ochmana, to zdecydowanie głos. Już jako uczestnik "The Voice of Poland" odznaczał się talentem i swoim niepowtarzalnym stylem. Zgrabnie łączy śpiew operowy z rozrywkowym, pokazując, na jakie rejestry jest w stanie wejść. Celowa modulacja głosu to dodatkowy atut, aby całość nie była za ciężka i sprawiała, że nikt nie przejdzie obok niego obojętnie. A takich artystów, którzy łączą w sobie elementy klasyki i nowoczesnej rozrywki, na polskiej scenie jest zdecydowanie za mało. Wiadomo, że takie "skakanie" może niektórych irytować, ale myślę, że to tylko początkowe wrażenie. Z resztą - Krystian już parę lat stoi na scenie i sukcesywnie przekonuje do siebie krytyków.

Tytuł może być dyskusyjny, ale na pewno jest ciekawy. Testament - "dzieło zawierające przesłanie artysty dla potomnych"... czyli album, do którego mamy wracać. Już samo intro zasygnalizowało mi, że to może być coś nowszego, świeższego i to, czego u Krystiana jeszcze nie było. Dobrze, jak artysta ewoluuje. I myślę, że tutaj ten rozwój nastąpił. Od samego początku ceniłem tę postać w polskiej muzyce, ale dopiero od tego albumu stwierdziłem, że muszę/chcę/będę słuchał go częściej. Dobra robota.

OCHMAN "Testament", Universal Music Polska

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krystian Ochman | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama