Reklama

Noel Gallagher's High Flying Birds "Chasing Yesterday": Jeszcze nie teraz

Noel Gallagher wielkim artystą jest. Ale to nie oznacza, że zawsze będzie nagrywał wielkie albumy. Ten na przykład taki nie jest.

Po rozpadzie Oasis uwypukliły się różnice w muzycznym temperamencie braci Gallagherów. Liam i jego Beady Eye lojalnie trzymali się zadziornego rock and rolla, tymczasem u solowego Noela na pierwszy plan wysunęły się dźwięki z gruntu delikatniejsze, akustyczne, melodyjne i, nie ukrywajmy, znacznie bardziej przebojowe. Pewnie właśnie dlatego Beady Eye już nie istnieje, a Noel pewnie zmierza po kolejny numer jeden na brytyjskiej liście. Tym razem z płytą "Chasing Yesterday", wyprodukowaną przez samego Noela.

Wszystkie powyższe cechy - akustyczne, melodyjne i przebojowe brzmienie - zaistniały w otwierającym album utworze "Riverman", inspirowanym numerem "Pinball" Briana Protheroe. Pierwsze brzmienie gitary jakby z "Wonderwall" wyjęte, kiedy jednak wchodzi saksofon, wiemy, że znajdujemy się już w zupełnie innym miejscu.

Reklama

Chwilę później uwagę słuchacza przejmuje singel "In The Heat Of The Moment" z fantastyczną sekcją rytmiczną i absolutnie koszmarnym "na na na...", które psuje całą piosenkę. Wstawka godna Kaiser Chiefs, których Noel niejednokrotnie przecież dissował.

"The Girl With X-Ray Eye" to już hołd dla Davida Bowiego, żartobliwie przez Noela określany bliskim plagiatu (nie przesadzajmy jednak). Tu wciąż jeszcze błyska ten uśpiony kompozytorski geniusz Noela, który sprawia, że opowieści o dziewczynie z rentgenem w oku słucha się z przyjemnością.

Podobnie zresztą jak najbardziej rockowego na płycie "Lock All The Doors" - utworu, który powstawał przez - uwaga - 23 lata. Nic więc dziwnego, że nad piosenką unosi się duch Oasis (niech spoczywa w pokoju) i że jest to bodaj najlepszy moment na płycie. Szczególnie rozpoczynająca numer kaskada gitar, jak z najlepszych czasów.

Niech jednak rozochocony słuchacz ochłonie, bowiem tych nie najlepszych momentów, oprócz "na na na...", bynajmniej nie brakuje. Nie żeby Noel coś spektakularnie spartaczył, ale letnia atmosfera pozbawionych emocji kawałków takich jak "While The Song Remains The Same" (zapychacz), "The Dying Of The Light" (rozlazły refren) czy "The Right Stuff" (chaos schyłkowego Oasis) skutecznie obniża satysfakcję ze słuchania albumu. "The Mexican" zaczyna się świetnym riffem, ale stonesowy refren został wymyślony i wyśpiewany już trochę "na odczep się".

W ostatnim utworze, będącym również singlem, "Ballad Of The Mighty I", gościnnie zagrał Johnny Marr z The Smiths i jest to z kolei utwór wyróżniający się na plus.

Przekładanka momentów lepszych i gorszych, przy braku tych porywających, świadczy o tym, że Noel nie złapał swojej najwyższej piosenkopisarskiej formy, jak to miało miejsce na solowym debiucie z 2011 roku. Co zresztą jest dla jego kariery zupełnie naturalne - wystarczy rzucić okiem na dyskografię Oasis.

Choćby z tego względu warto obserwować kolejne poczynania "wysoko latających ptaków". Lada album mogą wysiedzieć coś genialnego. Tyle że jeszcze nie teraz.

Noel Gallagher's High Flying Birds "Chasing Yesterday", Warner

5/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach Interii!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Noel Gallagher | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy