Nie martwcie się o Kazika

Kazik Na Żywo "Bar la Curva / Plamy na słońcu", SP Records

To najlepsza płyta Kazika od dobrej dekady
To najlepsza płyta Kazika od dobrej dekady 

KNŻ powrócił - dla fanów ostrego oblicza Kazika Staszewskiego to zdanie wystarcza za rekomendację. Dla innych słuchaczy mamy komunikat: "Bar la Curva / Plamy na słońcu" bez wstydu można postawić obok najlepszych dokonań formacji.

Po serii bolesnych strzałów w stopę (pismo z upomnieniem do blogera o motto jego strony, komentowany spór z fanem o serwis internetowy, konflikt z jedną ze stacji radiowych), o Kaziku znów głośno, na szczęście tym razem za sprawą nowego albumu nagranego po 12-letniej przerwie. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że jest to najlepsza płyta podpisana przez Kazika od dobrej dekady.

Do ciężko brzmiących, rockowo-metalowych korzeni nawiązują przede wszystkim dłuższe - w większości w okolicach sześciu minut - utwory z drugiej części płyty, zatytułowanej "Plamy na słońcu" ("Nie ma boga", "Nikomu nie cofam poparcia"). Część "Bar la Curva" to kompozycje o połowę krótsze, bardziej zwarte, motoryczne, eksplodujące raczej punkową energią. Szczególnie na początku słychać, że grający na gitarze Litza był stosunkowo świeżo po nagraniu debiutu swojego nowego zespołu - Luxtorpedy (sprawdźcie np. "Hanna Gronkowiec walczy").

Różnice między "Bar la Curva" a "Plamami na słońcu" dotyczą nie tylko muzyki - równie ważne, jeśli nawet nie istotniejsze, jest podejście do tekstów. Pierwsza część to obecne szczególnie w solowej twórczości Kazika zmagania z rzeczywistością społeczno-polityczną. To tu padają hasła o tym, że "Polska jest ważna" (o tolerowaniu "tego syfu"), to tu dostaje się prezydent Warszawy ("Hanna Gronkowiec walczy"), tu trafia się opowieść o "jednym narodzie, jednej Rzeszy, jednym wodzu, jednym panie" ("Jak zło się rodzi?"). Ale to w tytułowym utworze z "Plam na słońcu" pada retoryczne pytanie "Co się porobiło z tą krainą złą?", które można potraktować jako ciąg dalszy rozważań z "Jeszcze Polska" (pamiętne "Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?") i "Nie lubię już Polski" (z płyty "Oddalenie").

W "Plamach na słońcu" jednak nie ma pytań o Polskę ("daj mi święty spokój" - śpiewa Kazik), ważniejsze są oczekiwania czy Staszewski "doczeka Ligę Mistrzów / wygra Legia albo Lech". Ten fragment może posłużyć jako hymn sfrustrowanego kibica polskich piłkarzy. Ach, jak my to dobrze znamy, w końcu "gdyby" to "najczęstsze słowo polskie". Teksty na nowym albumie jeszcze mocniej dociążają nisko brzmiące gitary i łomoczącą perkusję. Porzućcie wszelką nadzieję ("Nie ma boga", "Skończyłem się"). Staszewski apokaliptyczny? W tym wydaniu nie musicie się o niego martwić, bo hasło "Skończyłem się" na pewno nie odnosi się do Kazika Na Żywo A.D. 2011.

8/10

Zobacz teledysk "Plamy na słońcu":

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas