Mark i III liga

Piotr Kowalczyk

The Fall "Your Future, Our Clutter", Domino / Isound

The Fall "Your Future, Our Clutter"
The Fall "Your Future, Our Clutter" 

Jeśli na Off Festivalu The Fall skupią się na materiale z najnowszej płyty - to prawdopodobnie umrzemy z nudów.

The Fall przez 34 lata istnienia wydawało swoje płyty w bardzo różnych wytwórniach (najnowsza produkcja to już 28 longplay w dyskografii plus drugie tyle kompilacji i koncertówek). To, że "Your Future, Our Clutter" ukazało się w barwach Domino - czołowego i niezwykle zasłużonego dla muzyki niezależnej dystrybutora - jest logicznym ukoronowaniem kariery grupy. Formacja z Manchesteru to klasyczny "zespół-instytucja", na której wzorują się pokolenia młodszych muzyków, od Mouse On Mars po LCD Soundsystem, o grupach indierockowych nie wspominjąc. The Fall są aktywnym zespołem już tak długo, że artyści, których zainspirowali (np. Pavement), zdążyli się rozpaść, zejść z powrotem i zagrać triumfalne reaktywacyjne tournee. The Fall zaś trwają, ciesząc się ikonicznym statusem.

Projekt Marka E. Smitha - genialnego frontmana-pijaka, poety brytyjskiego lumpenproletariatu, zwalniającego z pracy po każdej płycie cały skład The Fall i kpiącego sobie z większości reguł branży muzycznej - niewątpliwie zrewolucjonizował w swoim czasie język rocka. Smith poprowadził punkową rewoltę co najmniej dwa kroki dalej. Zatrudnił agresję punka w swoich hipnotycznych utworach, napęd czerpał z rytmicznych schematów kraut-rocka, a nieprzewidywalność z free-rockowych kompozycji Cpt. Beefhearta. Dodatkowo inspirował się atonalnością muzyki współczesnej i psychodelicznym doświadczeniem przełomu lat 60. i 70. Przeniósł też lirykę rockową na zupełnie inny poziom - na temat pisano już dysertacje doktorskie, więc nie czuję w tej kwestii specjalnie kompetentny. "Grotesque" czy "Hex Enduction Hour" to płyty z przełomu lat 70. i 80., których, używając frazesu dyscyplinującego fanów rocka, "wstyd nie znać". Oczywiście, takie myślenie w przypadku The Fall jest bez sensu, bo jeśli Smith do czegokolwiek by zachęcał, to do kompletnego zlekceważenia uświęconego rockowego kanonu.

Może właśnie ta modernistyczna potrzeba zmian i ciągłego redefiniowania się, funkcjonowania w formule "zespołu jako procesu" (np. nieustające przetasowania składu) spowodowała, że nawet po okresie największych artystycznych triumfów w latach 80., The Fall wciąż potrafili zaskakiwać, nigdy nie dając o sobie zapomnieć, ani nie dając pretekstu do łatwego zaszufladkowania.

28 płyt w 34 lata - to naprawdę imponujący wynik. Kreatywność Marka E. Smitha idzie jednak w parze z pewną nonszalancją w upublicznianiu słabszych momentów twórczości. Do tych zaliczyć trzeba niestety "Your Future, Our Clutter". Nie wiem, czy to kwestia tego, że obecni współpracownicy Smitha są mało twórczymi muzykami czy tego, że Mark odpuścił kwestię kompozycji, dogrywając wokale do utworów podpadających pod ogólnie pojęty "styl The Fall".

Płyta zaczyna się trzema strasznie podobnymi do siebie, topornie zaaranżowanymi utworami, z nudnymi riffami gitarowymi w roli głównej. Nie pamiętam, czy słyszałem kiedykolwiek tak jednowymiarowe, nieinteresujące The Fall. Zdaję sobie sprawę, że dwa kluczowe w przypadku The Fall hasła to repetycja i brutalizm. Nie jest to zespół, któremu można zarzucić zbyt daleko idące flirty z popem. Nie spodziewałem się jednak autoplagiatów. Szczególnie po cudownie wesołej i skrzącej się drobnymi urozmaiceniami poprzedniej płycie "Imperial Wax Solvent". W pewnych momentach czułem, jakbym słuchał jakiejś smutnej piosenki Dezertera, tyle że trwającej zamiast dwóch minut - pięć albo osiem.

Najlepszy moment na płycie to fragment jednej kompozycji, puszczony w jakości "dyktafonowej". Ale już to, że Mark E. Smith wypuszcza ośmiominutowy kawałek oparty głównie na jednym riffie (mowa o "YFOC / Slippy Floor"), świadczy, jak bardzo ma w poważaniu niezdecydowanego słuchacza. Bo wyznawcy The Fall - a tych jest sporo - kupią raczej wszystko. Natomiast ów brak poszanowania dla słuchacza, nie podlizywanie się mu - to coś, co u Smitha zawsze lubiłem. Dlatego chociaż "Your Future, Our Clutter" to słaba płyta, Mark E. Smith nie traci u mnie ze swojego kredytu zaufania zbyt wiele.

4/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas