Komeda dla opornych
Piotr Kowalczyk
Leszek Możdżer "Komeda", ACT
Mimo statusu postaci mitycznej muzyka autorstwa Krzysztofa Komedy nie jest, może poza kilkoma filmowymi tematami, zbyt dobrze znana ani rozumiana. Fakt, że za interpretację jego kompozycji wziął się jeden z najbardziej charakterystycznych pianistów ostatniego 20-lecia, jest więc szczególnie doniosły.
Leszek Możdżer, który ostatnio wygrał już po raz trzeci plebiscyt "Jazz Forum" na najlepszego polskiego pianistę, płytą "Komeda" debiutuje w niemieckiej wytwórni ACT. Jest to więc rodzaj potrójnej promocji polskiej kultury, przynajmniej wśród międzynarodowego grona fanów jazzu. "Komeda" to zarówno przypomnienie dorobku autora "Astigmatic", prezentacja klasycznej polskiej szkoły jazzu, jak i przybliżenie jednej z najbardziej liczących się postaci polskiej kultury ostatnich lat.
Komeda w interpretacji Możdżera niewątpliwie został uwspółcześniony. Bardziej przemawia do naszej wrażliwości. Znany z najbardziej bezkompromisowych yassowych projektów pianista szuka w muzyce Komedy, zamiast dysonansu, harmonii i klasycznego domknięcia. Żadna to niespodzianka w wykonaniu pianisty, który sławę zyskał swoimi brawurowymi interpretacjami Chopina.
Możdżer wykonuje piosenki i kompozycje Komedy solo, więc tym bardziej daje się poznać jako fan melodii i zmysłowej frazy. Jego instrument brzmi przestrzennie i selektywnie, zimno, niemal sterylnie. Chwilami ta dźwiękowa higiena nie pasuje do romantycznych skojarzeń z muzyką oryginału. Jednocześnie udaje się Możdżerowi nadanie kompozycjom Komedy nowego odcienia.
Jako interpretator równie dobrze radzi sobie z utworami, które były piosenkami i tematami do filmów ("Prawo i pięść" czy "Dziecko Rosemary"), jak i ze stricte jazzowymi kompozycjami, które trafiły na albumy Komedy. W wykonaniu Możdżera muzyka Komedy brzmi niezwykle świeżo i błyskotliwie. Gdy trzeba pianista podkreśla kontrast i ciemne barwy, gdy trzeba - jak w przypadku "Mojej ballady" - rozjaśnia. Szczególnie interesująco wypada w tym zestawie jazzowa interpretacja piosenki "Nim wstanie dzień" (z filmu "Prawo i pięść"), która nie traci nic z epickości oryginału i jednocześnie dość swobodnie traktuje główny motyw melodyczny.
Możdżer pamięta także o tym, żeby nie popełnić grzechu nadmiernej wirtuozerii. Jest wierny Komedzie, ale dodaje do niego swoje komentarze. Całość sprawia wrażenie naprawdę intrygującego i zarazem przystępnego wprowadzenia do muzyki mitycznego polskiego jazzmana. Jeśli więc ktoś ma wątpliwości, od czego zacząć poznawanie jednej z największych osobowości polskiej muzyki ostatniego półwiecza, ten swoisty "best of Komeda" wybrany przez Leszka Możdżera będzie doskonałym punktem startowym.
8/10