Reklama

Jarecki "Totem": Dusza i fun(k) [RECENZJA]

Ze świecą szukać w Polsce osób, które czują soul i funk tak dobrze, jak na "Totemie" czynią to Jarecki i DJ BRK.

Ze świecą szukać w Polsce osób, które czują soul i funk tak dobrze, jak na "Totemie" czynią to Jarecki i DJ BRK.
Jarecki na okładce "Totem" /

Recenzowanie takich albumów jak "Totem" to katorga. Owszem, można przyczepić na przykład tekstów, w których co prawda nie znajdziemy większych wpadek, ale jednocześnie nie skrywają one w sobie niespotykanie głębokich myśli czy obserwacji. I jasne - miejscami można wręcz odnieść wrażenie, że słowa istnieją tylko po to, aby Jarecki miał co śpiewać. Tylko... to w zasadzie jedyne wady tego krążka, które w kontekście całości są totalnie bezbolesne.

Bo za co miałoby się krytykować Jareckiego i wiecznie towarzyszącego mu DJ-a BRK-a? Za tę niesamowitą dawkę przepełnionej groove'em muzyki, w której usłyszymy neo-soul czy funk? Za to, że można mieć obawy, iż muzycy zaraz zrzucą z siebie maski i okaże się, że krążkiem stoi tak naprawdę Anderson.Paak, który postanowił zaangażować do nagrania The Internet oraz Kaytranadę, a partie basu powierzyć Bootsy'emu Collinsowi? Po przecież niemożliwe, by po naszej stronie oceanu tak się grało. To brzmi jak banał, ale "Totem" to od strony muzycznej pozbawiona jest jakiejkolwiek mechaniczności - oferuje za to duszę, poczucie wolności i kipi wręcz miłością do ciepłego, analogowego dźwięku.

Reklama

Najbardziej emocjonalne na płycie "Mamo" wypełnione jest prostymi słowami stanowiącymi hołd dla rodzicielki, ale od strony muzycznej to przecież czysty deep soul, której to stylistyki nigdy do tej pory nie udało się tak dobrze przenieść na polski grunt. Na całej płycie pełno wypełniających przestrzeń rhodesów czy gitar, których progi wyrabiały się na bluesowych jamach. A i dęciaków tu nie zabraknie. Ba, tutaj nawet nowocześnie wybrzmiewający "Ponad niebem" z trapowymi bębnami i auto-tune'em na wokalu kończy się jazzową solówką na fortepianie, która równie dobrze mogłaby być wysamplowana z zaginionego nagrania Duke'a Ellingtona.

Ważnym elementem jest śpiew gospodarza, który naprawdę imponuje umiejętności. Raz rzuci partie ujmujące delikatnością, innym razem poprowadzi głos bardziej gardłowo, nada mu chrypki, po czym powoli sobie na momenty niemal krzykliwe. Do tego chętnie wchodzi w wyższe rejestry aż po falset, który doskonale wpina w chórki. Pamiętacie "Lenia" z 2006 i wydane rok później "Tańcz"? Posłuchajcie sobie teraz tych utworów i zbierajcie szczękę z podłogi, bo z pewnością zdacie sobie sprawę z tego, jaką ogromną drogę przebył Jarecki jako wokalista od tamtego czasu. Wówczas nie do końca było wiadomo czy on sam traktuje swój śpiew poważnie - teraz natomiast nie ma wątpliwości, ile pracy włożył w doskonalenie swojego warsztatu.

A gościnne występy? W "Wejdź" znany z Mięthy Skip może rzuca przez część zwrotki triplety, ale jednocześnie chętnie zakończy wers podśpiewując i pozwala sobie popłynąć z bitem. A jest z czym, bo ten jest niespieszny, oddychający i jedynie szkoda, że ta brainfeederowa końcówka nie została bardziej rozwinięta.

Obecny w "Medytacji" Vito Bambino wpada w tryb pisania i śpiewania bliższy temu, co robił na "Placu zabaw" czy "Kawalerce", przez co featuring członka Bitaminy jest jego najbardziej odświeżającym występem gościnnym od dłuższego czasu. Miodu za to w "Idę sam" puszcza oczko w kierunku fanów jego twórczości w ramach projektu Absynth, rzucając twardo kroczącą po ziemi rapowaną zwrotkę, kontrastującą z lekko stąpającym Jareckim.  

Łatwo rzucić słowa, że "Totem" to udoskonalenie formuły znanej z "Za wysoko". Ale mimo obecności Mioda i Skipa czy turntablistycznych sztuczek DJ-a BRK, wpływy rapowe są w porównaniu do tamtej pozycji dużo subtelniejsze. Reprezentanci Studia Kurnik tak przesiąkają vintage’owym klimatem, że aż trudno uwierzyć, iż jeszcze przed ekspansją trapu potrafili nagrać rzeczy wyjątkowo bliskie ówczesnym hip-hopowym trendom.

Do tego nowy krążek Jareckiego to pozycja w brzmieniu dużo bardziej organiczna, matowa i przesiąknięta analogową duszą aniżeli jej poprzednik. Przy okazji bardziej przemyślana, spójna oraz zwyczajnie dojrzalsza. Tak jak wspominałem, takie albumy to katorga przy recenzowaniu. Ale w słuchaniu? Wręcz przeciwnie. Mocny kandydat do rodzimej płyty roku.

Jarecki, "Totem", Def Jam Recordings Poland/Universal Music Polska

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jarecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy