Dorota "Wolne": Podmiot bardzo liryczny [RECENZJA]

Dorota Masłowska – uznana, choć kontrowersyjna pisarka – po raz drugi sięga po formę muzyczną. Słuchacze wytwórni wydającej płytę ocenili ją, jak zresztą nie ukrywają, z wyłączonymi głośnikami. Prawda jest jednak taka, że "Wolne" ma do zaoferowania dużo więcej niż ich uprzedzenia mogą sądzić.

Dorota Masłowska w swojej muzycznej odsłonie
Dorota Masłowska w swojej muzycznej odsłoniemateriały promocyjne

To nie pierwsza próba muzyczna Doroty Masłowskiej - co niektórzy pamiętają zapewne "Społeczeństwo jest niemiłe" sprzed 9 lat, wydane pod pseudonimem Mister D. Była to pozycja nasiąknięta pastiszem, mocno kontrowersyjna i ostatecznie bliższa jednak jakiemuś rodzajowi performance’u aniżeli pełnoprawnemu projektowi muzycznemu. "Wolne" nagrane już jako DOROTA to płyta dużo poważniejsza.

Zdaje się, że obie te pozycje łączy niezrozumienie. Przy "Społeczeństwo jest niemiłe" było to niezrozumienie karykaturalnego charakteru projektu. Przy "Wolne" jest to w zasadzie niezrozumienie słuchaczy wynikające z rozminięcia oczekiwań odbiorców SBM Labelu (wydawcy krążka) z tym, co prezentuje Dorota. Bo powiedzmy sobie szczerze - i tak, to jest pewna uszczypliwość - wydawnictwo to miało na koncie sporo grzechów w kwestii stawiania formy wysoko, wysoko ponad treścią. Przyznawał to zresztą Solar w gorzkim i bolesnym "Nigdy więcej 2022" - niezmiennie jednym z najciekawszych singli rapowych ostatnich miesięcy. I w numerze tym były głównodowodzący SBM bronił Doroty, rzucając wersy "Nie siadły 'Motyle' - rozumiem, nie wasza jazda/Ale nie docenić tekstu do 'Ojca' to owczy pęd". Trudno się z nim nie zgodzić. Hejt na muzykę Doroty zdawał się pozbawiony rzeczowych argumentów. Stąd przychodzi pan recenzent Rafał cały na biało i mówi: wszyscy się mylicie, nikt nie ma racji.

To, że Masłowska jest pisarką słychać tu od razu. Teksty z mocno zaznaczonym rysem feministycznym to zdecydowanie najmocniejsza strona płyty. Pełno tu rozważań na temat pozycji kobiety w społeczeństwie, jej seksualności i wiecznego poczucia niespełniania "oczekiwań", z jakim się mierzy. Choć gdybym miał wskazywać swojego faworyta, postawiłbym na "Ojca". To trudny emocjonalnie, niekomfortowo wręcz poruszający kawałek skierowany w stronę umierającego na raka taty, z którym Dorotę łączyła skomplikowana relacja. Powszechnie krytykowane "Motyle" wyobrażam sobie jako wiersz wygrywający finał slamu poetyckiego. To zresztą zazwyczaj dzieła, którym często bliżej formie poezji: nikt zresztą nie powie, że takie "Idę do ciebie" zostało napisane z myślą o muzyce.

A tu przecież chodzi też o muzykę. To miejsce, gdzie zaczynają się schody. Stylizowanie w nawijce i seplenienie autorki płyty już przyczyniają się do tego, że łatwo rzucić argumentem, iż "Wolne" lepiej się czyta niż słucha. Przy czym to też trop nakierowujący, że niekoniecznie musimy utożsamiać DOROTĘ z Dorotą Masłowską, ale ostatecznie przyczynia się do obniżenia wrażeń ze słuchania.

Czy to rap? Niekoniecznie. Bliżej tu melorecytacjom, którym - ponownie - blisko do estetyki spoken wordu czy czegoś, co moglibyśmy usłyszeć na slamach poetyckich. Przy czym nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Dorota bardzo chciałaby, aby było inaczej. Tu zabraknie słowa czy dwóch, by całość brzmiała płynniej, gdzie indziej przeciągnie coś w nienaturalny sposób.

Za muzykę odpowiadają Solar, Białas i Lanek, czyli trójca związana z SBM, ale także nadworny producent Pezeta, Auer oraz Lucassi z Coals. Tu jest różnie. Na mało wyraziste drille w "Miłości" trafia się niepokojące "Weź skręć", które mogłoby spokojnie być soundtrackiem do horroru z lat siedemdziesiątych. "Lajki" to przede wszystkim potencjał, ale choć się na to zapowiada, 2 minuty trwania to widocznie za mało, aby eksplodował w należny sposób. Świetnie prezentuje się "Ojciec" Lanka z tym kwaśnym, syntezatorowym basem, który mimo podobnego czasu trwania, jest zaaranżowany dużo bogaciej.

Szokujący jest początek numeru "Kobieta-woda", w którym Lucassi bawi się glitchami i wywołuje skojarzenia z Death Grips czy totalnie zapomnianym Food For Animals. Po chwili ucieka jednak w melancholijne i jednak dość standardowe trapy. "Gadżety" w jego wykonaniu też mają drillowy sznyt, ale niewiele tu oprócz mroźnej przestrzeni, 808-ki i partii syntezatora z nieznacznie rozstrojonym oscylatorem, co odpowiada za wprowadzenie uczucia niepokoju.

Jak więc ocenić ostatecznie "Wolne"? Cóż, myślę, że to, co sprawi, że zapamiętam tę płytę, to jej kontekst, a przede wszystkim naprawdę udana warstwa liryczna. Gdyby jednak zdjąć te warstwy i skupić się po prostu na muzyce, mielibyśmy do czynienia z rzeczą daleką od doskonałości. A tym samym do zapomnienia po paru tygodniach.

Dorota, "Wolne", SBM A6/10

Okładka płyty "Wolne"materiały promocyjne







Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas