Długo, świeżo i szczęśliwie
Mateusz Natali
A$AP Rocky "Long.Live.A$AP", Sony Music
Darmowym mixtape'em zyskać kontrakt na parę milionów dolarów, zagrać w klipie i wzbudzić plotki o romansie z Laną Del Rey, ruszyć w trasę z Rihanną, zostać nazwanym ikoną stylu i rozkręcić nowy, coraz prężniejszy podgatunek w rapie - a wszystko przed oficjalnym debiutem. Takim CV może pochwalić się chyba nie każdy młody raper, czyż nie?
Ale też A$AP Rocky'emu daleko do "każdego". To gość, który od początku swojej kariery wzbudza masę emocji i kontrowersji pod różnymi względami. 24-letni reprezentant Harlemu garściami czerpiący z tego, co w rapie działo się kiedyś w zupełnie innych, południowych, rejonach Stanów - mimo tego, że imię, pod którym figuruje w spisie ludności to nadane na cześć nowojorskiej legendy - Rakim. Gość, który już będąc w podziemiu ubiera się dostojnie i elegancko, zamiast w "tradycyjnie rapowe ciuchy" a szacunek zgarnia z przeróżnych stron.
Upalone, zadymione brzmienie, z którym wyskoczył u boku - również wchodzącego do gry w wielkim stylu - producenta Clamsa Casino, to coś, co szybko doczekało się własnej nazwy (cloud rap) i znalazło wielu naśladowców. Jedni w jego bezpruderyjnych, hedonistycznych, kręcących się wokół przechwałek, złota, kobiet i pieniędzy, tekstach dostrzegają mocne nawiązania do klasycznej twórczości takich ekip jak Three 6 Mafia, inni ubolewają nad brakiem "życiowego przekazu" i "nowojorskiego brzmienia". Tak jak ciężko być obojętnym wobec samego Rocky'ego, tak i oceny album zbiera przeróżne.
Jedni widzą tu zwykłe przeciętniactwo bez mitycznej "duszy i pasji", inni obwołują lidera A$AP Mob nowym królem i głoszą w styczniu, że album roku już wyszedł. Ja nie zaliczam się jednak ani do jednej ani drugiej grupy. O ile Rocky postacią jest wyrazistą, zarówno jako osobistość, tak jak i w roli rapera, o tyle do pierwszej ligi w kwestii umiejętności jeszcze sporo mu brakuje. Jest raperem solidnym, z bardzo zgrabnie obranym pomysłem na swoją twórczość i wykorzystującym do maksimum szanse wpadające w ręce. Nie znajdziemy tu przełomu ani w kwestii rapowania, ani w kwestii tekstowej (choć progres i szersze spektrum tematów są obecne) - słychać to boleśnie w rozbudowanym "1 Train", gdy pod względem stylu daleko z tyłu zostawia go Danny Brown a pod względem liryki Big K.R.I.T. Znajdziemy za to porcję naprawdę świeżo brzmiącego, mainstreamowego rapu z undergroundowym, piwnicznym posmakiem. Krzyżówkę różnych inspiracji, newschoolową wersję nowojorskiego stylu, pełną przepychu i głębi - ale raczej produkcyjnej niż tekstowej.
"Long.Live.A$AP" to debiut nie pozbawiony wad (okropne "Wild For The Night"), ale zgrabnie wytyczający różne kierunki i skłaniający do dyskusji. I co najważniejsze - stanowiący naturalną kontynuację tego, co słyszeliśmy na darmowym "LiveLoveA$AP" a nie dostosowanie do ciasnego garnituru branży, jak miało to miejsce na debiucie Yelawolfa czy Wiza Khalify. A w dzisiejszych czasach to już sporo. Ja w hurraoptymizm nie popadam, ale z zainteresowaniem czekam na dalsze muzyczne ruchy świeżaka z Harlemu.
7/10