Demi Lovato "Revamped": Atak serca, którego nie zapomnisz [RECENZJA]
Trudno zapomnieć coś, co już dobrze znasz. A co, jeśli ktoś pokusi się zmienić utwory, które - wydawałoby się - są idealne takie, jakie one są? Wszystko zaczęło się od "pogrzebu jej popowej muzyki" na Instagramie. Potem był rockowy album "Holy Fvck". I myślę, że "okres żałoby" kończy właśnie ten album z remiksami jej największych popowych hitów, ale również utworów, które - jak podpowiada autorka - są dla niej z różnych powodów ważne. Bo "Revamped" to oddanie hołdu przez piosenkarkę dla jej starszych hitów z poprzednich albumów studyjnych.
Przesłuchałem wszystkie albumy Demi i mam wrażenie, że na tym albumie bawi się, jak nigdy dotąd. To naprawdę czuć, że praca nad nowymi aranżacjami sprawiła jej wielką frajdę. Niektóre utwory (popowe wersje) rodziły się w jej najmroczniejszych czasach, ale teraz słychać, że zostawiła to za sobą, i czuć powiew świeżości. Jej "dzieci" dojrzały i właśnie przechodzą okres buntu.
Prawie wszystkie dzieci. Bo utwory z dwóch popowych albumów nie ukazują się na tym krążku - mowa o "Here We Go Again" (2009) i "Dancing with the Devil... the Art of Starting Over" (2021). Album z 2021 roku zostawiłbym w spokoju, bo słuchacze nie zdążyli zatęsknić za tamtymi utworami. Jednak brakuje mi czegoś z ery 2009 roku. Na przykład spodziewałem się, że usłyszę "Remember December", który już oryginalnie ma w sobie dużo rockowych brzmień. Może to właśnie odpowiedź, dlaczego Demi nie wybrała go do nowej tracklisty?
Każdy mógłby dopisać tutaj jeszcze parę swoich ulubionych piosenek z dawnych er Demi, które chciałby usłyszeć również na tym albumie. Od siebie dodam, że chciałbym jeszcze "Really Don’t Care" oraz "I Love Me", od której właściwie zaczęło się remiksowanie jej piosenek na rockowe. Zrobił to wtedy Travis Barker na oficjalnym kanale Demi i najwidoczniej fanom spodobał się taki pomysł. Nie da się wszystkiego zrobić, ale i tak myślę, że wybór artystki jest zadowalający. Część materiału nie jest zaskoczeniem, bo już w trasie promującej "Holy Fvck" Lovato dawała przedsmak tego, nad czym pracuje.
Niektóre utwory są całkiem odmienione, inne mniej. Bo bądźmy szczerzy - na przykład "La La Land" czy "Don't Forget" już były rockowymi hitami. "Cool For the Summer" i "Confident" też jako popowe hymny miały w tle swój rockowy charakter. Inne utwory przechodzą bardziej znaczącą metamorfozę. Otwierający utwór "Heart Attack" zyskuje punkową oprawę, w "Sorry Not Sorry" słyszymy porywające solo Slasha. Obecność gitarzysty Guns 'N Roses jest oznaką, że Lovato uderza we właściwe nuty. Najbardziej ciekawy byłem nowych wersji jej ballad: "Skyscraper" i "Tell Me You Love Me". Pozostają one, o dziwo, nadal trochę powściągliwe, szczególnie ten pierwszy utwór. Z kolei w "Neon Lights" podoba mi się zostawienie jego klubowego charakteru i dodanie drugiego wokalu. Zwrotki w oryginalnej aranżacji były identyczne, stąd The Maine ubarwił swoją obecnością ten numer.
Wybuchowe wykonanie "Don't Forget" zamyka płytę kolejną ciekawą mieszanką melodyjnych zwrotek i solidnie ciężkiego refrenu. Dobry akcent końcowy, który wiąże w sobie esencje całego albumu: nostalgię i zaskoczenie, bunt. Odnowiony - dokładnie tłumacząc tytuł albumu - to ciekawy powrót do korzeni, bo są i starsze piosenki, i rockowa muzyka, od której Demi zaczynała swoją muzyczną karierę.
Po tylu latach, nagrywając znowu swoje piosenki, mogła pokazać to, co udoskonaliła przez ten czas. I pokazała. Bo niewątpliwie mocną stroną albumu jest podkreślony wokal Lovato. Do tego jeszcze więcej perkusji, duża dawka gitar, zaraźliwe nowe riffy i pulsujące brzmienia. Demi sięga wyższych dźwięków niż w oryginałach. To pożywka dla jej fanów i w ogóle dla wielbicieli mocnych głosów. Ci na pewno nasycą się jej propozycjami.
Album sprawdził się, ponieważ błyszczy na nim miłość Lovato do tego gatunku. Ponowne nagranie starych hitów ukazuje jej wszechstronność i rozwój artystyczny. Jej hity są odważniejsze i bardziej zuchwałe w nowszych wersjach. "Heart Attack" otwiera, a "Don't Forget" jest napisami końcowymi. Dlatego o atak serca bez tracenia przytomności nie jest trudno. I na pewno znowu sięgnąć po tę płytę nie zapomnę.
Demi Lovato, "Revamped", Island Records
9/10