Blur "The Ballad of Darren": Kryzys wieku dojrzalszego [RECENZJA]

"The Ballad of Darren" może wydawać się krążkiem jednostajnym, dość monotonnym, mało porywającym. Diabeł tkwi jednak w szczegółach.

Nowa płyta Blur to rozczarowanie? Diabeł tkwi w szczegółach
Nowa płyta Blur to rozczarowanie? Diabeł tkwi w szczegółachDave J HoganGetty Images

Wizjoner nie musi za każdym razem wydawać na świat rewolucji. Jednak nie umiem gdzieś oprzeć się wrażeniu, że Damon Albarn ma coraz większą tendencję do eksploatowania formuły, która nie za bardzo idzie w parze z różnorodnością jego poszczególnych projektów. Jeżeli więc kochacie melancholijnego, śpiewającego od niechcenia Damona, witajcie w domu. "The Ballad of Darren" prawdopodobnie może pochwalić się jedną z największych zawartości Albarna w Albarnie. Nawet jeżeli to płyta reaktywacyjna Blur - i to druga!

Najjaśniejsze punkty? Zdecydowanie singlowe "St. Charles Square" - numer uderzający falą matowo brzmiących riffów gitarowych, a ostatecznie mało wyrafinowany kompozycyjnie. Przez to podświadomie kojarzące się z glam rockiem. Absolutnie cudownie brzmi Damon Albarn wychodzący ze swojego wokalnego emploi, wcielając się na moment w potomka Davida Bowiego w "Barbaric". Zapewne nie jest to celowy zabieg, ale następujące po nim "Russian Strings" mogłoby przecież spokojnie zostać numerem Ziggy’ego Stardusta. Trudno też nie zakochać się w tym, jak doskonale poprowadzone smyczki w "The Everglades" - hołdzie dla Leonarda Cohena - współgrają z niemal poetycko brzmiącym Damonem. Albo nieco beatlesowskie (ze szczególnym naciskiem na "Let It Be") "Avalon".

Nie umiem się jednak oprzeć wrażeniu, że poprzednie reaktywacyjne "The Magic Whip" miało muzycznie do zaoferowania więcej. Na "The Ballad of Darren" postawiono na stonowanie, powolne tempo, niewielką dynamikę. Poprzednia pozycja Blur przede wszystkim hołdowała bardziej poszukiwaniom, a do tego od strony muzycznej nie miała aż takiej tendencji do zlewania się w jedną melancholijną masę. A to początkowo może od "The Ballad of Darren" odrzucić. Ale co sprawia, że to płyta, która przemawia do słuchacza bardziej niż poprzednie dzieło Blur? Cóż, wystarczy wsłuchać się w słowa.

"The Ballad of Darren" to krążek gorzki - niekiedy wręcz niesamowicie. Poczucie zagubienia i zmierzchu, a za to za tym idzie kryzysu osobistego pojawiają się tutaj co chwilę. Podobnie zresztą jak pytania retoryczne, którymi Albarn zalewa wręcz tracki. Czy czas nam się kończy? Kim będą bohaterowie jutra? Dlaczego zatracamy wszystko, co istnieje? Gdzie tkwi to ostatnie źródło nadziei, którego należy kurczowo się trzymać, aby nie popaść w absolutny fatalizm? W miłości oczywiście - i czy macie ku temu jakiekolwiek wątpliwości?

Dlatego choć początkowo "The Ballad of Darren" może wydawać się rozczarowaniem, ostatecznie okazuje się ciekawą i mądrą podróżą w świat dojrzałych muzyków, którzy odkrywają, że świat nie należy już do nich. Czyli niby nic, co powinno nas zaskakiwać, ale jeżeli jesteście wystarczająco dojrzałym i otwartym słuchaczami, nie zdziwię się, jeżeli ta podróż okaże się dla was ubogacająca.

Blur "The Ballad of Darren", Warner Music Poland

7/10

Okładka płyty "The Ballad of Daren" Blur 
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas