Miały być tylko żartem, a stały się przebojami

Tomasz Słoń

Tomasz Słoń

Czy aby stworzyć wielki przebój, trzeba długiej, intensywnej pracy, albo zaskakującej wizji artystycznej? Nie, nie zawsze. Czasami to kwestia przypadku, czasami początkiem wielkiego przeboju jest żart, niespotykana sytuacja. Historia muzyki notuje wiele takich przypadków. Przyglądnijmy się nietypowym historiom powstania kilku znanych przebojów.

Kurt Cobain, wokalista Nirvany, podczas koncertu w 1993 roku
Kurt Cobain, wokalista Nirvany, podczas koncertu w 1993 rokuFrank MicelottaGetty Images

"Loser" - Beck (1993)

Jesteś nieznanym artystą, mimo iż sporo grałeś w klubach, knajpach, kawiarniach, a nawet na ulicach Los Angeles. W dodatku muzykiem sfrustrowanym swoim życiem. Pewnego dnia siedzisz w kuchni zaprzyjaźnionego producenta i spontanicznie zaczynasz rapować. Wychodzi to tragicznie. Odtwarzasz to sobie i wtedy zaczynasz improwizować z dużą dozą sarkazmu: "Jestem nieudacznikiem, kochanie, dlaczego więc mnie nie zabijesz?".

Beck podczas wręczania nagród MTV w 1992 rokuJeff KravitzGetty Images

Producentem, w którego kuchni zdarzyła się ta historia, jest Carl Stephenson, współpracujący z hiphopową wytwórnią Rap-A-Lot Records. Widział w młodym artyście Becku Hansenie spory potencjał, dlatego postanowił mu pomóc. Dograł potem do jego niby rapowania partie gitary, a następnie poddał dalszej obróbce studyjnej. W sumie całość zajęła 6,5 godziny.

I tak powstał wydany w marcu 1993 r. na singlu utwór "Loser", trochę wbrew wokaliście, który uważał go za przeciętny. Jednak nagranie spodobało się wielu stacjom radiowym najpierw w Los Angeles, potem w innych miastach. Finalnie, wydany w skromnym nakładzie 500 egzemplarzy singel, trafił do dużej wytwórni Geffen, która postanowiła podpisać z Beckiem kontrakt nagraniowy.

W ten sposób rok później zaczęła się jego wielka kariera.

"(You Gotta) Fight for Your Right (to Party)" - Beastie Boys (1986)

To miała być od początku parodia imprezowego podejścia do życia i rockowej muzyki połowy lat 80. Ale mało kto się w tym wówczas zorientował i na wiele lat utwór ukształtował wizerunek Beastie Boys jako niegrzecznych, ostro balujących zadymiarzy, którymi na pewno nie byli.

Członkowie tria nienawidzili ówczesnej sceny rockowej, zdominowanej przez wykonawców typu Twisted Sister, Poison czy Mötley Crüe. Napuszonych, wymalowanych, nieprawdziwych. W dodatku wkurzały ich utwory zachwalające imprezowy styl życia. Dlatego Adam Yach napisał wraz z przyjacielem Tomem Cushmanem, właśnie "Fight for Your Right".

Beastie Boys w 1987 r., od lewej: Adam Yauch (MCA), Mike Diamond (Mike D) i Adam Horovitz (Ad-Rock)Ron GalellaGetty Images

Jednak mało kto odebrał ten utwór jako parodię, a wręcz przeciwnie. Niezgodny z intencją zespołu przekaz dodatkowo wzmocnił teledysk, w którym jego członkowie (w towarzystwie wielu gości) wpadają na spokojną imprezę nastolatków i robią prawdziwą demolkę. Klip szybko zauważyła MTV i zaczęła go bardzo często pokazywać, dzięki czemu utwór stał się wielkim przebojem w USA, a później także w innych krajach (w tym także w Polsce, gdzie teledysk był prezentowany w programie "Wideoteka").

Ale odbiór "(You Gotta) Fight for Your Right (to Party)" był na tyle odmienny od tego, co pierwotnie chcieli osiągnąć członkowie Beastie Boys, że po zakończeniu w 1987 r. trasy promującej debiutancki album, przestali w ogóle wykonywać ten utwór na koncertach.

"Smells Like Teen Spirit" - Nirvana (1991)

Utwór, który zmienił świat muzyki rockowej na zawsze, swój tytuł zawdzięcza... dezodorantowi dla nastolatek. Co ciekawe Kurt Cobain, autor wielkiego przeboju Nirvany, w momencie pisania nawet nie wiedział o istnieniu takiego kosmetyku!

Pewnego dnia na ścianie jego sypialni, Kathleen Hanna, wokalistka grupy Bikini Kill, po pijanemu markerem napisała: "Kurt Smells Like Teen Spirit" (Kurt pachnie jak "Teen Spirit"). Muzyk mieszkał w tym czasie z Tobi Vail, perkusistką Bikini Kill, która używała właśnie dezodorantu o nazwie "Teen Spirit". Autorce napisu na ścianie chodziło o to, że u Kurta Cobaina dało się trochę wyczuć ten żeński zapach i po prostu w ten sposób nabijała się z niego.

Kurt Cobain, zdjęcie z listopada 1991 roku.Michel LinssenGetty Images

On z kolei był przekonany, iż Hanna komplementuje jego buntowniczego ducha, jako kogoś, kto może inspirować młodzież. Pół roku później zadzwonił do niej z pytaniem, czy może wykorzystać w jednym z utworów treść tego, co mu wymalowała na ścianie. Zdziwiła się trochę, bo była przekonana, że chce nazwać utwór "Kurt Smells Like Teen Spirit".

Gdy Cobain, już po wydaniu płyty, dowiedział się, co to takiego "Teen Spirit", nie przejął się tym. Jak wyjaśniał, utwór od początku miał być żartem, chciał bowiem napisać "klasyczny utwór popowy", parodiujący nieco zespoły Pixies czy Boston (na koncertach Nirvana czasami przechodziła płynnie z grania "Smells Like Teen Spirit" do "More Than a Feeling" z repertuaru tej drugiej grupy).

Czasami dodawał w wywiadach, że chciał się tym nagraniem "naśmiewać z samej myśli o jakiejś tam muzycznej rewolucji". Co jednak, na szczęście, mu się nie udało, bo faktycznie rozpoczął muzyczną rewolucję. A sprzedaż dezodorantu "Teen Spirit" po wydaniu singla - i później albumu "Nevermind" - poszybowała w górę. Ponoć używało go wtedy aż 25% amerykańskich nastolatek!

"Sweet Child O' Mine" - Guns N' Roses (1988)

Utwór zawierający jeden z najbardziej rozpoznawalnych w historii muzyki rockowej gitarowych riffów, uznany był przez jego twórcę jako... wypadek przy pracy, coś, co nie miało zostać nigdy nagrane. To miała być szybka wprawka, ćwiczenie w czasie sesji nagraniowej.

Gitarzysta Slash chciał o nim szybko zapomnieć, bo traktował ten riff jako muzyczny żart, ale na szczęście nie pozwolił na to wokalista Axl Rose. Usłyszał ten riff z oddali studia i stwierdził, że trzeba nad tym popracować. Drugi gitarzysta Izzy Stradlin szybko dorobił kilka akordów i w ciągu dosłownie pięciu minut utwór był niemal gotowy. Ale pozostał jeszcze do dopracowania finał, dlatego Axl kilkukrotnie pytał w czasie pracy: "Where do we go now?" ("Dokąd teraz zmierzamy?").

Slash i jego gitara Gibson Les Paul, zdjęcie z próby 16 sierpnia 1988 r.Marc S CanterGetty Images

Producent zasugerował, by wykorzystał to pytanie w tekście i tak też się stało. Same słowa dotyczą burzliwego, 4-letniego związku wokalisty z Erin Everly, z którą ożenił się w kwietniu 1990 roku, ale kilka miesięcy później małżeństwo rozpadło się.

Sam Slash długo uważał "Sweet Child O' Mine" za najgorszy utwór, jaki nagrali Guns N' Roses. Mimo iż finalnie dotarł do pierwszego miejsca na amerykańskiej liście przebojów (również w wielu innych krajach), podobnie jak promowany nim album "Appetite For Destruction".

"Song 2" - Blur (1997)

To w założeniu miał być utwór naśmiewający się z amerykańskiej sceny grunge'owej, a otworzył tej angielskiej grupie drzwi do tamtejszego rynku muzycznego. Grunge był w tym czasie ogromnie popularną muzyką w USA, a najbardziej znanymi wykonawcami zespoły Nirvana, Mudhoney, Soundgarden czy Pearl Jam. Z kolei Blur byli czołowym przedstawicielem nurtu brit pop, który święcił wówczas triumfy w Anglii, ale w tym czasie członkowie grupy poszukiwali już nowych brzmień i pomysłu na rozwój.

Utwór od początku miał być żartem, wycelowanym przede wszystkim w ich wytwórnię płytową. Podczas prezentacji finalnej wersji, Blur zażartowali, że chcą go wydać na singlu. Mieli nadzieję, że dowiedzą się, iż postradali zmysły, bo nagranie wydawało im się zbyt ekstremalne, zbyt agresywne. Jednak ku ich zdziwieniu, usłyszeli, że to... dobry pomysł. Co więcej, że utwór ma spory potencjał komercyjny.

Zespół Blur, od lewej: Graham Coxon, Damon Albarn, Dave Rowntree i Alex James, 1 lutego 1997 r.Fred DuvalGetty Images

Problemem był jedynie tytuł. Roboczo między sobą muzycy nazywali go "Woo-hoo!", ale w trakcie ustalania kolejności nagrań na nowej płycie, ustawili go na drugim miejscu. Dlatego roboczo nazwany został "Song 2" i... tak zostało. Później dorobiono do tego teorię, że tytuł symbolizuje czas trwania, czyli 2 minuty i 2 sekundy (można by do tego jeszcze dodać, że był to drugi singel wybrany z albumu "Blur" i dotarł on do drugiego miejsca listy przebojów w Anglii).

Był to też największy przebój Blur w USA, gdzie z powodzeniem rywalizowali z zespołami grunge'owymi. Grany był przez też większość tamtejszych rockowych stacji radiowych.

"You Ain't Seen Nothing Yet" - Bachman-Turner Overdrive (1974)

Czy można nagrać utwór, w którym jego autor trochę naśmiewa się z jąkania brata? W latach 70. było to jak najbardziej możliwe, w dodatku nagranie stało się wielkim przebojem! Na usprawiedliwienie twórcy, Randy'ego Bachmana, trzeba dodać, że w ogóle nie planował wydać tego nagrania w wersji z jąkaniem, miał to być pierwotnie prezent dla brata, borykającego się wtedy z tym problemem.

Randy Bachman, lider kanadyjskiej grupy Bachman-Turner Overdrive, pracując nad utworem długo nie mógł znaleźć odpowiedniego tekstu. Pewnego dnia, pod koniec sesji nagraniowej, zupełnie dla żartu, zaśpiewał na szybko improwizowany tekst, w dodatku z lekkim jąkaniem ("B-b-b-baby, you just ain't seen n-n-nothin' yet"). Miał to być w założeniu prywatny prezent dla brata Gary'ego, mającego wówczas lekkie problemy z mówieniem, a który w tym czasie zrezygnował z pracy w charakterze menedżera grupy.

Kanadyjski zespół Bachman Turner OverdriveMichael Ochs ArchivesGetty Images

Gdy Charlie Fach, szef ich wytwórni Mercury, dostał do przesłuchania cały nowy album "Not Fragile", stwierdził, że brak na nim przeboju. Wówczas Bachman puścił mu "You Ain't Seen Nothing Yet" w jedynej nagranej wersji, czyli właśnie z jąkaniem. Dodał, że jeśli się nada, chce nagrać poprawną wersję, już bez jąkania i z paroma poprawkami technicznymi.

Jednak Fach był zachwycony nagraniem, w dodatku uparł się przy publikacji wersji, jaką usłyszał. Po 3 tygodniach zastanawiania się - i konsultacji z bratem - Randy Bachman zgodził się na wydanie utworu na płycie. Singel stał się wielkim światowym przebojem, dotarł do pierwszego miejsca listy "Billboardu" w USA.

A Gary Bachman, po kilku latach leczenia, pozbył się jąkania.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas