Baranovski "Zbiór": Zostanie z nami na dłużej [RECENZJA]
Wojciech Baranowski przygotowywał się dość długo do swojego debiutu, wypuszczając po drodze kilka piosenek, z którymi słuchacze już dawno zdążyli się oswoić. Rozważne podejście i cierpliwość zaowocowały solidnym popowym albumem, składającym się w zasadzie z samych radio-friendly numerów.
Przebojowość płyty "Zbiór" to kwestia niepodważalna. Album składa się z nieskomplikowanych kawałków, które należy pochwalić za dobrze dopracowane i rozbudowane aranże. Płyta co rusz nawiązuje do różnorodnych gatunków muzycznych - w "Hey" pobrzmiewa drum'n'bass, jest też miejsce na oszczędną w środkach balladę ("Pomów z nią").
Rozpędzony od pierwszych sekund "Zbiór" traci niestety impet kawałek za połową trasy, strzelając serią wolniejszych i jednak mimo wszystko nudniejszych kompozycji. Ostatnią z nich, "Mamo", można cenić za otwartość i poruszenie niełatwej opowieści. Niestety nie jest to najlepszy moment na albumie, a smętna ballada, która raczej nie sprawdza się jako finał debiutu.
Te najlepsze momenty to zdecydowanie tyleż przebojowy, co wręcz irytująco zapadający w ucho singel "Luźno", lekko bluesujący numer, wyposażony w graną na trąbce solówkę "Zbiór", melodyjny "Kim" czy jeden z moich ulubieńców - "Dym". To właśnie ten kawałek był jednym z singli, którym Baranovski przedstawił się publiczności na samym początku solowej działalności.
Baranovski tworzy rodzaj bardzo przystępnej muzyki - i absolutnie nie jest to zarzut. Mimo stojącej raczej na średniej półce warstwy językowej, płyta broni się, przede wszystkim świetną realizacją pomysłów kompozycyjnych i dobrymi melodiami. Baranovski znalazł swoje miejsce w rodzimym popie i wygląda na to, że zadomowi się tam na dłużej.
Baranovski "Zbiór", Warner Music Polska
6/10