Reklama

Baasch "Noc": Muzyka dla samotnych [RECENZJA]

Dużą sztuką jest nagrać płytę, której treść można interpretować na wiele sposobów. Z jednej strony dostajemy opis własnych stanów, z drugiej społeczeństwa i klimatu współczesnych czasów. Baasch z tym problemu nie ma i na swojej trzeciej płycie przemyca trudne treści w minimalistycznej formie, często w tanecznym wymiarze.

Dużą sztuką jest nagrać płytę, której treść można interpretować na wiele sposobów. Z jednej strony dostajemy opis własnych stanów, z drugiej społeczeństwa i klimatu współczesnych czasów. Baasch z tym problemu nie ma i na swojej trzeciej płycie przemyca trudne treści w minimalistycznej formie, często w tanecznym wymiarze.
Baasch na okładce płyty "Noc" /

Trudniejszy czas u wielu ludzi wyzwala drzemiące w nich pokłady kreatywności. Dobrym przykładem jest "Noc" - kolejny longplay jednego z czołowych producentów muzyki elektronicznej, który umiejętnie balansuje pomiędzy mainstreamową przystępnością, nawet w swoim radiowym wcieleniu, a undergroundowym sznytem.

I co najciekawsze, album został nagrany zanim cały świat stanął na głowie. Czy w takim razie Baasch antycypował to, co lada moment miało się stać? Niekoniecznie, ale w przypadku jego nowego dzieła bardzo łatwo dorobić całą otoczkę. Ba, wręcz ideologię, ponieważ album jest nie tylko personalnym spojrzeniem na otaczający świat, ale i doskonałym streszczeniem tego, co się dzieje w ostatnich miesiącach.

Reklama

Oniryczna. Neurotyczna. Mroczna. Gęsta. A jednak na swój sposób piękna. Ociekająca chłodem, zmuszająca do myślenia i nakazująca do zastanowienia się nie tylko nad kondycją społeczeństwa, ale i nad samym sobą. Glitch, industrial, przestery i popsute syntezatory (ach, ten "Przegub"!). Gdzie indziej fragmenty wiejące grozą. Mimo to, dało się w tym wszystkim przemycić popowy posmak.

Pierwsze szumy "Impulsu (Intra)" zwiastują wycieczki w stronę industrialu, jednak po kilku chwilach można odetchnąć z ulgą i poczuć, że ten chwilowy eksperyment udanie wprowadza w klimat całego krążka. Baasch pod przykrywką mroku w wielu miejscach zaprasza na bardziej przystępny grunt, co doskonale słychać w singlowych, przebojowych wręcz "Cieniach".

Taki "Brokat" brzmi jak Republika A.D. 2020 nie będąc przy tym jej bezczelną kopią. Pulsująca "Woda" zyskuje z każdą sekundą, a punkt kulminacyjny pojawia się w drugiej, bardziej rozbudowanej części utworu, kiedy to główne role przejmują bas i wokalny sampel w tle. Chwalić trzeba też mechaniczne perkusje Roberta Alabrudzińskiego, zwłaszcza te w "Dual", które kradną całe show, a także Tomasza Mreńcę, którego skrzypce dodają jeszcze więcej chłodu w emanujące zimnem beaty.

W parze z jakością samej muzyki nie idą za to teksty, w końcu w całości zaśpiewane po polsku. Nie, nie potrafią na dłużej utkwić w pamięci, a najbardziej chwytliwe momenty są jakby napisane na siłę, wręcz nieciekawe, nawet i trywialne. O ile jeszcze "Popatrz, masz jeszcze w ustach brokat / Słowa tak się mieniły wczoraj" z "Brokatu" można traktować jako nieistotny banał, to już kompletnie płytki jest fragment "Języka": "Gdy znowu wpada ci do gardła gorzki pył / Znowu zastygasz i znikam / I znikasz ty".

Są tu także momenty, które powinny wzruszyć mniej wymagających nastolatków, jak te z "Miasta" - "Zabieramy wszystko / Gdy zapadnie noc / By nikt nas nie widział". Niemniej klimat liryki Baascha, będącej tylko dodatkiem do ponurych melodii, wpisuje się w kolejne warstwy dźwięków i jest do nich zwyczajnym dodatkiem.

"Noc" jest dobrym towarzyszem zarówno podczas spędzania samotnym wieczorów w domu, jak i powrotów z imprezy nad ranem. Ponura, niepokojąca, momentami wręcz przygnębiająca. Potrafi jednak być przy tym melodyjna, niekiedy romantyczna i dająca nadzieję. Baasch stworzył album trudny, który w dużych ilościach może bardziej szkodzić niż pomagać, ale i tak warto. A nawet trzeba, chociaż raz.

Baasch "Noc", [PIAS]

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Baasch | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy