Reklama

Ars Latrans Orchestra "Noir": polska alternatywa w pigułce [RECENZJA]

Ars Latrans Orchestra to projekt, jakiego w polskiej alternatywie drugiego nie ma. Można zestawiać go z rapowymi Club2020 czy Hotel Maffija, bo opierają się na podobnych założeniach - liczna grupa artystów zamknięta razem w studiu tworzy wspólny album. Ars Latrans Orchestra natomiast nie jednoczy muzyków z jednej wytwórni ani nie skupia się na rapie i dominacji w mainstreamie. Daje nam w zamian dawkę świeżego alternatywnego popu i kolejnych nowych artystów, którzy mają potencjał, by w przyszłości przewodzić w głównym nurcie polskiej muzyki. Przed nami trzecia odsłona projektu Ars Latrans Orchestra - "Noir".

Ars Latrans Orchestra to projekt, jakiego w polskiej alternatywie drugiego nie ma. Można zestawiać go z rapowymi Club2020 czy Hotel Maffija, bo opierają się na podobnych założeniach - liczna grupa artystów zamknięta razem w studiu tworzy wspólny album. Ars Latrans Orchestra natomiast nie jednoczy muzyków z jednej wytwórni ani nie skupia się na rapie i dominacji w mainstreamie. Daje nam w zamian dawkę świeżego alternatywnego popu i kolejnych nowych artystów, którzy mają potencjał, by w przyszłości przewodzić w głównym nurcie polskiej muzyki. Przed nami trzecia odsłona projektu Ars Latrans Orchestra - "Noir".
Ars Latrans Orchestra w pełnym składzie /Zuzanna Kruczek /materiały prasowe

Tym razem projekt połączył artystów takich jak: koko die, Szefner, Szałaśny, Tony Yoru, Piotr Wykurz, Martyna Baranowska, Radek Baranowski i Marcin Włodarczyk. Wśród wielu męskich głosów szczególnie wyróżnia się Karolina Szałaśny. Warto jednak wspomnieć jeszcze o koko die czy Tony Yoru - nie zdziwię się, jak za kilka lat staną się rozpoznawalnymi twórcami, bo mają do tego pełne predyspozycje. Nie można więc odmówić, że tegoroczny skład zawiera wiele znakomitych indywidualności. Jak natomiast współgrają ze sobą na płycie?

Reklama

"Noir" mimo tego, że jest albumem spójnym, co wcale nie było takie oczywiste, bywa monotonny, ale nie nudny. Udało się spełnić założenia stylu "noir", co było ich głównym celem. Mam jednak wrażenie, że na poprzednim krążku - "Y2K" - było dużo więcej różnorodności, dając każdemu z barwnych artystów przestrzeń na zaprezentowanie pełni swoich możliwości. Tutaj natomiast z tych ośmiu utworów, które znalazły się na krążku, na dłużej w pamięci pozostają jedynie "Niebo dziś płacze inaczej""Pretty Souls". Nie można jednak odmówić tego luzu i przyjemności, jaką daje słuchanie “Noir".

Jak już wspomniałem, cały album zawiera zaledwie osiem utworów, dając nam niespełna 30 minut muzyki. Patrząc na rozmach całego projektu i liczbę zaangażowanych osób, brakuje mi tutaj kilku utworów więcej, w lekko eksperymentalnym stylu, trzymając się oczywiście założeń budowania atmosfery niepokoju. Mimo wszystko, gdyby na ilości miałaby ucierpieć jakość albumu, dobrze jest, jak jest.

Czymś, co jednak najbardziej lubię przy okazji każdej premiery nowego albumu Ars Latrans Orchestry, to festiwal, który zawsze idzie z nią w parze. Możliwość usłyszenia całego materiału na żywo pozwala doświadczyć, jak ten album żyje wraz z pełnym składem artystów i oddaną im publicznością. Ars Latrans Festival to też zawsze dobra okazja, by poznać i posłuchać na żywo młodych artystów nie tylko z "Noir", którzy mają naprawdę dużo dobrej muzyki do zaprezentowania. I to właśnie ta synergia ekscytuje mnie w tym wszystkim najbardziej.

Na tegoroczny projekt, musieliśmy czekać dłużej niż poprzednio. Przełożona z października premiera zaowocowała dopiero w lutym, dając nam naprawdę dobry krążek, do którego chętnie będę wracać. Nie wiem, czy "Noir" uda się przebić sukces "Y2K", natomiast nie powinno to być ich celem samym w sobie. Z niecierpliwością będę oczekiwał premierowego koncertu, by poczuć tę wyjątkową energię i zaspokoić swoją ciekawość, czym tym razem zespół zaskoczy tłumnie zgromadzoną publiczność.

Ars Latrans Orchestra "Noir"

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy