Reklama

Archive "Restriction" (recenzja): Zręcznie zmontowana kompilacja

"Restriction", dziesiąty album w dyskografii Archive, zapowiadały równolegle aż trzy single. Trudno się dziwić tej nietypowej promocji. Materiał zebrany na płycie jest na tyle różnorodny, że nie sposób wybrać jednego reprezentatywnego dla niej utworu.

"Restriction" to efekt wspólnej pracy liderów Archive Dariusa Keelera i Danny'ego Griffithsa, producenta Jerome'a Devoise'a oraz czterech wokalistów: Pollarda Berriera, Marii Quintile, Holly Martin i Dave'a Pena (odpowiedzialnego także za gitary). Keeler w materiałach promocyjnych podkreślał, że każdy z artystów był równie mocno zaangażowany w proces powstawania albumu. I to słychać, nie tylko za sprawą zmieniających się głosów i chórków, ale też zróżnicowania materiału. Archive nigdy nie był zespołem jednego muzycznego gatunku, zręcznie balansował pomiędzy trip hopem a rockiem progresywnym, na nowej płycie wychyla się jeszcze dalej.

Reklama

Blisko godzinny album otwiera utrzymany w rockowej stylistyce "Feel It" - kompozycja porywa prostymi, energetycznymi, gitarowymi riffami. Słychać je też w "Ruination", który dodatkowo podkręca ognista perkusja.

Równie hałaśliwe, ale znacznie mroczniejsze klimaty pojawiają się na "Restriction" za sprawą industrialnej elektroniki. Charakterystycznymi dla Nine Inch Nails dźwiękami wybrzmiewa "Ride In Squares", świdrujący bit nakręca "Kid Corner". Utworem spod znaku Trenta Reznora jest także "Crushed".

Od jazgotu pozwalają odpocząć poetycki "End Of Our Days" i atmosferyczny "Black & Blue".

Naprawdę kameralnie robi się w "Third Quarter Storm" i "Half Built Houses", w których elektronika i rockowe instrumentarium ustępują miejsca klimatycznym klawiszom. Ustępują, ale całkiem nie znikają. Pierwszy z wymienionych utworów w połowie przecina elektroniczne bzyczenie, a kończy ambientowa impresja. Drugiemu towarzyszą szumy, których siła, tak jak i intensywność reszty elementów kompozycji, stopniowo narasta - ten patent na "Restriction" pojawia się dość często. Z jednej strony, jako znak firmowy Archive - na zasadzie crescend skonstruowanych jest wiele przebojów londyńskiego kolektywu - naznacza materiał autorskim sznytem, z drugiej, nadużywany, sprawia, że niektóre utwory są zbyt przewidywalne.

Zastanawiacie się pewno czy taka różnorodności w ramach jednego albumu jest strawna. Choć płyta jest kompilacją piosenek, a nie jednorodną wypowiedzią, to, owszem - jest. I to nie tylko dlatego, że transowa motoryka utworów hipnotyzuje (podobnie jak ich klimat), po prostu większość z nich to bardzo dobre kompozycje. Do tego muzycy niezwykle zręcznie je na krążku poukładali.

Archive "Restriction", Mystic

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach Interii!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Archive | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy